niedziela, 22 stycznia 2017

, , ,

Rymowane prózki (i rymowana recenzja)




Napisać dziś chciałem recenzję wierszyków, które czytam wieczorem ku radości mych smyków. Tak mało sensownych rymowanek w książeczkach, że nie pomoże nawet zapalona świeczka. Z taką zwykle szukam niebanalnych rymów, a efekt poszukiwań porównałbym do dymu. Co do nieba leci opuszczając ziemię, a efektem jest tylko nieznośne kaszlenie. Lecz o smoku być miało, a ja piszę o smogu. Bo czytanie „Bajeczek” ma cechy nałogu. Jak już zacznie się czytać, po prostu się tonie. W takim razie gdzie meta? Na ostatniej stronie. Bo Dorota Gellner rymy składać umie, nawet w tak standardowym bajkowym kostiumie. Występują między innymi smok, kot i królewna – sporo możliwości dla twórczego drewna. Bohaterów jest więcej, wszystkich nie wymieniam, z racji niemałego ich tu obłożenia. „Zamkowe bajeczki” to rymowane prózki, a w każdej występują dwie lub trzy osóbki. Bywa, że i cztery, czasem tylko dwie. Ma to jakieś znaczenie? Oczywiście nie. Jednak dzieje się sporo i nie brakłoby racji, gdybym nazwał te utwory „wierszykami akcji”. Rym się w tekstach bez przerwy jak koronka plecie, a jednak z sensem opowiada o tym dworskim świecie. Nawet nie przeszkadzają mi liczne zdrobnienia. Bo mają w tym świecie swoje do zrobienia. To taka zabawa, radosne pisanie, które łatwo spamiętać, reagować na nie. Łatwo je powtarzać, trudniej naśladować. Dowód? Ta recenzja, którą chcę zmajstrować. Ilustracje Ewy Poklewskiej-Koziełło? Sukces niczym pod Grunwaldem osiągnął Jagiełło:) Idealnie pasują, są i kolorowe, i bardzo sympatyczne i bardzo... bajkowe. Zatem podsumujmy, co w rymów topieli, uciekło recenzentowi niczym smok z kąpieli. Lekki humor, uciecha i trafione rymy – nieprędko tę książeczkę na półkę złożymy. Jedną widzę przyczynę takiego działania, że rozpadnie się od zbyt częstego czytania.

/BW/


Zamkowe bajeczki
tekst: Dorota Gellner
ilustracje: Ewa Poklewska-Koziełło
Bajka




Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Chcesz coś dodać? Śmiało!