niedziela, 20 listopada 2016

Niewielkie różnice („Doris ma dość” tekst i ilustracje: Pija Lindenbaum)


Nie wiem czy to dobry pomysł, żeby zaczynać recenzję książki dla dzieci odwołaniem do „Pulp fiction” Quentina Tarantino? Jednak zawsze musi być ten pierwszy raz. Zapewne ci, którzy oglądali PF pamiętają scenę, naśladowaną potem w milionie innych filmów, w której Jules i Vincent Vega jadąc samochodem rozmawiają m.in. o tym, że w Europie jest to samo co w USA, ale inaczej się nazywa i przez to jest bardziej „elitarne”... Pada tam określenie „little differences”, niewielkie różnice. Że właśnie w nich tkwi (według Vincenta) przewaga tego, co europejskie.
Właśnie ta scena przypomniała mi się kiedy czytałem z moimi dziećmi „Doris ma dość” Piji Lindenbaum (Wydawnictwo Zakamarki). Wyobraziłem sobie samego siebie, siedzącego na fotelu pasażera, z kolczykiem w uchu i włosami do ramion.
- Wiesz co zwraca moją uwagę w książkach Piji Lindenbaum?
- Co?
- Niewielkie różnice.


Kiedy czytaliśmy historię małej Doris, która nie chce iść na przyjęcie urodzinowe w nielubianej sukience (chce w stroju marynarskim), a zamiast tego pragnie bawić się w piaskownicy – myślałem właśnie o tych drobnych, małych różnicach, które sprawiają, że ta historyjka ma swoją specyfikę. Jest przecież charakterystyczna, każdy rodzic taką lub podobną zna z własnego doświadczenia, a i przedstawiono takich historyjek w książkach niemało. Jednak u Lindenbaum brzmi ona inaczej, ciekawiej, bardziej zastanawiająco. Dlaczego? Właśnie dzięki niewielkim różnicom. Kryjących się w drobiazgach.



Po pierwsze tekst pokazuje sposób myślenia małej dziewczynki, ona jest tutaj narratorem, opowiadaczem, autorka oddaje głos dziecku. Dzięki temu narracja nie jest kompletna, a wielu rzeczy dowiedzieć się trzeba z ilustracji albo próbować domyślić samemu. Na przykład skąd rozdrażnienie małej dziewczynki? Czy wynika ono tylko z narzuconej wizyty i stroju? A może ma to również związek z tropem (który widzimy na ilustracjach) – że rodzina właśnie wprowadziła się do nowego domu, a tym samym dziecko zmieniło miejsce zamieszkania? Dlaczego Doris wychowują mama i Daniel? Czemu Daniel jest tylko Danielem, a nie tatą? A brat Egon? Dlaczego zawsze jest taki milczący i mało empatyczny? Na te pytania nie dostajemy w tekście konkretnych odpowiedzi. Osobną sprawą jest jeszcze ucieczka, w czasie której Doris przemierza przestrzenie będące kontaminacją miejsc prawdziwych z fantazjami dziewczynki – odwiedza kebab, spotyka duże dziewczyny i panią Musztardę, wreszcie wpada do rowu z cuchnącą wodą... Trochę jak w opisywanym niedawno na blogu „Musie jabłkowym” ucieka w swój własny świat, który jednak szybko przestaje być światem bezpiecznym i przyjaznym. Szybko pokazuje małej Doris swoje prawdziwe, groźne oblicze. Małe dziecko nie potrafi sobie jeszcze poradzić z lawiną emocji. Powinni pomóc mu dorośli, co też się w książce Lindenbaum dzieje.



Autorka doskonale „czuje” dzieci (pamiętamy choćby książki o przygodach Nusi) i opisuje sytuacje konfliktowe, których zrozumienie może bardzo pomóc rodzicom. Naprawdę nie są to słowa na wyrost - wiele przydatnych porad i obserwacji można stąd zaczerpnąć dla siebie. A zatem można by rzec, że niewielkie różnice robią jednak u Piji Lindenbaum różnicę wielką.

/BW/
Share:

4 komentarze:

  1. "Doris" to pierwsza książka Piji Lindenbaum, która kompletnie nie dotarła do mojej czteroipółlatki: abstrakcyjna, wieloaspektowa, trudna. Lindenbaum jest mistrzynią dziecięcej psychoanalizy. W tym wypadku jej talent w pełni mogą docenić chyba tylko dorośli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mojego Kostka ta historia bardzo interesuje, co nie idzie oczywiście w parze z pełnym zrozumieniem. Na tę chwilę rzeczywiście chyba mi przydała się ta książka bardziej...

      Usuń
  2. Mąż dziś czytał dzieciom "Doris" i stwierdził, ze treść tej książki go przerasta (pewnie miał na myśli długie włosy, ale chyba nie tylko to). Pewnie nieprzypadkowo tak dużo tu różowego koloru..;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że kolor różowy został narzucony/jest narzucany przez popkulturę jako ulubiony kolor dziewczynek. Trudno się więc dziwić, że ucieczka Doris przez jej krajobrazy realno-fantastyczne utopiona została w różu. Proszę pozdrowić męża - ja akurat jestem tej książki wielkim fanem:)

      Usuń

Chcesz coś dodać? Śmiało!