wtorek, 28 marca 2017

, , ,

Książka pierwszej potrzeby


Takich książek mieszkańcy Rzeczypospolitej Polskiej potrzebują jak kania dżdżu. Tymczasem droga „Wspólne nie znaczy niczyje” do mainstreamu nie była wcale prosta - książka swój żywot rozpoczęła bowiem jako pozycja wydana na potrzeby poznańskiego samorządu, co jak wiadomo nie przyczynia się do ogólnopolskiej sławy. Słyszałem też od autora, że nawet losy jej zawartości były burzliwe i pojawiały się próby ingerencji. Dlatego trzeba nazwać cudem, że książka brzmi i wygląda jak teraz. Zapewne niewielu czytelników mogło się z nią zapoznać w pierwszym wydaniu. Na szczęście druga edycja ukazała się w Narodowym Centrum Kultury. Mam nadzieję, że wydawca będzie robić tej książce mega-promocję. Trzeba o niej pisać, ustawiać na wystawach księgarni, polecać do bibliotek, wpychać ją każdemu do torby, plecaka i głowy.

Ogromnych i niestety często niekontrolowanych, przeobrażeń architektonicznych i urbanistycznych naszych miast doświadczamy na co dzień. Jesteśmy już w punkcie, w którym chowanie głowy w piasek jest po prostu niemożliwe. Musimy zdać sobie sprawę (i uświadamiać dzieciom), że przestrzeń, w której przebywamy ma na nas wielki wpływ. Nie jest tylko czymś zewnętrznym, oglądanym zza szyby domu czy mieszkania. Przestrzeń przenika do naszego wnętrza, determinuje nasze samopoczucie i nasze życie. Tę przestrzeń zostawimy w spadku kolejnym pokoleniom. I naprawdę wiele możemy zrobić z nią sami. Tymczasem wciąż zbyt często jesteśmy tylko biernymi obserwatorami jej przemian.

 


 


To chyba pierwsza książka dla młodych czytelników (i słuchaczy) napisana przez polskich autorów, która problematykę przestrzeni publicznej, architektury i urbanistyki wykłada nie w postaci pseudo-edukacyjnego podręcznika, koślawego wiersza czy leksykonu, ale w formie całkiem zgrabnej fabularnej historii. Można to dziecku przeczytać i liczyć, że zrozumie sposób myślenia Wojtka i jego siostry Marty. Nie jest to infantylne, przefantazjowane, przebajkowane, nie jest nudne i nawiązuje do dobrych realistycznych wzorów nazwijmy to młodzieżowej powieści podwórkowej. Nie jest to tradycyjna unijna sztywniacka broszura czy rozdawany ze stolika w holu UM folder z kolorowymi pocztówkami, do którego zabłąkali się przypadkowi bohaterowie. Pewnie, że autorzy porwali się trochę z motyką na Słońce, bo pomieszczone tutaj problemy przestrzeni publicznej spokojnie zapełniłyby kilkanaście książek, to jednak jest to próba bardzo ważna. Miejmy nadzieję, że pójdą za nią kolejne. Tak, ta książka dzieje się naprawdę, chociaż samemu trudno mi w to uwierzyć!



Przyznam się od razu, że autorów tekstów do tej książki (trochę) znam. Alicję Szygułę z wpisów na jej blogu W Nieparyżu. Kto czytuje blogi wie, że regularna lektura jakiegoś sprawia, że poznajemy autora, jego podejście do świata. Nieparyż był i jest dla mnie prawdziwym źródłem inspiracji. Nie będę tutaj szerzej tłumaczył dlaczego, każdy kto czyta w internecie o literaturze dla dzieci i trochę kojarzy temat, bez wątpienia przyzna mi rację. Aha – wiem, że pisanie o książkach to inna rzecz niż pisanie książek. Tym niemniej uważam, że Alicja Szyguła (mimo kilku wątpliwości, o których dalej) wyszła z tego starcia obronną ręką.

