Zacząłem się ostatnio zastanawiać czy śmieszyły mnie kiedyś komiksy… Czy czytając, lata świetlne temu, „Kajka i Kokosza”, „Tytusa, Romka i A’Tomka”, przygody Kleksa albo komiksy Tadeusza Baranowskiego kiedykolwiek się zaśmiałem? I nie żeby tam nie było odpowiednich obrazków i dialogów! Baranowski skrzył się przecież humorem słownym i sytuacyjnym, w Tytusie też było sporo „volens nolens kraplaków”, a i u Christy humor nie kończył się na mirmiłowskim „posadźcie orchidee na moim grobie”. A jednak nie pamiętam, abym prychnął kiedyś śmiechem… Przeżywałem, czytałem po kilkanaście razy, gapiłem się na te obrazki, na te łażące na drugim planie u Chmielewskiego świnki i napisy „Toto buduje stadiony”, ale żeby się śmiać to chyba nie…
Pełno tutaj zabawnych analogii przenoszących zwyczaje człowieka w świat zwierzęcy, które pozwalają nam ludziom (ho, ho) przejrzeć się w zwierciadle satyry. I teraz pora na wyznanie: nie spodziewałem się, że kiedykolwiek jeszcze rozbawią mnie żarty z wykorzystaniem sztucznych rzygów. A jednak. „Sztuczne rzygi” proszę ja was, to nasz ulubiony kawałek. A raczej Kostka, który nauczył się go na pamięć i przeczytał babci przy stole. Ja osobiście mam więcej ulubionych – choćby ten o babci, która zabrała wnuka i jego kolegę (najlepszym kumplem Ariola jest prosiak Ramono) do kina na film o Superkoniu (Superkoń nas wszystkich broń!), ten o wybieraniu pieniędzy z bankomatu przez tatę Ariola czy o lekcji wuefu, podczas której uczniowie skaczą wzwyż.
Tak, śmiałem się czytając „Ariola”.
/BW/
PS. Po raz pierwszy chciałbym podziękować Poczcie Polskiej, że nie doręczyła przesyłki na czas. Wysyłam do was pięć tysięcy policjantów z bombami atomowymi.
Ariol. Wszyscy jesteśmy osiołkami
tekst: Emmanuel Guibert
rysunki: Marc Boutavant
Adamada
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Chcesz coś dodać? Śmiało!