Historyjka o szopach praczach z istotnym przesłaniem. Z początku myślałem, że tekst będzie tutaj tylko mało inwazyjnym dodatkiem do imponujących ilustracjo-wyszywanek, na których Ewa Kozyra-Pawlak pokazuje (oczywiście m.in.), że rozwieszone pranie może wyglądać naprawdę efektownie. Tymczasem tekst „Szopiąt” (Nasza Księgarnia) wcale nie jest banalny – traktuje przecież o tym jak ważny jest codzienny kontakt rodziców z dziećmi.
Poznajemy rodzinę szopów praczy – jest mama, tata i dwóch
małych synków. Rodzice wciąż piorą (czytaj: są zajęci pracą), zamiast laptopów
mają tary i bębnowe pralki, natomiast dzieci brudzą się (czytaj: bawią) w
błocie i za nic sobie mają rodziców pragnienie czystości. Wszystko zmienia się,
kiedy na horyzoncie pojawia się zła (ale nie tak znowu bardzo) lisica, która
porywa szopięta z zamiarem zamienienia ich w darmowe pomoce domowe. Rzecz jasna
jej plan się nie powiedzie. Dzieci wrócą do rodziców, którzy odtąd zaangażują je
w pranie a siebie w brudzenie.
Tekst nie jest rymowany. To proza, w której pojawia się
wiele skojarzeń i pojęć związanych z praniem. Trochę zabaw językowych tutaj
znajdziecie. Także czyta się bardzo przyjemnie. Mały zawód sprawiło mi
pojawienie się bohatera negatywnego czyli lisicy, której przesłanki do porwania
szopów, jak również szybkie wycofanie się z niecnego planu wypadły trochę mało
wiarygodnie. Nie psuje to jednak oceny całości – dostajemy tutaj prostą,
bezpretensjonalną historię z istotnym przesłaniem, pokazaną na przyciągających
oko ilustracjach. Technikę wyszywankową w wykonaniu Kozyry-Pawlak widziałem w
baśni „Stary szewc i krasnoludki”. Tam wyglądała dobrze, ale tutaj to już
mistrzostwo świata. Z pewnością przyczynił się do tego duży format książki – na
wielkich stronach widać w pełni jaka to benedyktyńska robota.
Kasia zasugerowała też, że książka ma ważny walor edukacyjny dla dorosłych (przeważnie mężczyzn, w tym dla mnie) – uczy bowiem, że pranie przed włożeniem do bębna należy segregować kolorami. A zatem "Szopięta" polecam także ojcom, którzy chcą prać.
/BW/
Kasia zasugerowała też, że książka ma ważny walor edukacyjny dla dorosłych (przeważnie mężczyzn, w tym dla mnie) – uczy bowiem, że pranie przed włożeniem do bębna należy segregować kolorami. A zatem "Szopięta" polecam także ojcom, którzy chcą prać.
/BW/
A mnie się motyw lisicy podobał. Leniwy zwierzak, któremu się wydało, że może zagonić cudze dzieciaki do roboty. Mocno się zdziwiła ;-) Myślę, że ten wątek był ku przestrodze rodziców - siedząc po uszy w pracy, nie zauważacie, co się dzieje z waszymi dziećmi. A może właśnie ktoś (lub coś) właśnie je porywa w swój świat, by się nimi posłużyć?
OdpowiedzUsuńTwoje wyjaśnienie trochę bardziej przekonuje mnie do motywu lisicy:) Porwanie dzieci, próba posłużenia się nimi - rzeczywiście przykładów w dzisiejszym świecie nie brakuje... Lisica jako metafora internetu:) Moja uwaga wzięła się stąd, że lubię dobrze przedstawionych negatywnych bohaterów, być może zabrakło jednej rozkładówki, żeby tego dokonać...
Usuńprzypadkiem trafiłam dziś na bloga :)) niedawno czytaliśmy "Szopięta" i również jesteśmy pod wrażeniem. Z miłą chęcią podpatrzę sobie, co ciekawego czytacie – również prowadzę bloga o literaturze dziecięcej :))) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń