Naprawdę nie rozumiem, co się stało z "Lou!"...
Pierwszy wydany w Polsce tom opowieści obrazkowej Juliana Neela pt.
"Codziennik" (tak naprawdę zawierał trzy zbiorcze części komiksu) był
dla mnie odkryciem nowo wydanej, egmontowskiej serii "Komiksy są
super". Ciekawie poprowadzona obyczajówka, której główną bohaterką była
dziewczynka o imieniu Lou, jej relacje z matką niedoszłą pisarką, zrzędliwą
babcią o dobrym sercu, partnerem matki Ryśkiem nie rozstającym się z kamizelką
z owczej wełny, wreszcie z koleżankami i kolegami. Takich fabuł było wiele, a
jednak Julian Neel dobrze wiedział jak nadać oklepanym rodzinno-przyjacielskim
relacjom nowego sensu i sprawić, że śledzimy losy bohaterów z zapartym tchem.
No właśnie - wiedział.
Albowiem wydana pod koniec zeszłego roku "Struktura
kryształu" (tytuł starego filmu Zanussiego) tego czaru już zupełnie nie
ma. To trzeci integral, który zawiera: dwa tomy komiksowe zatytułowane
"Struktura kryształu" i "Ahoj przygodo!" oraz album
filmowy. Trochę szkoda, że film na podstawie komiksu nie znalazł u nas
dystrybutora, mimo iż liczy sobie już 6 lat (premiera odbyła się w 2014 roku).
Dlatego te filmowe fotki z opisami wiszą trochę w próżni i aż prosi się, żeby
nazwać je "zapchajdziurą".
Skupmy się jednak na komiksie. Lou jest już nastolatką w szczytowej fazie okresu dojrzewania. Młoda bohaterka hojnie szafuje tutaj swoją seksualnością, a Neel udowadnia, że komiksy Milo Manary nie są mu obce. Autor wyraźnie akcentuje erotyzm swojej bohaterki i swobodnie wypowiada się na temat seksu. Jednak leitmotivem obu tomów są kryształy koloru różowego, które nie wiadomo jak pojawiły się na Ziemi. Bohaterowie komiksu interesują się nimi - sympatia Lou, Paweł bada je w kamieniołomach, a jej matka pisarka bierze udział w tajnym projekcie związanym z kryształami. Zdecydowanie pełnią w tym komiksie jakąś rolę symboliczną, a jaką - możemy się domyślić kiedy pewnego dnia znikają... (nie będę zdradzał, ale zawiedziecie się). W każdym razie są one wszędzie. Przestrzeń komiksu jest nimi wypełniona np. wyrastają w miastach, które przypominają często miejsca ze snów lub marzeń No właśnie. Te odrealnione lokacje, w których Neel umieszcza bohaterów powodują, że w przedstawione wydarzenia trudno się zaangażować. Zaginęła gdzieś zdolność autora do obyczajowej obserwacji. Bohaterowie snują się bez celu, a ich spotkania i rozmowy do niczego nie prowadzą.
W albumie "Ahoj przygodo!" Lou odbywa inicjacyjny
trip, który ma jej pomóc odnaleźć i zrozumieć siebie. Nie ma w tym niczego
odkrywczego, czego byśmy nie widzieli choćby w tuzinie filmów o takiej
tematyce. Dziewczyna jeździ w różne miejsca, poznaje ludzi, z którymi wchodzi w
krótkotrwałe relacje. Z kolei relacje, po których należałoby się spodziewać
czegoś więcej czyli te ze znanymi z poprzednich części Pawłem i Tristanem zostały
poprowadzone w mało zrozumiały sposób,
bez krzty dbałości o fabularną koherencję. Trudno mi odpowiedzieć na pytanie w
jakim celu ci młodzi mężczyźni są obecni w życiu Lou. Jak w pełni kupowałem
pierwsze tomy, tak te do mnie zupełnie nie trafiają. Mam wrażenie, że tamte
były dla wszystkich, a te są co najwyżej, jak głosi okładka, dla młodzieży. I
to takiej raczej zaczytanej w Paulo Coehlo, niestety.
/BW/
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Chcesz coś dodać? Śmiało!