Kubę Głaza poznałem przy okazji ostatniej Budmy 2017, gdzie prowadził debatę o społecznej odpowiedzialności architekta (byłem już na kilku tych debatach i ta naprawdę się wyróżniała in plus). Rozmawialiśmy potem trochę, jak to się mówi, w kuluarach i naprawdę sensownie i ciekawie potrafi mówić o architekturze, co wśród „krytyków architektury” nie jest wcale takie częste... Nie ukrywam zatem, że fakt iż za książką „Wspólnie nie znaczy niczyje” stoją ludzie, których działaniom z całego serca kibicuję miał pośredni wpływ na ocenę tego wydawnictwa. Ale tylko pośredni. Gdyby się nie udało, powiedziałbym o tym wprost.



Alicja Szyguła opowiada historię mieszkańców pewnej kamienicy w mieście, którzy muszą zmierzyć się z zakusami wyrachowanego inwestora Ewarysta chcącego przez ich podwórko przeprowadzić drogę dojazdową do parkingu zlokalizowanego na pobliskiej działce. Nie mówię, że wszystko mi się tutaj podoba. Tekst jest dosyć krótki, z pewnością dobrze by mu zrobiło więcej oddechu, rozwinięcie niektórych wątków (czuję jednak, że ta skrótowość nie była pomysłem autorów...). Miejscami, szczególnie w dialogach, robi się trochę dydaktycznie – np. rozmowa o przeprowadzce czy planowanej inwestycji na podwórku toczona przy rodzinnym stole przypomina przerzucanie się publicystycznymi argumentami. Alicja Szyguła potrafi jednak „rozbroić” te podręcznikowe fragmenty dodając kolorytu postaciom – inwestor Ewaryst w szarym garniturze porównany do rekina, śpiewająca sąsiadka Kubisiowa i jej pies Fifka, wreszcie relacje między Wojtkiem i Martą. Widzę tutaj dużą dbałość o literacką atrakcyjność tekstu. A do tego, przy pewnej malowniczości, wszyscy bohaterowie są na tyle realistyczni, że można uwierzyć w ich istnienie. Architekt wprawdzie trochę schematycznie ma siwy, rozwiany włos, a na ilustracji Oli Woldańskiej-Płocińskiej obowiązkowo nosi corbusierowskie okulary, trochę z innej historii przeniesiono tutaj niedźwiężczyznę (chociaż to także mogło wynikać z jakichś narzucanych skrótów), sztucznie doklejony wydaje się też fragment o tramwaju Helmucie.

Kuba Głaz też dobrze sobie poradził, jego teksty fajnie nawiązują do historii Wojtka, są napisane ze swadą i humorem. Warto może też zdradzić, że teksty dla dorosłych umieszczone zostały na skrzydełkach, które otwieramy kiedy chcemy pogłębić swoją wiedzę na takie tematy jak plany miejscowe, grodzone osiedla czy samochody w mieście.

I do tego kolorowe ilustracje Oli Woldańskiej-Płocińskiej na dużych prostokątnych stronach wyglądają naprawdę imponująco, mają w sobie siłę obrazów, ale potrafią też zachwycić detalem. Pięknie prezentują opisywana przestrzeń, kiedy trzeba są metaforyczne, kiedy trzeba realistyczne.

Ludzie, czytajcie tę książkę dzieciom póki jest!

/BW/


Wspólne nie znaczy niczyje
tekst: Alicja Szyguła i Jakub Głaz
ilustracje: Ola Woldańska-Płocińska
Narodowe Centrum Kultury
 



Share:

2 komentarze:

  1. O, jak miła niespodzianka! Czytam "W Nieparyżu" od dłuższego czasu, więc mam dobre przeczucia co do książki. Właśnie dołożyłem do najbliższego koszyka zakupowego dla "mojej" GBP :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zachęciłem. Książka na wszystkich poziomach jest świetna. Pozdrawiam.

      Usuń

Chcesz coś dodać? Śmiało!