sobota, 16 stycznia 2016

Mały chłopiec i zło („Albert i potwór”, „Kto straszy Albercie”, „Dobranoc Albercie Albertson”, „Pospiesz się Albercie” Gunilla Bergström)


Przyznaję - nie miałem pojęcia, że 15 stycznia do polskich kin wchodzi film „Hokus pokus Albercie Albertson” na podstawie książki Gunilli Bergström. Może wchodzi to za dużo powiedziane, bo to nie Pixar – pewnie nie wszędzie będzie można zobaczyć i zapewne krótko, ale na pewno warto go z tą przysłowiową świecą poszukać. Nie wiedziałem więc o filmie i nie wiedziałem, że Albert urodził się w Szwecji już w latach 70. i od tego czasu stał się w wielu krajach prawdziwą gwiazdą. Oczywiście dzisiaj po wpisaniu w wyszukiwarkę i przeczytaniu kilku losowych wyników wiem już, że moja nieznajomość przygód małego szwedzkiego szkraba to jakieś haniebne przeoczenie! A jednak na chłopaka trafiliśmy. W naszej osiedlowej bibliotece. Wzięliśmy od razu cztery tytuły: „Kto straszy Albercie?”, „Dobranoc Albercie Albertson”, „Pospiesz się Albercie” i „Albert i potwór”. 


W „Kto straszy Albercie” (1983) dostajemy receptę jak dzieci mogą sobie radzić ze strachami. Albert wie, że duchów nie ma i nie należy się bać a jednak są sytuacje, kiedy o tym zapomina. Pomoże mu dopiero wierszyk wymyślony przez tatę... „Dobranoc Albercie Albertson” (1972) jest o tym, co może wymyślić dziecko, żeby przedłużyć moment zaśnięcia (80% opisanych sytuacji znam z własnego doświadczenia). Natomiast „Pospiesz się Albercie” (1975) mówi o przedłużającym się (z różnych powodów) wyjściu do przedszkola. Główna zaleta tych książeczek jest taka, że się po prostu przydają. Takie sytuacje rzeczywiście mają miejsce w większości rodzin, dobrze je wszyscy znamy lub poznamy a Bergström potrafi je pokazać w taki sposób, żeby przemawiały do dzieci. Kostka bardzo to wszystko interesuje.


Bardzo przydatną informację znajdujemy w pierwszym zdaniu każdej książeczki – poznajemy z niego aktualny wiek Alberta i dzięki temu wiemy dla jakiej grupy wiekowej jest dana historyjka. A napisane to zostało krótkimi zdaniami, które szybko i sprawnie prowadzą akcję, a robią to w interesujący sposób. Nie jest to także taka tradycyjna narracja. Mnóstwo tu pytań, wtrąceń, przerwań, powtórzeń.

Jak na lata, kiedy powstały te książeczki (szczególnie z polskiej perspektywy) sporo jest tutaj odważnych rozwiązań w konstrukcji świata przedstawionego i bohaterów. Albert jest wychowywany tylko przez ojca, który nie ma problemów z wykonywaniem wszelkich zadań i prac domowych. Traktuje syna jak partnera do rozmowy, ale nie rozstaje się też z fajką. Albert oprócz tego, że ma kolekcję samochodów, bawi się lalką Lisą. Ale najbardziej zaskoczył mnie (pozytywnie) „Albert i potwór” (1978).



W tej historii nasz 6-letni akurat bohater uderzył młodszego chłopca. Pięścią, w twarz. Aż temu małemu pociekło kilka kropli krwi. Teraz Albert nie może w nocy spać, pod łóżkiem czai się potwór, a on (niczym Lady Makbet) wszędzie widzi krew i jest pewien, że pozbawił małego podawacza piłek życia... Przyznacie, że odważnie zostało to przedstawione? Odważnie – może szczerze? A wszystko wzięło się z normalnej sytuacji – na osiedlu chłopaki grają w nogę nową piłką Alberta, który oddaje mocny strzał, piłka leci wysoko i znika. Nikt nie może jej znaleźć – ani Albert, ani żaden z chłopaków, ani chłopiec do podawania piłek. To na nim Albert mści się za swoją zgubę. Mści się niesłusznie, próbuje naprawić swój błąd i ostatecznie to robi – jednak ten happyend, jak dla mnie, nie zdołał „skasować” wyjściowego punktu historii. To jest ludzkie i prawdziwe, sporo tomów z dorosłej literatury zapisano na ten temat. Wiem jak się nazywa potwór spod łóżka – nazywa się zło. Ta książeczka relacjonuje pierwsze spotkanie chłopca ze złem. Albert ma wyrzuty sumienia, odrzuca twarz swojego Mr Hyde’a, czujemy że powinien tak zrobić. Ale przecież zło na świecie istnieje i ma się dobrze, więc wielu chłopców zadaje cios i po prostu zasypia. A następnego dnia grają w piłkę jak gdyby nigdy nic. Czy może to tak wyglądać? Może i niestety wygląda. „Albert i potwór” to historia, która pokazuje przełomowy moment rozwoju każdego człowieka, moment pierwszej próby – czy będzie on, mając lat sześć, potrafił odróżnić dobro od zła? Odpowiedź bardzo często wyznacza nam całe późniejsze życie. Bardzo dobrze, że ktoś napisał o tym książeczkę dla dzieci.

/BW/
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Chcesz coś dodać? Śmiało!