Agnieszka Osiecka znana jest wszem i wobec przede wszystkim jako autorka tekstów piosenek, chociaż uprawiała wszystkie chyba możliwe rodzaje pisarstwa. Pisała powieści, wiersze, wspomnienia, dzienniki, scenariusze, sztuki teatralne. Tworzyła także dla dzieci. Nasza Księgarnia właśnie wznowiła zbiór jej utworów skierowanych do najmłodszych, który po raz pierwszy ukazał się w roku 2011. Jednak gdy weźmiemy go do ręki, a w głowie pobrzmiewać nam będą wersy znamienne, rymy dźwięczne i metafory celne, które tyle razy słyszeliśmy w eterze, to możemy się srogo zawieść. Autorka „Szpetnych czterdziestoletnich” w swojej twórczości dla dzieci w zasadzie nie bywała poetką. Pisała przede wszystkim prozę i to dosyć specyficzną. Zbiorczy tom przypomina ten mniej znany rozdział jej twórczości (chociaż Daniel Passent tłumaczy we wstępie, że to rozdział niezwykle dla pisarki ważny). Zostawmy jednak te dywagacje i zadajmy pytanie podstawowe: czy to się w ogóle da dzisiaj czytać dzieciom?
Zanim spróbuję udzielić odpowiedzi na to pytanie krótko opiszę,
co znajdziemy w zbiorze. A zatem umieszczono w nim następujące utwory: „Dzień
dobry, Eugeniuszu” (1969) o glinianym ptaszku, który powstał w Szwecji, ale
trafił do Polski – w tej historii Osiecka przemyca wiele akcentów
autobiograficznych (umieszcza nawet siebie); „Dixie” (1972) o samochodzie,
który zabiera dzieci w podróż po niezwykłych krainach, tutaj znajdziemy także
sporo odniesień do współczesnych autorce realiów z jazzowym klimatem na czele;
„Wzór na diabelski ogon” (1974), gdzie pisarka wykorzystuje schemat opowieści
ze szkolnej ławy i do mocno absurdalnych opowieści o lekcjach fizyki wkłada
prawdziwe podręcznikowe regułki (wyróżnione innym fontem); „Panoflisko” (1975),
w którym śpiewająco przedstawiła łańcuch pokarmowy; „Szczególnie małe sny”
(1986) są o dziewczynce, która musi nosić okulary przez co śmieją się z niej w
szkole do czasu, gdy optyk, wujek Edek, wymyśla sposób jak przezywaniu zaradzić
i wreszcie „Ptakowiec” (1988) historia samolotu, który kiedyś był ptakiem i na
którego czyhają marsjańskiej koty. Zbiór uzupełniają dwa utwory liryczne (każdy
na stronę), przypominające formą piosenki: „Zaszumiało jesienią” (1984) i
„Kolęda myszki” (1985).
Przyznaję, że nie miałem wcześniej kontaktu z utworami dla
dzieci Agnieszki Osieckiej i ich lektura stanowiła dla mnie zaskoczenie. Z czym
w ogóle można je porównać? Jest to proza trochę mrożkowska, lekko absurdalna,
oparta na wolnych skojarzeniach i zapętlających się powtórzeniach. Osiecka nie
lubi opowiadać linearnych historii, raczej stawia na swobodne „dzianie się”. Przy
tym wszystkim, co warto podkreślić, prawie zupełnie brak w tych utworach
dydaktyki, ale afiszują za to dużą wolność działania i myślenia. W fabułach
można dostrzec realia PRL-u w krzywym zwierciadle. W ogóle czytając miałem
wrażenie, że autorka traktuje dzieci jako małych dorosłych. I czuć, że pisanie dla
najmłodszych stanowi dla niej taki rozrywkowy przerywnik, miejsce gdzie może wymyślić
i opowiedzieć wszystko.
Jej opowieści zaludnia mnóstwo dziwnych postaci (autorka
szczególnie lubi ptaki), a świat w którym rozgrywają się wydarzenia nierzadko
wydaje się jakby powstał pod pędzlem Salvadora Daliego. Przedstawiona wizja
świata rzadko kryje w sobie coś więcej niż tylko radosną zabawę, ewentualnie
ironiczną aluzję do rzeczywistości PRL-u. Nawet jak Osiecka chce dać morał i
przykładowo w „Pantoflisku” zachęca do jedzenia warzyw to wypada to jakoś blado
i mało przekonująco. A jak chce dodać szczyptę dydaktyki we „Wzorze na
diabelski ogon” to wydaje się ona dołączona trochę sztucznie i na siłę.
Mam trochę zgryz z tą książką - chwilami czyta się ją naprawdę
ciężko i monotonnie, bo jak wspomniałem Osiecka uwielbia powtórzenia i
wprowadzanie nowych bohaterów o fantazyjnych (lub nie) imionach. A trzeba
dodać, że jej teksty nie są długie, więc te postacie, jak to było w starym
hiciorze Lombardu, zjawiają się i znikają. Z drugiej strony jest w tym pisaniu
jakaś radość tworzenia, czuć w nim lekko pokręconą, psychodeliczną i hippisowską
wyobraźnię (szczególnie w pierwszych utworach) – nigdy do końca nie wiadomo, w
którą stronę potoczą się wydarzenia, gdzie nagle skręci akcja i co z tego
wszystkiego wyniknie. Jeżeli ktoś lubi takie klimaty to będzie w siódmym
niebie.
Reasumując mam jednak nieodparte wrażenie, że taki styl i
sposób snucia opowieści trąci już trochę myszką. Czuć w tych tekstach upływ
czasu, jeżeli jednak spytacie czy warto sięgnąć po tę książkę to odpowiem:
oczywiście, że tak. Chociażby po to, żeby samemu się przekonać.
/BW/
Agnieszka Osiecka dzieciom
teksty: Agnieszka Osiecka
ilustracje: Elżbieta Wasiuczyńska
Nasza Księgarnia
Jeżeli kupisz opisywaną książkę (lub inną) za pośrednictwem zamieszczonych w tekście linków afiliacyjnych to ja otrzymam z tego niewielki procent. Pieniądze pomagają mi utrzymywać tę domenę. Dziękuję!