Oto książka z wyraźnymi różowymi akcentami na okładce, która
nie traktuje o lalkach Barbie czy kucykach Pony. Ba, traktuje o sprawach bardzo
poważnych, a na dodatek często spychanych sprzed dziecięcych oczu – te sprawy
to choroby i śmierć. Łukasz Kaniewski, (tworzył kiedyś ciekawe czasopismo dla
dzieci „Czarodziejska kura”) w swojej książce „Cholera i inne choroby”
(Poradnia K) zawarł przegląd najbardziej znanych chorób. Wiem jak to brzmi.
Przegląd chorób. Jednak nie są to żadne wypisy encyklopedii, gdzie pełno
trudnych słów i nobliwej łaciny.
Teksty zostały przez Kaniewskiego napisane ze swadą, lekko,
językiem prostym, bezpośrednim, odwołującym się do doświadczenia młodych
czytelników (np. „Rana”). Bezkompromisowość – to dobre słowo na określenie tego
pisania, jest w tych tekstach szczerość, nierzadko połączona z humorem, który
jednak nie przekracza granic przyzwoitości.
Dobrze się to czyta, a mój Kostek słucha bardzo uważnie. Bywa,
że się śmieje (szczególnie przy pewnym fragmencie w tekście o próchnicy…). Jak
dla mnie jest to duży sukces autora. Przecież kolejne rozdziały mają tutaj
tytuły: wszawica, tasiemiec, ospa wietrzna, padaczka, zawał, nowotwór,
próchnica. Zwykle te słowa nie kojarzą się z niczym przyjemnym, a już na pewno
nie z czymś o czym chce się czytać dzieciom przed snem. Kaniewski jednak znalazł
sposób. To dobrze, bo przecież takich książek za wiele nie ma…
Pamiętam (dziś już prawie dziesięcioletnie) książeczki z
Multico „Inwazja wirusów” (2007) i „Wielki napad” (2008) Anny Zgierun z komiksowymi,
popartowymi ilustracjami Anny Niemierko,. Przy czym sam tekst był tam dosyć
skomplikowany, pokazujący organizm jako państwo policyjne (trochę jak w dawnym
serialu „Było sobie życie”), gdzie bakterie chcą dostać się do wnętrza w
przebraniu.
Choroby u Kaniewskiego opisane zostały w niedługich opowiadaniach,
a każde z nich autor poprzedził krótkim wierszykiem. Poetyka tych rymowanych
(choć nie zawsze!) wstępniaków kojarzy mi się z śmieszno-straszną, barokową
poezją księdza Józefa Baki. Oczywiście trudno je porównywać jeden do jednego,
ale posłuchajmy:
Czarne jest czarne i białe jest czarne
Wszystko jest marne i pachnie nieładnie
Smutno jest na dnie („Depresja”)
Ludzka wesz – ludzka rzecz
To się wie!
Każdy może załapać wszy
No, chyba że łysy
Łysy nie („Wszawica”)
Różny jest nastrój tych wierszyków, raz są bardziej zabawne,
to znów mroczne, niektórych nie sposób zrozumieć bez przeczytania opowiadania
(patrz: „Zawał”).
Uzupełnieniem dla opowiadania i wierszyka w przypadku każdej
choroby są ilustracje Karoliny Kotowskiej. Są to proste obrazki (ich stylistyka kojarzy się trochę z paintem), ale doskonale tutaj
pasują ponieważ nie są dosłowne i dokładne - niekiedy nawet metaforyczne (patrz ilustracja powyżej). Fizjologiczną dokładność
rzeczywiście lepiej zostawić do medycznych atlasów, dzieciom wystarcza sugestia.
A więc tak: temat był trudny, wyzwanie zrobienia o nim
książki jeszcze większe, a jednak, panie i panowie, udało się. A nawet jak to mawiał
profesor Wiktor Kuppelweiser: „udało się jak cholera”.
/BW/
Też kilka dni temu zamieściliśmy recenzję "Cholery...". Moja córka zapałała ciekawością do medycyny. Jesteśmy zachwycone tą książką!
OdpowiedzUsuńOczywiście czytałem, dziękuję za komentarz:)
UsuńPamiętam "Czarodziejską Kurę", chyba nawet wciąż mam ze dwa numery. Brakuje na rynku takich pism dla dzieci, jakiejś twórczej alternatywy dla gazetek na licencji bajek z tv.
OdpowiedzUsuńFajny pomysł na książkę, dzieci lubią takie cielesne zagadnienia, nawet jeśli chorobowe. Podoba mi się też sposób, w jaki temat został potraktowany, a najbardziej nieco zjadliwe poczucie humoru autora ;)
I zdroworozsądkowe, antyklerykalne podejście też jest ok:)
Usuń