Mądra historia spod pióra Adama Bahdaja o ludzkich sprawach
ze zwierzętami w roli głównej. Dzieje morskiej (a raczej jeziornej) eskapady
myszki Kundzi, przywołujące na myśl starą literacką tradycję przypisywania
ludzkich cech zwierzętom. Tacy panowie jak La Fontaine, Krasicki czy Kryłow w
swoich bajkach dydaktycznie a bywało, że dosadnie wyśmiewali ludzkie wady i
wychwalali zalety. Wiem, że przywołane nazwiska z dawnych wieków wielu osobom
nie kojarzą się wcale z tradycją starą, piękną i wspaniałą, ale raczej bardzo
nudną. Jednak niech was to nie odstrasza od przygód bahdajowskiej myszki! To
jest po prostu krzepiąca opowieść! I lepiej niż z twórczością bajkopisarzy
porównać ją można z baśniami Andersena, gdzie wspólne bytowanie ludzi z
gadającymi lub myślącymi zwierzętami, roślinami czy przedmiotami jest równie
nienachalne, a przez swą prostotę naturalnie metaforyczne.
Podróż w nieznane, Adam Bahdaj, il. Maria Mackiewicz, Nasza Księgarnia 1984 |
Swoją drogą ciekawe czy ktoś kiedyś zrobił zestawienie
zwierząt, które statystycznie najczęściej pojawiają się w literaturze
dziecięcej – jakkolwiek by taka statystyka wyglądała z pewnością mysz
zajmowałaby w niej wysoką pozycję.
Wydarzenia w „Podróży w nieznane” (1972) przedstawione
zostały dwutorowo. W części otwierającej i zamykającej obserwujemy zabawy (najprawdopodobniej
wakacyjne) rodzeństwa Ani i Janka. Dzieci najpierw puszczają na wodę wydrążony
z kory sosnowej statek z ładunkiem polskich cukierków, a potem go poszukują i wreszcie
odnajdują. To część realistyczna. Natomiast „środek” opowiadania zajmują
perypetie Kundzi, która skuszona torebką z cukierkami wchodzi na pokład
łódeczki i wiatr wypycha ją na środek jeziora. To jest właśnie część bajkowa, w
której sympatyczna „gryzońka” będzie rozmawiać z napotkanymi zwierzętami i
jednocześnie starać się nie tracić nadziei na bezpieczne dotarcie do brzegu.
Ale nawet przygody Kundzi umiejętnie balansują pomiędzy bajkowością
a realizmem. Owszem myszka, motyl, ryba i ważka sprawnie posługują się językiem
polskim i każde z tych stworzeń precyzyjnie nazywa swoje uczucia i analizuje
własną kondycję, ale z drugiej strony zwierzęta nie robią też nic, co wykracza
poza ich biologiczną naturę – Kundzia boi się utonięcia, motyl obawia się rosy,
ważka jest zbyt słaba, a ryba tylko na moment się wynurza. Działania naszych
zwierzęcych bohaterów nie odbiegają więc od ich rzeczywistych możliwości – to
przecież prawdopodobne, że mysz skuszona jedzeniem weszła na łódkę. Z drugiej
strony tę sytuację doskonale można odnieść do człowieka, który na ten
przykład opętany chciwością, żądzą czy nawet konsumpcyjnym zaślepieniem
(pamiętajmy, że zaczęły się wyprzedaże;) wpada w takie czy inne tarapaty albo
życiowe problemy. A potem spotyka się z różnymi reakcjami osób, które te
tarapaty zauważają. A jak radzić sobie w kłopotach według zasad Bahdaja? Dobrocią,
oddaniem, chęcią do pomocy drugiemu.
Ilustracje Marii Mackiewicz o przygaszonych kolorach
(chociaż może tylko wydają się przygaszone, a to wina mojego nieco pożółkłego
egzemplarza…) pasują do klimatu tego tekstu, napisanego prostymi zdaniami,
ładną polszczyzną. Dobrze się to czyta i ogląda, chociaż nie ma tutaj też
żadnych fabularnych fajerwerków. Jednym słowem historia wartościowa zarówno dla
dzieci, jak i dorosłych.
A za puentę niech posłuży puenta z opowiadania Bahdaja: „Jesteś
uratowana, Kundziu. I zapamiętaj, że nigdy nawet w największym
niebezpieczeństwie, nie wolno ci tracić nadziei”.
PS Historię myszki Kundzi znaleźć można (we właściwych kolorach:) w pierwszej księdze "Moich książeczek" wydanych przez Naszą Księgarnię.
/BW/
PS Historię myszki Kundzi znaleźć można (we właściwych kolorach:) w pierwszej księdze "Moich książeczek" wydanych przez Naszą Księgarnię.
/BW/
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Chcesz coś dodać? Śmiało!