Pamiętam skąd dowiedziałem się co to znaczy „daktyloskopia” – z obwoluty komiksu o przygodach Kapitana Żbika. Na obwolutach Żbików zamieszczano krótkie teksty dotyczące kulisów pracy Milicji Obywatelskiej i w jednym z numerów napisano o znaczeniu odcisków palców w działaniach MO. Oczywiście nie muszę mówić, że było to dla mnie jednocześnie zaskoczenie i rozczarowanie. Wcześniej kombinowałem, że słowo to może mieć coś wspólnego z jadalnymi daktylami, które zniknęły w znanym wierszu Danuty Wawiłow zilustrowanym przez Edwarda Lutczyna. A ponieważ wtedy marzeniem ściętej głowy były trywialne banany, pospolite cytryny czy powszednie pomarańcze, nie miałem okazji przekonać się jak wyglądają owe tajemnicze zaginione owoce. Oczywiście Lutczyn zgodnie z intencją Wawiłow nie narysował ich w książeczce. Powiem tylko, że drugi raz tak się wkurzyłem dopiero jak Tarantino nie pokazał, co jest w walizce otwieranej przez Johna Travoltę.
A żeby już dokończyć całą tę opowieść dopowiem, gdzie
zobaczyłem daktyle-owoce po raz pierwszy... W kinie „Nefryt” w Szklarskiej
Porębie, kiedy byłem na projekcji filmu „Indiana Jones i poszukiwacze
zaginionej arki”. W obrazie Spielberga pojawiła się małpka, która zjadła
zatrutego daktyla. Nie wyglądał zbyt smacznie, tłuste to jakieś było, brązowe. Wniosek
z tego taki, że w związku z daktylami i daktyloskopią spotykały mnie dotychczas
same rozczarowania. Tym bardziej zadowolony jestem, że kolejne spotkanie przebiegło
zupełnie inaczej. Mam na myśli książeczkę „Arcypalce” Marion Deuchars wydaną przez Dwie Siostry.
Jest to książka, która pokazuje, że odciski palców przydają
się nie tylko detektywom i policjantom. Że nie tylko ujęciu złoczyńców służą,
ale mogą służyć także kreatywnej zabawie. Za pomocą takiego odcisku można
stworzyć liście na drzewie i ptaki, można założyć własny ogród zoologiczny,
można mieć huśtawkę nastrojów... i generalnie można za ich pomocą stworzyć cały
świat. Być może myślicie sobie: Ale jak? To niemożliwe! Macie prawo tak myśleć,
ale ja zapewniam was – to działa i naprawdę atrakcyjnie wygląda. Nawet się nie
spodziewacie jakie będziecie mieć pozytywne wizualnie wrażenia jeżeli
pozwolicie dzieciom trochę poodciskać palce na kartkach. Oczywiście jeżeli coś
przypadkowo zostanie na stole czy ścianie nie róbcie z tego powodu awantur. I
zapamiętajcie prorocze słowa Wassilly’ego Kandinsky’ego (które są zresztą
mottem książki Deuchars): Wszystko zaczyna się od kropki.
I kropka. A raczej odcisk palca.
/BW/
Jeżeli
kupisz opisywaną książkę (lub inną) za pośrednictwem poniższych linków
afiliacyjnych to ja otrzymam z tego niewielki procent. Pieniądze pomagają mi
utrzymywać tę domenę. Dziękuję!
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Chcesz coś dodać? Śmiało!