środa, 26 października 2016

Przemiana w atrakcyjnych wnętrzach („Praktyczny Pan” tekst: Roksana Jędrzejewska-Wróbel, ilustracje: Adam Pękalski)


Historyjka opowiadana przez Roksanę Jędrzejewską-Wróbel w nowej książce z Wydawnictwa Bajka to wariacja na temat obecny w literaturze dziecięcej od dawna. Ta archetypiczna fabuła traktuje o starszym mężczyźnie (bądź starszej kobiecie), którego żądza zdobycia bogactwa, władzy bądź doskonałości doprowadziła na starość do samotności i w efekcie smutnego schyłku życia. Z okowów tego przykrego żywota wyzwolić go może już tylko zwierzę potrafiące jak wiadomo kochać bezinteresownie, bądź dziecko, które (oprócz bezinteresownej miłości) pojmuje świat w prostych kategoriach i swoim naiwnym, a jednocześnie czystym i pozytywnym spojrzeniem kruszy wszelakie mury. Czyż nie o tym traktuje „Pollyanna” albo „Szaleństwa panny Ewy”? Takie wątki pojawiały się w powieściach Dickensa i pojawiają w setkach familijnych filmów. No zaryzykuję, że w setkach.

 
W „Praktycznym Panu” jest podobnie, chociaż to fabuła krótka, składająca się z kilku wyrazistych scen. Praktyczny Pan pracuje jako urzędnik, ekonomista albo analityk, który nie robi rzeczy szalonych, dobrze czuje się tylko wśród tabelek Excela i łyka pigułki na nerwy. Łyka do czasu kiedy słyszy w radiu, że ludzie w jego sytuacji powinni sprawić sobie… kota. Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw bohater postanawia udać się do sklepu zoologicznego i nabyć zwierzę... Zakończenie można przewidzieć. A jednak przyjemnie czyta się takie historie.
Dobrze, że udało się zamknąć całość w krótkim tekście. Przecież można by to jeszcze pociągnąć, szerzej rozwinąć sztywniacki charakter pana, a potem w pełni pokazać przemianę (podobnie jak np. pokazał Dickens w historii Scrooge’a). Jednak tutaj ten umiar działa moim zdaniem na korzyść. To taka zabawa konwencją podjęta przez świadomą pisarkę, napisana trochę dla odetchnięcia między Florkami. Tak sobie o tym myślę. I tu mógłbym postawić kropkę. Ale tym razem to jeszcze nie wszystko...

A na komodzie książka o Bauhausie i RT-20

„Praktyczny Pan” to bowiem dowód na to jak wielką rolę w literaturze dziecięcej odgrywają ilustracje. Interpretacyjną rolę. Wyobraźmy sobie przez chwilę, że bohater mieszka na polskim blokowisku, za oknami widzi fabryczne kominy, a w pokoju ma meblościankę na wysoki połysk, pseudo-turecki dywan i jelenia na rykowisku. Praktyczny Pan nie mieszka jednak w popeerelowskim bloku...
Czytałem recenzję na blogu Strefa Psotnika, gdzie autorka zdradziła ważną informację uzyskaną podczas rozmowy z ilustratorem Adamem Pękalskim. Pozwolę sobie na cytat:

„(…) odpytałam go o pracę nad książką i okazało się, że kiedy zaczął pracę nad ilustracjami do „Praktycznego pana” już na bardzo wczesnym etapie założył, że będą one nawiązywały do estetyki konstruktywistycznej, przede wszystkim do Bauhausu i do De Stijlu. Oczywiście dlatego, że beznamiętny funkcjonalizm tej estetyki jest wizualnym odzwierciedleniem emocjonalnego chłodu i wycofania, a jednocześnie obsesyjnie pedantycznego charakteru naszego bohatera”.

(link do całej recenzji)

Rozumiem i podziwiam to założenie, ale nie do końca zgadzam z efektem jaki miał wywołać (i wywołał) w książce. Tropów malarskich, architektonicznych i dizajnerskich rzeczywiście na ilustracjach nie brakuje. Modrian, Lissitzky, Bauhaus, Corbu, modernizm, konstruktywizm itd. Według mnie jednak stylistyka, która wychodzi z tego miksu wcale nie jest chłodna i wycofana! Wnętrze mieszkania Praktycznego Pana zostało urządzone starannie i jest utrzymane w pedantycznym porządku, ale czy rzeczywiście brak w nim emocji? Czy jest to wnętrze sztywniackie? Jakoś organiczna stylistyka lat 50. i 60. oraz sztuka neoplastyków nie kojarzy mi się z urzędnikiem-mizantropem i starym kawalerem? Dla mnie jest świadectwem orientacji w świecie sztuki i dizajnu. Bardziej praktycznie byłoby gdyby bohater miał w pokoju szafę Komandora i wielką zamrażarkę w kuchni, gdzie by mieścił gotowe dania na tydzień! Czy komoda w modrianowskich kolorach jest nudna i uporządkowana? A owalny stolik czy jest praktyczny? Oj nie wiem…

Czyż to aby nie Ant Chair?


