piątek, 9 grudnia 2016

Nasza Maja czarodziejka („Klątwa dziewiątych urodzin”, tekst: Marcin Szczygielski, ilustracje: Magda Wosik)


Wydawnictwo Bajka wydaje od kilku lat serię książek autorstwa Marcina Szczygielskiego o przygodach Mai z Warszawy, która razu pewnego dowiaduje się, że jej rodzina nie jest wcale taka zwyczajna jak się jej wydawało. Już ponad miesiąc temu ukazała się w tej serii książka nr 3, czyli „Klątwa dziewiątych urodzin”. Ponieważ jednak nie czytałem tomów poprzednich, zanim zabrałem się za część najnowszą, sięgnąłem po „Czarownicę piętro wyżej” i „Tuczarnię motyli”, żeby być, jak to się mówi, na bieżąco. I tak przeczytałem trylogię, która faktycznie nie jest trylogią, bo ciąg dalszy nastąpi. Trochę się z opisaniem wrażeń po lekturze zbierałem, a tymczasem „Klątwa” otrzymała nagrodę w kategorii literackiej dla dzieci w konkursie Książka Roku 2016 organizowanym przez Polską Sekcję IBBY. Trudno o lepszy powód, żeby wreszcie samego siebie kopnąć w tyłek...



Podziwiam Marcina Szczygielskiego. Przede wszystkim za swobodę z jaką porusza się po literackich gatunkach. I za pomysły. Przygody Mai to powieść dla dzieci w wieku 7-10 lat z elementami fantastyki, ale przecież Szczygielski pisze i dla dorosłych, i dla młodzieży, tworzy wreszcie sztuki teatralne. I jeszcze podziwiam, że mu ta literatura naprawdę wychodzi. Seria z Bajki jest tego koronnym dowodem. Trudno 40-letniego ojca nazwać idealnym targetem dla tego rodzaju pisarstwa, a jednak przeczytałem wszystkie trzy powieści z zainteresowaniem i nie mam poczucia, że zmarnowałem czas. Jeżeli zastanawiacie się co książkowego kupić dziecku w wieku 7-10 lat pod choinkę to polecam z czystym sumieniem.

Na początek trochę o fabule pierwszych dwóch części. W „Czarownicy piętro wyżej” Maja zmuszona jest do spędzenia wakacji w Szczecinie u ciabci – ciabcia nie jest bowiem jej babcią, ale siostrą jej prapraprababci Niny (nie wiem czy wpisałem właściwą liczbę „pra”). Od razu nadmienię, że właśnie te koligacje rodzinne i rodowa nieśmiertelność wprowadzają tutaj spore zamieszanie i stanowią rysę na konstrukcji tego świata (np. nic nie pisze się tutaj np. o babci Mai od strony mamy). Ale ad rem – tom pierwszy określiłbym mianem rozruchowego, w którym pisarz rozstawiał pionki na szachownicy. Elementy fantastyczne są więc tutaj dawkowane stopniowo, a główny punkt ciężkości postawiony został na konfrontacji świata Mai ze światem ciabci. Ciabcia nie zmieniła bowiem nic ze swoich zwyczajów z lat dawnych, dalej ma czarno-biały telewizor, śpi w nocnej koszuli i pranie robi raz na miesiąc gotując wodę w balii. Maja występuje początkowo w roli skapryszonej dziewczynki, która stopniowo adaptuje się do staroświeckiego i fascynującego świata ciabci. I kiedy ta adaptacja zostaje dokonana a Maja zaczyna się w tym świecie poruszać w miarę pewnie, następują wydarzenia fantastyczne, do których oprócz rozmów ze zwierzętami (kot i wiewiórka Foksi podająca się za lisa), pomniejszych czarów rzucanych przez ciabcię zaliczyć trzeba przede konfrontację ze Zdradliwymi Liliami i końcowy seans spirytystyczny.
„Tuczarnia motyli” to już książka napisana ze świadomością świata przedstawionego. Akcja dzieje się to w czasie wyjątkowo śnieżnej zimy (tom I to deszczowe lato, tom III wietrzna wiosna, więc IV chyba „zadzieje” się jesienią...) – Maja przybywa do Szczecina na ferie i musi odnaleźć w pewnej oranżerii porwane Zdradliwe Lilie, bez których ciabcia i Monterowa (jak się okazuje jest trzecią siostrą ciabci i prapraprababci Niny) pozostaną małymi dziewczynkami. Oranżeria zamieszkała jest przez rozumne motyle. W czterech motylich rodach Szczygielski ukrył najważniejsze dwory XIX-wiecznej Europy i zabawa tymi tropami jest tutaj rzeczywiście przednia. W części pierwszej, jak i drugiej bardzo ważna jest postać Niny, wprawdzie nieobecna ciałem, ale okazująca się być głównym odnośnikiem wszystkich wydarzeń.


W recenzji tej skupię się jednak na części najnowszej, świeżo nagrodzonej. Już sam fakt, że nagroda trafiła do trzeciego tomu serii (która chyba szybko się nie skończy) wydaje się nie lada sukcesem. Pisanie jednej książki, stanowiącej całość kompozycyjną, bez wpisywania w jej strukturę dalszego ciągu (bo to wymusza uproszczenia) wydaje się artystycznie bardziej owocne...

