I stało się! Od dzisiaj nie będę już samodzielnie nosił kaganka retro-oświaty książkowej, ponieważ dołączyła do mnie żona Kasia! Odtąd jej posty będą podpisane inicjałami KS a moje BW.
Bartek
Kilka
dni temu Kostek wyciągnął klocki Lego dla dużych chłopaków, te którymi w
dzieciństwie bawił się Tata. I to od razu wziął się za kultowy zestaw
„Forbidden Island” z 1989 roku (zwany Wyspą Piratów). W pożółkłym pudełku,
pamiętającym ubiegłe stulecie, jakimś cudem zapodziała się (nieco porysowana
kredkami) książeczka Wiery Badalskiej "Dom" z serii „Poczytaj mi
mamo”. Pomyślałam, że klocki Lego i książeczka o takim tytule kontekstowo do
siebie pasują. Łudziłam się nawet, że historyjka Badalskiej może być, w jakimś
sensie, instrukcją do klocków.
Powrót po latach - zestaw Lego i książeczka "Dom" |
Wiera Badalska "Dom", il. Wanda Orlińska |
Jednak
nie o domek z klocków chodzi w tym opowiadaniu... To historia czterech bliskich
przyjaciół, którzy mieszkają na czterech krańcach pewnego (najprawdopodobniej
prowincjonalnego) miasteczka i doskwiera im zbyt mała częstotliwość wspólnych
spotkań. Pozostają rozmowy telefoniczne, ale to zbyt mało, bo jak czytamy w
tekście: „Czy można przez telefon uśmiechnąć się do kogoś?". Kostek dziecko ery smartfonów i skype’a
powiedział, że tak, można, ale książka została wydana w 1981 roku (my mamy
wydanie II z 1988), w czasach kiedy telefon stacjonarny był luksusem.
Jest spotkanie, będą konsekwencje... |
Przyjaciele
podczas spotkania wpadają więc na genialny pomysł - postanawiają wybudować dom,
w którym wspólnie zamieszkają. W tym celu udają się do... uwaga... budowniczego!
Tu przyszło mi do głowy pytanie dlaczego autorka wysłała ich do budowniczego, a
nie do architekta? Wszak zawód ten istnieje od stuleci, wiec musieli być także
architekci w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku... Może tak jak większość
społeczeństwa myślała, że najważniejszy jest ten, kto buduje, a nie ten kto
projektuje i nadzoruje całą budowę od początku do końca? Sądząc z opisu moim
zdaniem przyjaciele odwiedzili właśnie architekta.
Budowniczy cz architekt? Patrząc na wygląd i otoczenie raczej architekt... |
Architekt w postawie wyprostowanej |
Feralny fragment tekstu,,, |
W
trakcie rozmowy na temat przyszłej inwestycji szybko okazuje się, że czterej
przyjaciele mają skrajne wyobrażenia o architekturze budynku, w którym by mieli
zamieszkać. Prawie tak skrajne jak krańce miasta, w których mieszkają. Ujęłam
to jednym słowem "architektura" pominiętym w tym opowiadaniu,
ponieważ dyskusja przyszłych mieszkańców dotyczyła wyglądu, wielkości i także
sposobu używania budynku, a nawet ogrzewania. Niełatwa była to rozmowa.
Budowniczy wysłuchał życzeń czterech przyjaciół, ale nie przedstawił im
koncepcji... Wywnioskował, że zgadzają się w tym, że mimo różnych pragnień,
każdy z nich chce by dom był piękny, wygodny i bezpieczny. I co najważniejsze
przytaczając słowa budowniczego: „Wasz wspólny dom musicie budować w zgodzie”.
Zbudować coś w zgodzie to sprawa niełatwa, tak trzydzieści lat temu jak i dziś.
Przyjaciele postanowili słowa te przemyśleć i rozeszli się do swoich domów –
tak historia się kończy.
Czterej diametralnie różni klienci chcą razem budować dom |
O
czym zatem jest ta książeczka? Jakie wnioski można z niej wyciągnąć, poza tym,
że architekt ma ciężki zawód i to już od pierwszego kontaktu z klientem? Mam
przede wszystkim wrażenie, że opowieść ta powstała, aby zilustrować znane
polskie przysłowie „Zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. Tutaj, paradoksalnie,
właśnie dom jawi się jako symbol ruiny... Przecież nie trzeba się z kimś
zgadzać, żeby się z nim przyjaźnić! Przyjaźń nie oznacza zrównywania się z
kimś, rezygnacji z własnych celów i poglądów, wręcz przeciwnie – przyjaźń wtedy
jest wartościowa, kiedy praw do takich działań sobie nie rości! Dlatego
Badalska kilka istotnych rzeczy o przyjaźni nam mówi i szkoda tylko, że tak
obcesowo obchodzi się z zawodem architekta.
/KS/
Wiera Badalska, Dom, il. Wanda Orlińska, Nasza księgarnia 1988, seria: Poczytaj mi mamo
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Chcesz coś dodać? Śmiało!