wtorek, 6 lutego 2018

, , ,

Synek ogrodnika ("Nowe ucieczki Cieszka", tekst: Zdenĕk Sverák, ilustracje: Ewa Stiasny)


Zapewne niektórzy pamiętają, że w PRL-u na podmiejskiego ogrodnika mówiło się badylarz. Było to określenie propagandowe, ponieważ prywatna inicjatywa biznesowa była przez władzę ludową tępiona, co jednak nie przeszkadzało takim osobom posiadać sporych majątków i prowadzić życia o statusie wyższym od przeciętnego zjadacza chleba.

Ja jednak najlepiej zapamiętałem przestrzeń, w której działali podmiejscy ogrodnicy. Eh, te smutne, samotne szklarnie stojące na przedmieściach z dostawionymi obok domkami-klockami i kotłowniami. Nierzadko tuż obok takich gospodarstw powstawały osiedla mieszkaniowe złożone z punktowców. Była to taka przestrzeń, w której wieś spotykała się z miastem, na wpół dzika i nie do końca określona. Zabałaganiona, a jednocześnie fascynująca.

Naprawdę ostatnie czego mógłbym się spodziewać to, że taki krajobraz stanie się tłem dla ciekawej literatury dziecięcej. Okazuje się jednak, że nie ma rzeczy niemożliwych, bo oto przeczytałem „Nowe ucieszki Cieszka” Zdenka Svěráka. To się właśnie w takim miejscu dzieje i to jest naprawdę doskonałe pisarstwo.

 
Zdenĕk Sverák to czeski aktor, ale przede wszystkim pisarz i scenarzysta. Pamiętam go z kreacji w „Koli” (także autor scenariusza), oscarowym filmie w reżyserii jego syna Jana. Obaj panowie często ze sobą współpracują – razem zrobili też „Butelki zwrotne”, które kiedyś jakimś cudem pokazano u nas w kinach. Svěrák to zatem dobry aktor filmowy (także teatralny), nie jakiś tam serialowiec, reklamowiec czy inny celebryta. Dobry scenarzysta i jak się okazuje dobry autor literatury dziecięcej.




U nas wprawdzie incydentalnie zdarza się, że aktorzy, piosenkarze czy celebryci piszą książki dla dzieci (czy ktoś im pisze?) – w każdym razie zwykle są to rzeczy słabe, pisane w celu podbicia sprzedaży na znanym nazwisku. Tymczasem Zdenĕk Svĕrák pisze świetnie. Ja nie chcę tutaj generalizować, bo to prawie zawsze jest krzywdzące, ale kilka tych czeskich książek przeczytałem w życiu – Haška, Hrabala, Skvorecky’ego, Pavla, Fuchsa i Topola – niedużo to jest, wiem, ale przysięgam wam, że pisanie Svěráka się w ten styl, tę tradycję pisania wpasowuje. Że o ludziach, realizm, ale ciepło, z dystansem, z takim zachwytem nad codziennością. Pisane jakby od niechcenia scenki z życia, które nagle nabierają jakiejś metaforycznej siły. A przy tym przygody Cieszka są przeznaczone dla dzieci i zawierają delikatne elementy baśniowej cudowności (choćby gadające narzędzia ogrodnicze!).

Cieszko to synek miejskiego ogrodnika. Ma koleżankę z pobliskiego blokowiska o imieniu Katarzynka. Zaangażowanych w swój zawód i niezwykle cierpliwych rodziców (można się od nich uczyć jak rozmawiać i postępować z dzieckiem!). A chaosem i złem tych opowieści jest łobuzisko Hugo. Całości towarzystwa dopełnia inteligentny pies Kwik.





Na książkę Svěráka składa się sześć krótkich opowiadań, z których każde przedstawia osobną historię – „Jak wywieść w pole motyle”, „Olbrzymia kalarepa”, „O tym, jak na dworze była istna lodownia”, „Bal ogrodników”, „O wariackim wietrze” i „Jak Cieszko wybrał się z tatusiem po jemiołę”. Rzecz dzieje się w niewielkim miasteczku, więc w tle dostajemy koloryt mieściny, w której leniwie płynie dzień za dniem, a ludzie mają czas być dla siebie mili.
 

Z pewnością w czołówce moich ulubionych tekstów z tego tomu umieszczę „Olbrzymią kalarepę” o gigantycznym warzywie, które tatuś Cieszka postanawia zgłosić na wystawę ogrodniczą. Goliat (tak nazywa się to monstrualne warzywo) jednak za sprawą Hugona stacza się z wózka, na którym jest przewożony i zaczyna toczyć się ulicą miasteczka. Jest w tym tekście sporo sytuacyjnego humoru – np. Goliat wpycha do dołu umięśnionego kopacza, który jednak był „również drobnym hodowcą i dzięki temu swojemu hobby był bardzo wyrozumiały dla wielkich warzyw”. Takich kawałków, od których twarz mimowolnie rozszerza się w uśmiechu jest tutaj mnóstwo. Z pewnością słowa uznania należą się też tłumaczce Dorocie Dobrew. Te teksty czytają się same. I piszę to właśnie jako Pan Czytacz, który na niejednym zdaniu się wieczorową porą potknął i niejeden akapit rozpoczęty z nadzieją kończył z kropką zawodu. Zatem nawiązując do słów tatusia Cieszka: „Strasznie byście się sfrajerowali, gdybyście nie przeczytali tych opowiadań”. 

/BW/


Nowe ucieczki Cieszka
tekst: Zdenĕk Sverák
ilustracje: Ewa Stiasny
tłumaczenie: Dorota Dobrew

Dwie Siostry 2017


Share:

1 komentarz:

  1. Za każdym razem kiedy gdzieś w odmętach Internetu widzę "literatura czeska", myślę sobie: "Hrabal, powtórka, kiedy???" :). Mam w biblio pierwsze ucieszki, więc popatrzę :)

    OdpowiedzUsuń

Chcesz coś dodać? Śmiało!