Tymczasem zakończenie „Klątwy” zawiera prawdziwy „cliffhanger” i otwiera wiele możliwości kontynuacji. Przecież Nina została odczarowana tylko częściowo i pewnie w kolejnym tomie trzeba będzie dzieła dokończyć. Pojawia się też sugestia, że Maja będzie się szkolić na czarownicę, co według słów ciabci, będzie trwało bardzo długo.
O czym jest „Klątwa”? W największym skrócie: ciabcia, Monterowa, kot, Foksi (i oczywiście Zdradliwe Lilie) przyjeżdżają do Warszawy, żeby wyjaśnić tajemnicę zniknięcia Niny, co wiąże się ze znalezieniem konkretnej cegły przywiezionej do stolicy po wojnie. Treść wypełniają więc poszukiwania, w których pomagają bohaterowie warszawskich legend. Do tego w tle mamy szalejącą nad stolicą wichurę, która daje Szczygielskiemu możliwość nasycenia wydarzeń niewymuszonym humorem - latająca windziarka Kuropatwa, powieść „Zaraza miłości”, rewizje warszawskich legend, uważam że to się udało i zostało ciekawie przez pisarza rozwinięte. Bohaterowie także już „okopali się” na swoich pozycjach – Monterowa jak zawsze jest zgryźliwa, aczkolwiek ma dobre serce, ciabcia to ostoja rozsądku, Foksi (w tomie II jej nie było) jest jeszcze bardziej denerwująca, a Maja, która rozsmakowała się już w swoim realistyczno-fantastycznym życiu jest bardzo zdeterminowana, żeby szybko rozwiązać zagadkę. Akcja toczy się wartko i śledzenie perypetii bohaterów daje dużo niegłupiej rozrywki i zabawy.

Ale kiedy książka dostaje ważną nagrodę, a konkurs Książka Roku IBBY swoją renomę już ma, wypada jeszcze dodatkowo zapytać: dlaczego akurat „Klątwa dziewiątych urodzin”? Przyznaję, że z nominowanych pozycji czytałem tylko „Praktycznego pana”. Wydaje mi się jednak, że wybór jury można odbierać jako nieco zachowawczy. Nie czytałem książek, ale czytam recenzje (na Poza rozkładem) i wiem, że są tam np. pozycje traktujące o uchodźcach. Temat super ważny dzisiaj i sam chętnie bym go moim dzieciom przybliżył dzięki literaturze. Tymczasem trzeci tom serii Szczygielskiego to dobrze napisana przygodówka, jednak od książki stawianej na piedestał oczekiwałbym czegoś więcej. Zastanawiając się nad tym wszedłem na polską stronę IBBY i przeczytałem tam, co brane jest pod uwagę przy ocenie literackiej wartości nominowanych:

(...) zdecydowaliśmy się na kryterium wysokoartystyczne. Bierzemy pod uwagę jakość tekstu literackiego, to, czy jest dobrze napisany, czy narracja jest interesująco poprowadzona, czy świat przedstawiony i jego bohaterowie nie są wtórni i banalni.

A jeżeli tak to wszystko okay. Nagroda trafiła tam gdzie trafić miała. Tylko czy aby przymiotnik „wysokoartystyczne” nie ma szerszego znaczenia?
 
PS. Korzystając z okazji chciałbym jeszcze dodać, że nie podoba mi się jak Magda Wosik rysuje ciabcię i Monterową:)

/BW/



Share:

2 komentarze:

  1. A mnie się właśnie wydaje, że obecnie zbyt duży nacisk położony jest na temat. Tendencję do nagradzania za ideę, za trudne i koniecznie kontrowersyjne tematy można zobaczyć w zasadzie w każdej możliwej dziedzinie, nie tylko w literaturze. Jestem wielką fanką dziecięcej twórczości Szczygielskiego już od lat. W tym roku większe wrażenie zrobił na mnie "Teatr niewidzialnych dzieci", ale to prawdopodobnie znowu zasługa trudnego tematu. Dlatego tym bardziej cieszy mnie zwycięstwo "Klątwy...", która jest po prostu rewelacyjną powieścią, z oryginalnym uniwersum, napisana po mistrzowsku. Też nie czytałam wszystkich nominowanych pozycji, ale trochę czytam i do Szczygielskiego wszystkim bardzo daleko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyt duży nacisk na temat... Ja mam obserwacje trochę odmienne, ponieważ wydaje mi się, że w wielu przypadkach literatura dla dzieci jest rozgrywana ilustracjami i rymem, podczas gdy temat, a nawet sens, stanowi sprawę drugorzędną...

      Nie jest to zresztą jakikolwiek przytyk do powieści Szczygielskiego. Jestem wielkim fanem tego cyklu, ale wydaje mi się, że jego siła właśnie nie w tworzeniu uniwersum, ale w niewielkim zmianach w uniwersum wszystkim znanym (i to nawet w "Tuczarni motyli")...

      Usuń

Chcesz coś dodać? Śmiało!