Tytuł autorskiej książki Agaty Półtorak jest trochę mylący -
bajki kojarzą się zwykle z fantastycznymi opowieściami. W środku nie
znajdziecie jednak historii słowiańskich bogów, topielców czy panien czeszących
włosy nad wodą. Książka została podzielona na dwie części. Na pierwszą składa
się zbiór fabularyzowanych historyjek, których bohaterami są przedstawiciele
bałtyckiej i nadbałtyckiej fauny. Natomiast druga część to atlas, gdzie
znajdują się tejże fauny rysunki i opisy. Mamy więc do czynienia z pozycją
edukacyjną, która ma pomóc dzieciom w przyswojeniu nazw podstawowych gatunków,
a także zainteresować je nadmorską przyrodą w Polsce. I wreszcie uświadamiać
ekologicznie. Na okładce czytamy, że autorce bliskie są zasady tzw. ekologii głębokiej
z teorią biocentryzmu – znaczy to tyle, że według tych zasad ludzie nie są
traktowani jako najważniejsze istoty na Ziemi, ale jako
jedne z wielu. Abstrahując jednak od podbudowy ideologicznej warto zauważyć, że
najlepiej przyswaja się wiedzę dawkowaną przy okazji i to "przy
okazji" ma znaczenie kluczowe. Szczególnie w książce dla dzieci Ba - jest
najważniejsze! Wszak to nie podręcznik do przyrody! Czy opowiadania w
"Bajkach z dna Bałtyku" są zatem interesujące?
Nie będę ukrywał, że z łączeniem konkretnej wiedzy i
opowieści w książkach skierowanych do dzieci i młodzieży nie mam zbyt wielu dobrych
wspomnień. Przeważnie w starciu wiedzy z fikcją, ta pierwsza dominuje, niczym
nieplewiony chwast na warzywnej grządce. Czy Agacie Półtorak udało się uniknąć,
że tak marynistycznie powiem, mielizn takiego rodzaju pisania? Niestety nie
zawsze. Na przykład kiedy w opowiadaniu "Mewa mewie nierówna" opisuje
cztery gatunki mew to sporo miejsca musi poświęcić na wypunktowanie cech ich
wyglądu, np. kolorów ich dziobów czy nóżek. Znajdziemy analogiczne fragmenty
także w pozostałych tekstach, raz jest ich mniej, innym razem więcej. To są
istotne informacje (ja także z tych, co uważają, że mewa jaka jest każdy
widzi), a jednak skutecznie przypominają, że nie mamy tutaj do czynienia z
bohaterami, które chcemy polubić za indywidualność, ale z przykładowymi,
statystycznymi bohaterami-zwierzętami.
Nie chciałbym jednak, żebyście nabrali przekonania, że to
jest nieudana książka! Autorka potrafi sprawić, aby jej teksty były
interesujące i czytało się je bez zgrzytania zębów. Posługuje się konkretnym, a
jednocześnie bogatym językiem, nie ma tendencji do "przegadywania". Zręcznie
maskuje edukacyjność książki, stara się przedstawiać angażujące uwagę czytelnika
sytuacje (np. konkurs nurkowania, szukanie miejsca na popas, poród w zatoce). Mam
wrażenie, że od początku miała wizję tego tomu i udało jej się tę wizję zrealizować.
Rzeczywiście dała bardzo dokładny przegląd bałtyckiej fauny i założę się, że
wiele dzieci zapamięta po lekturze zwierzęta takie jak omułka, sercówka,
morświn czy krabik amerykański. Z tekstem dobrze koresponduje szata graficzna książki
- stonowane kolory, realistyczne ilustracje. Wybrzmiewają także wyraźnie
ekologiczne poglądy autorki, często zwraca uwagę na nieodpowiednie zachowanie
ludzi obcujących z naturą - czemu trudno nie przyznać racji jeżeli choćby raz w
życiu spędzało się wakacje nad Bałtykiem. Z pewnością jest to potrzebna
książka, przybliżająca dzieciom polskie morze - topielców i panien czeszących
włosy nad wodą proponuję poszukać gdzieś indziej.
/BW/
tekst i ilustracje: Agata Półtorak
Marpress 2018
https://marpress.pl/
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Chcesz coś dodać? Śmiało!