W czasie studiów chodziłam na lektorat z języka szwedzkiego i szczególnie dobrze zapamiętałam dwie (jak to się ładnie mówi – przerabiane) czytanki. Pierwsza miała tytuł „Szwedzi mówią tak” (pewnie to wiecie, ale dla pewności przypomnę, że „tack” po szwedzku znaczy „dziękuję”), a druga zatytułowana była „Dlaczego uczę się języka szwedzkiego”. Pod tą drugą znajdowało się (charakterystyczne dla książek do nauki języków obcych) miejsce z wykropkowaniem, gdzie należało wpisać dlaczego się tego języka uczy. Pamiętam, że ja napisałam: „bo lubię książki Astrid Lindgren”.
Wydawało mi się wtedy, że czytałam wszystkie, które napisała,
ale okazało się, że akurat „Rasmusa, Pontusa i psa Tokera” (1957) nie znałam.
Nadrobiłam to teraz. I chociaż w twórczości Lindgren preferuję bardziej nurt
metafizyczno-baśniowy („Mio, mój Mio” czy „Bracia Lwie Serce”) to tę historię
przygodowo-detektywistyczną przeczytałam z zainteresowaniem i przyjemnością.
Jakoś mi się kojarzyła z książkami Adama Bahdaja, który właśnie w latach 50.
nabierał literackiego rozpędu. Lindgren zresztą najpierw napisała scenariusz do
filmu, który miał premierę w 1956 roku, książka powstała potem.
A zatem obserwujemy typową szwedzką rodzinę chłopca o
imieniu Rasmus. Rodzina zasiada przy wielkim drewnianym stole, aby zjeść
klopsiki z sosem borówkowym, kiełbaski z ziemniakami i napić się aromatycznej
herbaty. Mama zajmuje się domem, tato pracuje jako policjant i jest dla mamy
miły oraz szarmancki. Rasmus ma jeszcze starszą siostrę, piękną i świecącą
przykładem. Jednym słowem – wszystko pięknie, ale też nudno.
W miasteczku Västanvik nie dzieje się nic ciekawego, życie
toczy się powoli a policja zajmuje się jedynie drobnymi kradzieżami i
włamaniami. To trochę za mało jak dla wyobrażeń Rasumsa i jego przyjaciela
Pontusa. Sytuacja zmienia się, gdy przyjeżdża wesołe miasteczko. Ale jeszcze
wcześniej siostra Rasmusa przeżywa szaloną miłość do Joakima szkolnego łamacza
serc i syna najbogatszego mieszkańca miasteczka, barona von Reckena. Szaloną do
czasu sprzeczki, po której chłopak grozi, że wklei jej zdjęcie do księgi. Trzyma
w niej fotografie wszystkich poprzednich sympatii. Rasmus i jego najlepszy
przyjaciel Pontus postanawiają pomóc dziewczynie (Korpus Ratowniczy Ofiar
Miłości) i wykraść zdjęcie z księgi. Pod osłoną nocy ruszają to posiadłości
barona. Jednak w trakcie swojej akcji zostają świadkami włamania i kradzieży
cennych sreber. Wkrótce znika też ich ulubiony pies Toker...
Podsumowując jest to sympatyczna historyjka napisana żywym
jeżykiem i z pewnością warto ją podsunąć dziecku przed wakacjami, kiedy jak
wiadomo o wszelakie przygody jest znacznie łatwiej niż w ciągu roku.
/KS/
Też nie znałam! Czy ma ona związek z Rasmusem i włóczęgą?
OdpowiedzUsuń