piątek, 7 kwietnia 2017

, , , , ,

Od Homera do laktozy

Kostek ma koleżankę Helenę i ostatnio w czasie treningu dżudo trener zwrócił się do niej Helena Trojańska. Miał to być pewnie żart – swoją drogą mało zabawny dla posiadaczy imion, które utrwaliły się w tradycji, języku czy popkulturze wraz z jakimś automatycznie wypowiadanym „dalej”. Nie uszło to jednak uwagi mojego syna, który po powrocie do domu zapytał:
- Tato, a kto to jest Helena Trojańska?
- No wiesz synu – Helena była żoną Menelaosa, króla Sparty.
- Sparty, to dlaczego Trojańska?
- Do Troi porwał ją Parys.
- Parys?
- Zwany Aleksandrem. Syn Priama, króla Troi.

Wiem, wiem – nie zdałem egzaminu z tłumaczenia dziecku kim była Helena Trojańska. Ale powiedzcie jak wytłumaczyć to doskonalej? Przecież nie sposób opowiedzieć o tej postaci, bez przytoczenia kilkunastu dodatkowych imion, miast i rodzinnych zależności. Plus jest taki, że jeśli dziecko już to wszystko zapamięta – pozna sporą część mitologii greckiej... Zdjąłem z półki Parandowskiego i zacząłem czytać fragmentami, ale Parandowski na tym etapie, to jeszcze nie było to... A tymczasem niespodzianka, szczęśliwy los, promyczek z nieba! W egmontowskiej serii „Czytam sobie. Mity” ukazała się „Troja. Historia upadku miasta” Zofii Staneckiej. Nie znałem wcześniej tej serii, ale w sumie dopiero zaczynamy przygodę z czytaniem, więc moment na jej odkrycie był całkiem trafiony. Od razu napiszę, że uważam tę serię za świetną – teksty dobrze napisane, ilustracje ciekawe. Jeśli miałbym wskazywać potomków serii „Poczytaj mi mamo” to „Czytam sobie” wymieniłbym jako pierwsze.




Niemal rzuciłem się na tę książeczkę, chcąc zobaczyć jak z problemem, z którym zderzyłem się w wyżej przytoczonym dialogu, poradziła sobie pisarka. I muszę przyznać, że zostałem pozytywnie zaskoczony (także ilustracjami, przy tworzeniu których Piotr Fąfrowicz inspirował się zdobieniami amfor). Wprawdzie liczba postaci wcale się nie zmniejszyła, ale Zofia Stanecka znalazła sposób, żeby zaprezentować tę historię przejrzyście i ciekawie. Rozpoczyna nieco pacyfistycznym, krótkim wstępem o wojnie (to w zasadzie klamra, bo w zakończeniu do tych rozważań powraca), i zaraz potem przechodzi do właściwej historii. Pojawiają się tutaj pewne niedomówienia i pominięcia (np. Hekabe śni okropny sen, ale już nie dowiemy się, że śniło się jej, że urodzi płonącą żagiew - co jak wiemy pozostaje w istotnym związku z całością historii), są to jednak działania konieczne. Inaczej całej tej treści, w krótkiej książeczce nie udałoby się pomieścić. Podsumowując: zgrabne i na pierwszy kontakt z historią wojny trojańskiej w sam raz. Z pewnością do wersji Zofii Staneckiej będziemy w przyszłości jeszcze nie raz wracali. Aha jedno zdecydowane veto – „Iliada” Homera nie jest poematem!. Eposem, epopeją to i owszem, ale poemat to jednak inny gatunek literacki.



Druga czytana przez nas książka z serii „Czytam sobie. Nauka” to „Cuda z mleka. Pankracy i Tatarak na tropie bakterii” Justyny Bednarek. Autorkę znamy i cenimy przede wszystkim za „Skarpetki”. Tutaj funduje nam mini-wersję „Interkosmosu” (był taki film w 1987 roku, zapewne niektórzy go pamiętają). Chłopiec Pankracy i profesor Tatarak wyruszają pomniejszonym uprzednio stateczkiem w głąb butelki kwaśnego mleka, gdzie odkrywają fascynujący świat mlekowych bakterii i przeżywają (kilka) przygód. Autorce udało się zachować proporcje, bo mamy tutaj i trochę emocji i akurat tyle wiedzy, żeby dziecko mogło zapamiętać. Do historii dobrze pasują „poplamione” ilustracje Marzki Dobrowolskiej (inspirowała się preparatami oglądanymi pod mikroskopem), dodają tej opowieści dodatkowej energii.

A zatem na podstawie dwóch opisanych książeczek przyznaję, że seria Egmontu bardzo mi się spodobała (i Kostkowi, który namiętnie ćwiczy czytanie – też), spodobała estetycznie, językowo, ale i praktycznie (jedna sprawa to wspomaganie nauki czytania, ale na plus też niewielki, wygodny rozmiar i przystępna cena). Z pewnością będziemy ją nadal, jakby powiedział profesor Tatarak, eksplorować.

/BW/


Troja
tekst: Zofia Stanecka 
ilustracje: Piotr Fąfrowicz

Cuda z mleka
tekst: Justyna Bednarek
ilustracje: Marzka Dobrowolska
Emont




Share:

2 komentarze:

  1. Uwielbiam tę serię za to, że jest taka... estetyczna! Poręczny format, dobry papier, świetne ilustracje, przejrzyste rozplanowanie wnętrza. I za naklejki motywacyjne :)

    OdpowiedzUsuń

Chcesz coś dodać? Śmiało!