Niestety "Przyjaciel Jol", który ukazał się w
październiku 2018 to jak na razie ostatni kolorowy album przygód Kajtka i Koko
w kosmosie wydany przez Egmont. Seria została zawieszona i nie znalazłem jej w
planach na rok 2019... Nienajlepiej zacząłem tę recenzję więc może pójdę za ciosem
i przypomnę, że kosmiczne przygody marynarzy nie mają szczęścia do kolorowej
edycji - na początku lat 90. podjął się jej sam Janusz Christa.
Wtedy z
zaplanowanych 12 tomów, ukazały się jednak tylko cztery. Obecne wydania jednak
rozszerzono i tak w poprzednim tomie czyli "Twierdzy tyrana" znalazł
się też album "Kosmiczni piraci" (takie tytuły nadawał jeszcze
Christa), a w "Przyjacielu Jolu" część zatytułowana "Fatalny
rozkaz". Kiedyś miały się ukazywać osobno, teraz je połączono (i jeszcze rozszerzono o odnalezione paski z Wieczoru Wybrzeża), co może
powodować u czytelnika konsternację, że tytułowy tyran znika z komiksu po
dwudziestu kilku stronach, podobnie zresztą jak owadohumanoidalny Jol (strona
28 jest jego ostatnią). Lwią część "Przyjaciela Jola" wypełniają tymczasem przygody
Kajtka i Koka na planecie zamieszkiwanej przez dwa zwalczające się klany. Oprócz
tego poznajemy sporo interesująco wymyślonych przez Christę kosmicznych
stworów, a opowieść kończy się przylotem na Oriona, który jak się okazuje nie
jest wcale taką krainą szczęśliwości jak się spodziewaliśmy... Szkoda, że
podziemi do których zjeżdżają bohaterowie nie zobaczymy w kolorze zbyt
szybko...
Całkiem ciekawie rozwija się za to seria Oskar i Fabrycy,
nagrodzona w konkursie im. Janusza Christy. Niedawno ukazał się drugi tom pt. "Dyliżans
widmo" (przypomnijmy, że pierwszy zatytułowany był "Straszne
smoczysko"). Bohaterami są dwaj chłopcy, którzy tym razem są zmuszeni
ubrać na bal karnawałowy obciachowe oldskulowe stroje kowbojów - jak wiadomo
takie postacie popularne były w epoce PRL-u, kiedy za sprawą filmów i książek
(przychylnie odbieranych przez ówczesne władze) rozgrzewały wyobraźnię dzieci
bawiących się na podwórkach w Indian i kowbojów. Czasy się jednak zmieniły i
nasi bohaterowie niechętnie ubierają kamizelki z frędzlami, kapelusze i pasy z
koltami. Okazuje się jednak, że obciachowe przebrania to strzał w dziesiątkę,
ponieważ dzięki nim dostają angaż do amerykańskiego filmu. Wiąże się to z
wyjazdem na prerię w USA, gdzie w scenografii miasteczka z Dzikiego Zachodu
odbywają się zdjęcia. Całkiem niedaleko znajduje się też drugie miasteczko -
zamieszkane przez duchy.
"Dyliżans widmo" nie jest komiksem
doskonałym, ale dobrze się go czyta i zapewnia sporo niegłupiej rozrywki.
Rysowany przez Mieczysława Fijała w stylu, który można określić jako połączenie Morrisa i
Christy, wypełniony sporą liczbą nawiązań do dawnych polskich komiksów, ale też
westernów. Bohaterowie drugiego planu, którzy się w tym albumie pojawiają są całkiem ciekawi i pomysłowo zarysowani - główny mój zarzut to brak indywidualizacji Oskara i
Fabrycego, trudno mi wskazać który jest który i na tym autorzy powinni jeszcze
popracować. Niemniej cieszę się z rozwoju tej serii i wiążę z nią w przyszłości
spore nadzieje. Dobrze, że oprócz komiksów starych mistrzów, możemy dzisiaj
czytać rokujące propozycje ich zdolnych uczniów.
/BW/
scenariusz i rysunki: Janusz Christa
Egmont 2018
Oskar i Fabrycy. Dyliżans widmo.
scenariusz: Maciej Kur
rysunki: Mieczysław Fijał
Egmont 2018
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Chcesz coś dodać? Śmiało!