poniedziałek, 14 listopada 2016

Chapeau bas! („O! Kapelusz!” tekst i ilustracje: Jon Klassen)


Na pierwszy rzut oka wydaje się to niezwykle proste. Bierzemy dwa żółwie wyrażone w kolorach ciemnych, jeden biały kapelusz, ze trzy kamienie, dwa kaktusy, trzy rodzaje nieba (szare, lekko brązowe i nocne), wrzucamy do tego pomarańczową kulę słońca i co ważne nie zapominamy o oczach – białych, w kształcie migdałów z czarnymi kropeczkami. Akcję umieszczamy w miejscu uniwersalnym, choćby na pustyni jaką znamy z westernów (wszak i kapelusz może być zarówno farmerski, jak i kowbojski). Tak przygotowane elementy rozkładamy oszczędnie po stronach i doprawiamy kilkunastoma zdaniami fabuły pamiętając, żeby emocje rozgrywać przede wszystkim w żółwich oczach. 



Rzeczywiście wydaje się proste. Sęk w tym, że proste wcale nie jest. Gdyby było każdy mógłby zostać Jonem Klassenem, co na szczęście jest niemożliwe. Kanadyjski pisarz i rysownik stworzył swoją książkę według zasady Miesa van der Rohe „less is more”. Mniej znaczy więcej. Wydaje mi się, że proste historie mają niezwykłą właściwość przyciągania złożonych myśli. Proste historie są jak nie do końca zapisane księgi. Dopiski i kontynuacje pochodzą zwykle od czytelników. Dlatego mam nadzieję, że nie będziecie mi mieć za złe, że nie zdradzę żadnego fragmentu fabuły „O! Kapelusz!” (Wydawnictwo Dwie Siostry). Chciałbym napisać jednak, że jest to książka o tym, że przyjaźń to wyzwanie, o tym że chęć posiadania potrafi niekiedy w całości zawładnąć naszymi myślami, a także o tym (tutaj przymrużam oko), że sen jest lekarstwem na wszystko.



Gdyby tej historii o dwóch żółwiach i kapeluszu byłoby to do czegoś potrzebne, to chętnie stworzyłbym na jej cześć jakiś pochwalny panegiryk. A najlepiej trzy: bo ma zasługi zarówno na polu tekstowym, ale też ilustracyjnym i tekstowym. Tymczasem jedyne co mi przychodzi w tej chwili do głowy (a raczej z głowy) to jakże tutaj pasujący francuski zwrot: chapeau bas! 

/BW/

Share:

5 komentarzy:

Chcesz coś dodać? Śmiało!