Trzecia niderlandzka książka dla dzieci z Wydawnictwa Dwie Siostry, którą opisuję. I trzecia o tacie. Dwie pierwsze zrobiły na mnie wielkie wrażenie. I z tą trzecią nie mogło być inaczej. Mimo iż w odróżnieniu do „Taty” Toona Tellegena i „Książki wszystkich rzeczy” Guusa Kuijera, gdzie mieliśmy do czynienia raczej z sążnistymi narracjami – „Mus jabłkowy” Klaasa Verplancke to książka obrazkowa z niewielką ilością tekstu.
Holenderski autor pisze i rysuje na temat
relacji ojca i syna. Matka jest tutaj zupełnie nieobecna, co różni tę pozycję
od dwóch poprzednich. Zostawmy jednak porównania.
W „Musie” ojciec przedstawiony został pod
dwoma postaciami – tą fajną, jako towarzysz zabaw, wesołek, człowiek z drobnymi
wadami, których jednak nie ukrywa. I tę ciemną, kiedy się denerwuje, wścieka,
kiedy musi od syna coś wyegzekwować, kiedy staje się kimś innym, nieznanym,
strasznym. Chyba każdy tato zna takie sytuacje, zna dylematy, pamięta kiedy z
jasnej przechodził na ciemną stronę mocy. To nie jest książka o sytuacji
patologicznej. Autorowi udało się przetworzyć w metaforę normalne życie w
normalnej rodzinie. Każdy z nas musi kiedyś zagonić dziecko do odrabiania
lekcji czy sprzątania. Każdy z nas przemienia się w potwora. Niestety.
Świat został tutaj pokazany z pozycji
dziecka, Janka. To ważne. Ojciec z domatora z brzuszkiem zmienia się w
małpoluda właśnie w oczach synka. Nie pamiętam innej książki, która tak
organicznie, zmysłowo, obrazowo pokazywałaby to, co dzieje się w psychice
dziecka, po tym jak traci (chwilowo) oparcie w rodzicu. Po przemianie ojca,
świat zaczyna przypominać horror, gdzie na opuszczonego, rozżalonego i
pragnącego zemsty chłopca czyha wiele strachów i niebezpieczeństw. Chłopiec
błąka się po lesie Inaczej-Lepiej, gdzie drzewa „wyśpiewują piosenki, które
brzmią jak pioruny”:
Janku, Janku, słyszysz mnie?Ruszysz w końcu się czy nie?Rób te lekcje, pośpiesz się,bo do garnka wrzucę je!
Tytułowy „mus jabłkowy” to kulinarna
specjalność taty a zarazem ulubiony przysmak Janka, który kojarzy mu się z bezpieczeństwem,
spokojem i miłością. Kiedy więc przykra sytuacja mija w powietrzu znowu czuć
jabłkami.
Ilustracje w książce także są autorstwa
Verplanckego i robią tutaj większość klimatu. Szczególnie udatnie pokazana
została przemiana ojca, którego familiarna, pocieszna postać naturalnie i przerażająco łatwo zmienia w postać
małpoluda-potwora.
W temacie „niderlandzka literatura dla
dzieci” jestem radosnym laikiem, nie wiem jakie tam były nurty, co z czego
wyrosło i kto gdzie postawił milowe kamienie. Czytam i cieszę się z każdego
odkrycia. „Mus jabłkowy’ czytałem wielokrotnie i za każdym razem na
końcu przechodził mnie dreszcz.
/BW/
Cudowne ilustracje!
OdpowiedzUsuńOj, tak!:)
UsuńTo jest po prostu cudowna książka. Kiedy ją czytałam i oglądałam przyszedł mi do głowy tytuł recenzji dla KL Dzieciom - "W lusterku lektury przejrzyj się, rodzicu", bo właśnie dzięki takim książkom można nagle spojrzeć na siebie samego oczami dziecka i zobaczyć tę wredną małpę, która się wydziera i rozkazuje. No i ten strach i zagubienie, które spada na dziecko. Świetnie pokazane, kapitalnie przetłumaczone, ten wierszyk rodem z horroru, aż ciarki przechodzą. W ogóle dużo tu różnych gwałtownych emocji i wiele momentów do przegadania z dzieckiem.
OdpowiedzUsuńMój Kosek boi się ojca jako małpoluda, więc czytamy tylko do momentu jak zaczyna się zmieniać, a potem na końcu jak znowu jest sobą.
UsuńTa zła strona taty wydaje się przerażająca, ale niestety rodzice niejednokrotnie ją przybierają, nawet jeśli później tego bardzo żałuję. Już zapisuję sobie ten tytuł - tym bardziej, że główny bohater nosi imię mojego syna. :)
OdpowiedzUsuńOd razu przypomniała mi się inna historia - tym razem z mamą w roli głównej - "Filip i mama, która zapomniała": http://slowemlukrowane.blogspot.com/2012/01/filip-i-mama-ktora-zapomniaa.html. :)
OdpowiedzUsuń