Picture book mający zachęcać małe dzieci do mówienia. Nasza Księgarnia konsekwentnie wydaje od jakiegoś czasu książki do ćwiczeń logopedycznych, w których potrafi dobrze zrównoważyć cele terapeutyczne z artystycznymi. Tylko tyle i aż tyle (jednak z naciskiem na „aż”). Zauważyłem bowiem, że to zrównoważenie często nie udaje się w wydawnictwach (nie tylko logopedycznych oczywiście) sygnowanych przez różne ośrodki, fundacje czy instytucje, które przygotowują pozycje o wartościowej treści, ale z okropną warstwą graficzną. W „Puciu” jest inaczej, za sprawą Joanny Kłos i jej prostego, czytelnego ilustracyjnego stylu.
Na kartonowych stronach śledzimy opowieść rodzinną – rodzice,
trójka dzieci, pies, kot plus babcia i dziadek na wsi. Rozkładówki
przedstawiają typowe sytuacje z życia – wspólne jedzenie obiadu, wspólne
muzykowanie, spacer po mieście, po parku, wizytę na wsi, w lesie, na dworcu.
Każda z tych sytuacji jest oczywiście doskonałą okazją do usłyszenia
najróżniejszych odgłosów i dźwięków. Wszak o wyrazy naśladujące dźwięki przede
wszystkim tutaj chodzi.
Tekst autorstwa logopedki Marty Galewskiej-Kustry (która dla
NK napisała już kilka logopedycznych książeczek) jest prosty, ograniczony do
zdań trzywyrazowych, natomiast najważniejsze – w tekście zaznaczone boldem – są
właśnie dźwięki i odgłosy. Od razu warto napisać, że nie wszystkie odgłosy
pokazane na obrazkach (w tradycyjnych komiksowych dymkach) znajdziecie także w
tekstach! Dlatego uważnie przyglądajcie się zarówno tekstowi, jak i ilustracjom!
Cóż ja mogę napisać? Według mnie książka doskonale spełnia
swoje zadanie. Nie żebym był jakimś specjalistą, ale czytam „Pucia” już dwa
tygodnie z Matyldą i bardzo ładnie współpracuje – powtarza, pokazuje,
zapamiętuje, a po czytaniu sama przegląda powtarzając ulubione „kawałki”. Kolejny
plus – na starsze dzieci też „Pucio” działa. Na pierwszy rzut oka (i ucha)
fabuła może wydawać się dla nich mało interesująca. A jednak mój pięcioletni
Kostek chętnie bierze udział w zabawie razem z Matysią. Wydaje mi się, że jest
to zasługa autorki i ilustratorki – paniom udało się, pomimo pierwszoplanowego
edukacyjnego celu, zindywidualizować bohaterów i przedstawić ich familijne
życie całkiem ciekawie. Zapamiętujemy, co lubi Pucio, Misia, Bobo, tata, mama a
nawet pies. Każdego z osobna można tutaj skojarzyć, a niektórych nawet polubić.
Na obrazkach pomieszczone też zostało sporo szczegółów. Właśnie "sporo" to dobre
słowo, ponieważ nie ma ich w nadmiarze, jest akurat tyle, żeby słuchacze i
oglądacze się nie znudzili. Aha, należy też obowiązkowo przeczytać
instruktażowy wstęp.
Podsumowując krótkim zdaniem: Tak, Pucio jest chłopcem, z
którym warto pogadać.
/BW/
Przeglądałam tę książkę ostatnio w księgarni i ilustracje BARDZO mi się podobały. Też pomyślałam o tym, że to w sumie rzadkie, by pomocowa treść szła w parze z wysokim poziomem artystycznym, a tutaj tak właśnie jest.
OdpowiedzUsuńW ogóle trudno znaleźć takie książki na rynku - myśmy dostawali dla Matyldy od logopedy zestawy ćwiczeń z rysunkami i słuchawkami, których ona nie lubiła. Nudziło ją to. A "Pucio" jej się spodobał. Jeden minus to, że target ograniczony i nie każdy może to na dzieciach wypróbować;)
UsuńCudowna książka! Szkoda, że nie wpadłam na nią wcześniej, bo kupiłabym mojej małej kuzynce.
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tej książce. Jest piękna. Proste i urokliwe ilustracje w pięknej palecie kolorystycznej. Odczuwam czystą przyjemność czytając ją z moim dwulatkiem i chcę takich książek więcej (dobrze, że w styczniu premiera drugiej części).
OdpowiedzUsuń