czwartek, 23 lipca 2015

Pozdrowienia znad morza! (Wiersze o rybach)

Aktualnie cała ekipa bloga "CCKiM" przybywa na urlopie i wakacjach w Ustce. A ponieważ nad morzem pogoda w kratkę odwiedziliśmy kilka kiermaszy z "tanią książką", których jest tutaj prawdziwy wysyp. Co tam znaleźliśmy o tym w jednym z kolejnych wpisów. A dzisiaj, jako że nastroje nadmorskie, znowu wspieramy się Butenką Bohdanem, który pospołu ze Ścisłowskim Włodzimierzem stworzyli w 1985 roku wakacyjne wierszyki o morskich rybach. Smacznego!




czwartek, 9 lipca 2015

Po wędrówce (Kartka z Przeszłości nr 4)

"Po wędrówce"
Miś nr 15 / 1985
napisała: Joanna Papuzińska
rysował: Bohdan Butenko


piątek, 3 lipca 2015

Dorosłyś? To nie kapryś! („Gabryś, nie kapryś!” Wiktor Woroszylski)


Jedna z tych książek, za którymi kryje się kawał historii polskiej sztuki. Literackiej i malarskiej. Chociaż książeczka niedługa to kawał jest naprawdę ogromny. 

Napisał Wiktor Woroszylski. Dzisiaj pisarz zapomniany, któremu wielu wyrzuca wspieranie piórem stalinizmu, mimo iż dosyć szybko odszedł z partii (wpływ na tę decyzję miał fakt, że widział jak w 1956 roku tłumiono powstanie na Węgrzech) i przez wiele kolejnych lat był cenzurowany i represjonowany przez komunistyczne władze. Ale pomijając biografię – był świetnym pisarzem: poetą, prozaikiem, tłumaczem literatury rosyjskiej i autorem tekstów dla dzieci. Z literatury młodzieżowej napisał np. „I ty zostaniesz Indianinem” czy „Cyryl, gdzie jesteś?” i nie sposób nie cenić tych pozycji. Zabawne, pomysłowo napisane, eksperymentujące z narracją, językowo świetne.

Ilustrował Henryk Tomaszewski. Twórca polskiej szkoły plakatu, który dla dzieci ilustrował niewiele i już to powód dla którego na Gabrysia warto zwrócić uwagę (przed wznowieniem Dwóch Sióstr na allegro kosztowało to miliard). Artysta znany przede wszystkim z plakatów, w których operował skrótem, metaforą, graficzną interpretacją obrazu filmowego. I ta książeczka składa się właśnie z kilkunastu plakatów, które wiersz Woroszylskiego uzupełniają, dopowiadają, żartobliwie z nim polemizują. Kilka z tych ilustracji możecie zobaczyć „pomiędzy wierszami” tego wpisu, więc chyba nie ma sensu, żebym się silił na wyjaśnienia. Zresztą wydaje mi się, że fajnie jest dokonywać takich odkryć na własną rękę.


To może słów parę o wierszyku Woroszylskiego. Tytuł zapowiada tekst o kapryśnym dziecku i oczekujemy, że historia potoczy się w ten sposób, że najpierw dowiemy się jaki to Gabryś jest kapryśny a potem jego postawa zostanie ośmieszona bądź zganiona w imię dydaktyki forever (według brzechwowego schematu obecnego np. w „Skarżypycie”). Tymczasem guzik. U Woroszylskiego tylko do pewnego momentu toczy się to właśnie takim schematycznym torem. Mamy zaprezentowane „kapryśne” możliwości Gabrysia, a jednak wiersz ten niepostrzeżenie (tak się pisze, chociaż dzieje się to postrzeżenie) staje po stronie dziecka. A kończy go zupełna wolta polegająca na zanegowaniu postawy dorosłych i ich świata, którzy to przecież obarczają chłopca znamieniem kapryśności. To właśnie dorosłych urabianie, rozkazywanie i kształtowanie młodego umysłu przez niezliczone zakazy i rozkazy zasługuje na naganę. I wierszyk nabiera przez to niespodziewanie filozoficznego wymiaru.

Druga sprawa to język tego teksu. Woroszylski bawi się w wykorzystywanie specyficznie polskich liter (obecnie często zapominanych w esemesach) jak „ś” czy „ż”. Z pewnością ten wierszyk w pełni może zrozumieć tylko Polak. Te tryby rozkazujące i przypuszczające coraz rzadziej w potocznej mowie słyszane. Albo te zabawy polegające na odrywaniu końcówki „ś” od czasownika i doczepiania ich do różnych wyrazów w zdaniu (ta możliwość to znak historii naszego języka).

Czytanie tego utworu dzieciom wymaga rzecz jasna od czytającego (przynajmniej na początku) sporej czujności i wyobraźni. Czujności, żeby końcówek żadnych nie pominąć i akcent dobrze rozłożyć. A wyobraźni, bo takiej książeczki nie wystarczy tylko przeczytać, ją trzeba dziecku także jakoś pokazać, jakoś je przeprowadzić między tymi wersami luźno rozrzuconymi pośród ilustracji. Nie jest to być może zadanie łatwe, ale na pewno bardzo kreatywne.

Na koniec wypadałoby życzyć sobie, żeby książeczka „Gabryś, nie kapryś!” trafiła do biblioteczki w każdym polskim domu. Nawet niech sobie stoi obok „Trylogii” albo „Pana Tadeusza” i udowadnia, że nie musimy być zawsze tylko wylewni i sarmaccy i potrafimy inaczej. A my wspaniale wydanego przez wydawnictwo Dwie Siostry Gabrysia wygraliśmy w konkursie projektu Książka na Księżu (pisaliśmy o nim tutaj).