piątek, 8 grudnia 2017

, , ,

Marzenia królika ("Aksamitny Królik czyli jak zabawki stają się prawdziwe", tekst: Margery Williams, rysunki: William Nicholson)


Kiedy spojrzałem na okładkę „Aksamitnego królika” to pomyślałem sobie, że pewnie zaraz przeczytam jakąś wiktoriańską historyjkę o gadającym króliku, który wpada w tarapaty, po to żeby całość zakończyła się dydaktycznym morałem. Tymczasem klasyczny utwór Margery Williams wydany w roku 1922 daleki jest od interwencyjnego dydaktyzmu. Należy go traktować raczej jako filozoficzną przypowieść o życiu, w której rozważa się kategorię „prawdziwości”. 



Marzy o niej zabawka, Aksamitny Królik podarowany małemu chłopcu pod choinkę. Niech was jednak nie zwiedzie ten świąteczny wstęp – to nie jest żadna tam historia świąteczna. W tej książce jest kawał prawdy także o współczesnym świecie (nie tylko świątecznym) i konsumpcjonizmie. Niby rok 1922, a tak jak dzisiaj - pokoje dzieci pękają w szwach od zabawek (że były to pewnie pokoje dzieci z zamożnych rodzin to inna sprawa…). Pękają, ale wciąż pojawiają się zabawki nowe i nowe, a te dopiero co nowe, trochę starsze i stare zostają szybko zapomniane i muszą zadowolić się zacisznym miejscem w kącie szafy. Oj znamy to, znamy. W szafie słuchają opowieści Zamszowego Konia, który poznał co to znaczy być prawdziwym. Według niego status prawdziwości może nadać zabawce człowiek, który wypowie magiczne słowa „jesteś prawdziwy”. Konia niegdyś to spotkało, a dzisiaj żyje tymi dawnymi emocjami, rozpadając się ze starości. Aksamitny Królik, który od razu z mikołajowej skarpety trafił do składziku zabawek „na potem”, uważnie słucha wynurzeń Konia. Jawią mu się one jako nieznany, trudny do pojęcia kosmos. Jednak pewnego dnia, trochę przez przypadek, właśnie on staje się ulubioną zabawką chłopca. Teraz sam przekona się co to znaczy być prawdziwym...


 „Aksamitny Królik” to trochę filozoficzna przypowieść, a trochę wyciskacz łez. Przede wszystkim jednak utwór, w którym rozsądnie dawkuje się realizm i fantastykę. Nie czuje się u Williams fałszywego tonu, przegięcia, jakiejś „coehlozy”, o którą przy takim temacie nietrudno. Jak łatwo przekroczyć tę granicę przekonałem się czytając opis filmu, który powstał na podstawie tej książki. Na wiki piszą tak: „Film opowiada o chłopcu, którego zapracowany ojciec pozostawia pod opieką u babci. Malec czuje się samotny, tęskni za zmarłą mamą. Jego życie zmienia się dzięki małemu pluszowemu króliczkowi, który ożywa i razem z Tobym wyrusza na wyprawę pełną przygód do magicznej krainy, w której spełniają się wszystkie marzenia”. Nie oglądałem filmu Landona, ale niech to jest prawda w 50% i tak adaptatorów trochę poniosło…


Reasumując: historia się nie zestarzała, w przeciwieństwie do ilustracji. Skłania do zadawania ciekawych pytań – po prostu klasyka wiecznie żywa! A ponieważ mamy czas prezentowy to śmiało rekomenduję, bo oprócz tego, że treść ciekawa to jeszcze wydanie całkiem porządne. W ogóle to mam ostatnio szczęście do królików. Nie tak dawno pisałem o „Wodnikowym Wzgórzu” Richarda Adamsa, teraz „Aksamitny Królik’ – chyba będę musiał zdjąć z półki „Śmierć pięknych saren”, tam pomiędzy rybami, także jest sporo o królikach.

/BW/

Aksamitny Królik czyli jak zabawki stają się prawdziwe
tekst: Margery Williams
rysunki: William Nicholson
tłum. Barbara Grabowska
Prószyński i S-ka

Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Chcesz coś dodać? Śmiało!