Pod nieco przydługim tytułem „Przygody Tintina reportera „Petit Vingtiéme” w kraju Sowietów” kryje się pierwszy, wydany w roku 1930, pełnowymiarowy komiks o przygodach znanego bohatera stworzonego przez Hergé. Od razu uprzedzam, że dla osób, które znają późniejsze tomy przygód dziennikarza z charakterystycznym sterczącym fryzem (a przede wszystkim dla tych, którzy wspólnie z dziećmi oglądali film Stevena Spielberga) lektura tego albumu może być zaskoczeniem.
Fabuła [komiksu] wbrew pozorom nie była skomplikowana. Główny bohater zamierza odwiedzić Związek Radziecki i skonfrontować mity na temat tego państwa z rzeczywistością.(...) Kraj Rad zamieszkują prawie sami agenci GPU, nieudolnie walczący z głównym bohaterem. Do tego dramaty mieszkańców sowieckiego raju, takie jak aresztowania czy głód, zostały zestawione z kiepskiej jakości slapstickowym humorem. Tintin pokonuje agentów bezpieki, przebierając się np. za ducha, zazwyczaj jednak stosuje wobec nich przemoc. W końcu udaje mu się uciec z Kraju Rad do Belgii, gdzie demaskuje zbrodnie komunistycznego reżimu.
Tintin z psem Milusiem podróżują przez Europę i Rosję środkami lokomocji, które akurat im się nawiną pod rękę, posiadając przy tym niezwykłą (wręcz superbohaterską) zdolność wychodzenia obronną ręką z wszelkiego rodzaju przeciwności losu (np. kichnięcie Tintina wyłamuje kraty). W albumie obserwujemy serię następujących po sobie pościgów, strzelanin, bijatyk i wybuchów. Nie posiadając szerszej wiedzy łatwo wyobrazić sobie Kraj Rad jako siedlisko oferm i nieudaczników. Chyba nie muszę nikogo dzisiaj przekonywać, że jest to wrażenie mylne. Zresztą sam Hergé nie był ze swojego wczesnego dzieła zadowolony, pierwsze wznowienie miało miejsce dopiero w roku 1973.
Słowo o stronie graficznej. Komiks jest czarno-biały, a Tintin i Miluś nie występują tutaj jeszcze dokładnie w takiej postaci w jakiej stali się znani na całym świecie. Widać, że rysownik dopiero uczył się ich rysować, niektóre kadry są bardzo szkicowe, chwilami wręcz robocze i generalnie dla dzieci przyzwyczajonych do komiksów kolorowych warstwa graficzna przedstawia się tutaj mało atrakcyjnie.
Ten blog dotyczy głównie książek przeznaczonych dla dzieci i młodzieży. Patrząc przez ten pryzmat na pierwszy komiks o przygodach Tintina: dzieciom bym go nie polecał, a zachęcał do lektury najszybciej czytelników w wieku licealnym, jako uzupełnienie do lekcji historii dotyczących sytuacji w Europie przed wybuchem II wojny światowej.
/BW/
Przygody Tintina reportera „Petit Vingtiéme” w kraju Sowietów
tekst i rysunki: Hergé
Egmont
Starszy jest fanem Tintina i nie sądzę bym odwiódł go od myśli o zakupie chyba jedynego (oprócz albumu z artami), zeszytu, którego nie ma w kolekcji. Jak i jego lektury. 12latek pewnie skupi się na przyswajaniu "następujących po sobie pościgów, strzelanin, bijatyk i wybuchów", ale co tam. Może kiedyś przeczyta "jako uzupełnienie do lekcji historii dotyczących sytuacji w Europie przed wybuchem II wojny światowej" :)
OdpowiedzUsuńPS. Szkoda, że czytam wpisy na "swoich" blogach ze sporym opóźnieniem i Tintin nie załapał się na wczorajsze zakupy :(