Zostawmy jednak autorskie założenia. Pewnie jeszcze o nich z czasem, tu i ówdzie, usłyszymy. Popatrzmy na ilustracje. Wynika z nich, że wydarzenia rozgrywają się w Nowym Jorku albo innym amerykańskim mieście. Pokazana architektura (a także ubiór PP) zostały tak dobrane, że spokojnie możemy przenieść akcję do lat 50./60. No a w mieszkaniu... Jego wnętrze urządzono ikonami wzornictwa światowego i polskiego (lub wariacjami na temat tych ikon). Szukanie dizajnerskich tropów jest równie ciekawe, co czytanie książki (choć to zabawa raczej dla dorosłych). Ja trochę poszukałem, ale oczywiście nie znalazłem wszystkiego. Według mnie nie są to sprzęty bezemocjonalne. Spójrzcie sobie na Patynę, na WysokiPołysk, na te wszystkie grupy fb, gdzie ludzie śledzą wyrzucone na śmietnik stare meble („Uwaga, śmieciarka jedzie”) – zapewniam was, że są tam emocje, a nierzadko wyznania miłości do starych mebli czy ceramiki.

Po prawej żółta wersja RM58

Napisałbym, że sprzęty w mieszkaniu PP mają stylistykę typową dla lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, ale to nie do końca prawda… Może po prostu przeczytajcie:
Żółty fotel PP o organicznym kształcie przypomina zaprojektowany w latach 60. przez Romana Modzelewskiego fotel RM58. Mebel nie wszedł wtedy do masowej produkcji, ale dzisiaj jest tworzony przez Vzór (popatrzcie sobie jak wygląda i ile kosztuje). Stół to wariacja popularnego stolika kawowego, zwanego „nerką” albo słynnego stolika pomocniczego produkowanego przez spółdzielnię „Ład” (1956) według projektu Hanny Lachert.
Klepsydryczne krzesła w poczekalni weterynarza przypominają Ant Chair zaprojektowane w 1951 roku przez Duńczyka Arne Jacobsena (wariacja raczej o wersji z 1955 roku, bo ta 4 lata wcześniejsza miała 3 nogi). Lampa na biurku przypomina kultową Anglepoise, produkowaną od 1932 przez firmę Terry Spring Company według projektu George Cawardine’a. Natomiast radio tranzystorowe stojące na komodzie (też charakterystycznej dla lat 60., pomalowanej w kolory Modriana, ale też słynnego Czerwono-Niebieskiego Krzesła Gerrita Rietvelda) – to wierne odtworzenie radia RT-20 zaprojektowanego w 1961 roku dla firmy Braun przez Dietera Ramsa.

Na marginesie powyższego, niezbyt składnego wywodu na tematy wnętrzarskie, chciałbym tylko zaznaczyć, że wiedza o historii światowego i polskiego dizajnu nie jest wśród dzieci i młodzieży (ale też Polaków) wiedzą zbyt powszechną (no był D.E.S.I.G.N. Mizielińskich), tym bardziej warto czasem ją promować. To trochę ironia losu, że robi to facet w pulowerze, z zaczeską.

/BW/

Share:

5 komentarzy:

  1. Książka jest świetna! Mamy ją i bardzo polecamy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ się dokształciłam po tej Twojej recenzji! Bardzo mi się podobają wnętrza mieszkania Praktycznego pana, ale nie do końca umiałam je nazwać. A tu proszę. Nie ma to jak fachowym okiem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, nie czuję się fachowcem od dizajnu, co najwyżej młodym adeptem;) Trochę poszukałem po książkach i tyle. Trochę się obawiam, co by było gdyby przeczytał to prawdziwy fachowiec...

    OdpowiedzUsuń
  4. EEeejj, jaki Nowy Jork? Amerykańskie miasto?!
    To przecież współczesny singiel ze stolycy... z odpowiednio modnym wnętrzem (chyba)... ;)
    (ten pejzaż za oknem to nie Wa-wa?)
    I proszę, co robi ilustracja...

    PS. czyżby pokazując wpisanie się tego tekstu w motyw literacki podkręcasz jego wartość?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to nie jest polska architektura, tak samo patrząc na park, przez który przechodzi PP mam amerykańskie skojarzenia...
      Co do wartości - sam fakt, że ten motyw został wykorzystany z pewnością jej nie podkręca, dla mnie ilustracje są tutaj na pierwszym miejscu, wyróżniają się, tekst jest dodatkiem, niestety.

      Usuń

Chcesz coś dodać? Śmiało!