Kolejna część
monumentalnego dzieła Janusza Christy. Monumentalnego, bo im dłużej je czytam,
tym pod większym pozostaję wrażeniem dla pracowitości i pomysłowości twórcy
Kajka i Kokosza. Na 96 stronach
"Planety automatów" (Egmont) znajdziemy 3 historie.
Pierwsza
odkrywa przed nami specyfikę planety Orion, na którą naszych bohaterów
przywieźli Eta i Naam. Nie będę spojlerował, w każdym razie tytuł uchyla tutaj
potężnego rąbka tajemnicy.
Kolejna
historia przydarza się Kokowi we śnie w czasie kosmicznego lotu i dotyczy
konfliktu dwóch gatunków - ryb i ludzi - które co jakiś czas zamieniają się
miejscami. Ryby wychodzą z morza i chodzą na dwóch nogach (tak!), a ludzie
swobodnie oddychają pod wodą, a potem zmiana. W wyniku wielu perypetii Koko zostaje
narzeczonym córki ludzkiego króla i znajduje sposób, aby zakończyć odwieczny
konflikt. Koko jak to Koko nie przestaje być zadufanym cykorem, a jednak fakt,
że rzecz dzieje się we śnie pozwala mu poczuć się prawdziwym bohaterem. W
momencie powstawania tego komiksu, ta historia mogła być odczytywana
politycznym kluczem.
Wreszcie
historia trzecia (jeszcze w tym tomie nie zamknięta), w której nasi bohaterowie
docierają do... Mirmiłowa. No dobrze, nie jest to gród Mirmiła, ale mieszkańcy
tej planety z trzema księżycami bardzo przypominają tych, którzy zaludnili
potem albumy o przygodach Kajka i Kokosza. Kilkakrotnie miałem coś w rodzaju
deja vu, że co ja do diaska czytam? Gdyby nie wciśnięci w kosmiczne stroje
Kajtek i Koko to mógłbym przysiąc, że śledzę jakiś spin-off o wojach Mirmiła!
Są tutaj dwie antagonistyczne grupy - Łąkole mieszkają w grodzie otoczonym
palisadą, a Burble składają się ze zbrojnych chodzących w hełmach i dzierżących
miecze, mają chełpliwego wodza i układają na jego cześć rymowane wierszyki...
Bardzo to wszystko przypomina relację Mirmiłowian ze Zbójcerzami lub Czarnymi Trójkątami.
Po raz
kolejny podkreślam, że każdy kto interesuje się polskim komiksem powinien czym
prędzej nabyć serię "Kajtek i Koko w kosmosie". Mam wrażenie, że tylko
w tym jednym tomie jest więcej pomysłów niż we wszystkich komiksach, które
corocznie ukazują się jako pokłosie konkursu imienia, nomen omen, Janusza
Christy.
/BW/
Jeżeli kupisz opisywaną książkę (lub inną) za pośrednictwem poniższych linków afiliacyjnych to ja otrzymam z tego niewielki procent. Pieniądze pomagają mi utrzymywać tę domenę. Dziękuję!
Jeżeli kupisz opisywaną książkę (lub inną) za pośrednictwem poniższych linków afiliacyjnych to ja otrzymam z tego niewielki procent. Pieniądze pomagają mi utrzymywać tę domenę. Dziękuję!
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Chcesz coś dodać? Śmiało!