środa, 6 czerwca 2018

, ,

Z magazynu pełnego przeciągów

Joe Johnston to dla mnie przede wszystkim reżyser „Jumanji” z Robinem Williamsem. Filmu z 1996 roku na podstawie książki Chrisa Van Allsburga. Nie żeby to był jakiś wybitnie udany film (chociaż grał w nim RW i był na pewno miliard dwieście milionów razy lepszy niż ekranizacja z 2017 roku), ale miałem swego czasu z tego filmu plakat. Wisiał w moim pokoju blisko miejsca, gdzie mieliśmy zainstalowany komputer Amiga. I tak się zwykle składało, że grając należało wpisać fikcyjne imię gracza – a ponieważ to imię i nazwisko było tuż obok naszych oczu, więc wielokrotnie któryś z nas był właśnie Joem Johnstonem.


I oto po latach dowiedziałem się (mizerny jednak ze mnie fan Star Wars), że Joe Johnston na początku swojej kariery pracował w pierwszej ekipie George’a Lucasa, która tworzyła uniwersum Star Wars. Mało tego że pracował – to właśnie Joe Johnston wymyślił wygląd Yody. Dzięki niemu oglądamy tego zielonego, pomarszczonego karzełka (chociaż na rysunku był niebieski).


Dowiedziałem się tego z ciekawego (szczególnie dla fana SW) albumu „Star Wars Art – Koncepty”, w którym zebrano materiały koncepcyjne powstałe podczas prac na kolejnymi epizodami. Wydawnictwo uzupełniają trzy teksty (zatytułowane trochę synonimicznie: przedmowa, wstęp i wprowadzenie), których autorami są współpracownicy George’a Lucasa – wspomniany już Joe Johnston i jego młodsi koledzy, którzy pracowali nad uniwersum SW w latach 90. – Ryan Church i Doug Chiang. We wspomnieniach zaś pojawia się postać nieżyjącego już mentora całej trójki Ralpha McQuarriego. Przede wszystkim są to teksty bardzo czołobitne wobec Lucasa, dolewające jeszcze oliwy do ognia czyli ukwiecające mitologię Star Wars. Johnston przyznaje, że trafił do ekipy przypadkiem, rozpływa się nad swobodą pracy z Lucasem, przywołuje skromne początki tego obecnego megabiznesu: 

„Upłynęło już ponad czterdzieści lat od chwili, gdy z blokiem rysunkowym w ręku po raz pierwszy usiadłem obok George’a Lucasa w pełnym przeciągów magazynie w San Fernando Valley, przerobionym na pierwszą siedzibę Industrial Light & Magic”.


Church i Chiang powołują się na swoją młodzieńczą fascynację filmami i opowiadają, że praca przy SW była ich marzeniem. A potem uchylają rąbka tajemnicy w jaki sposób te marzenia spełniali szukając w sobie natchnienia i pracując 24 godziny na dobę. Czytając to można pomyśleć, że dla niektórych Gwiezdne Wojny to prawie religia, sens i esencja życia. 

Książka zawiera jednak przede wszystkim materiał ilustracyjny. Jeżeli zatem chodzi o obrazy/rysunki/grafiki, które oglądamy na kolejnych stronach to zdecydowanie najciekawsze są te powstałe najwcześniej, do tzw. oryginalnej trylogii, wykonywane tuszem czy malowane przez McQuarriego w formie obrazów. Widać jak kształtował się ten świat, możemy zobaczyć, które elementy do niego weszły, a które zostały odrzucone. Rysownicy wspominają, że Lucas lubił kreślić po nieodpowiadających mu pomysłach czerwonym mazakiem, dlatego nauczyli się zawczasu robić ksero. 

Im dalej jednak w epizody tym bardziej widać skłonność do efekciarstwa, które zresztą rządziło także na ekranie w „Mrocznym widmie” czy „Ataku klonów”. A już kuriozalnym pomysłem nazwałbym włączenie do tego wydawnictwa obrazów wykonywanych do nieukończonej gry wideo Star Wars:1313 (nie została ukończona, bo w międzyczasie SW kupił Disney). Nie chodzi nawet o to, że są jakoś wybitnie złe – ale pasują tutaj trochę jak pięść do nosa. Zrównują klasyczne filmy z grą komputerową. 

 Jeżeli natomiast ktoś chciałby obcować z uniwersum SW nie tylko przeglądając książkę, ale spoglądając na ścianę – może nabyć zestaw 16 plakatów wykonanych przez różnych artystów (jest nawet komiksowy plakat Jeffreya Browna!). W zależności od tego jakiej stylistyce hołdujecie – z pewnością znajdziecie w tym zestawie pracę, którą bez większej żenady możecie zawiesić w salonie.


Nowy film z uniwersum SW o Hanie Solo nie jest podobno zbyt udany, dlatego fani, jak zawsze w takich chwilach próby, mogą wrócić do tego co było, przypomnieć sobie ten pełen przeciągów magazyn w San Fernando Valley, zobaczyć jak ta przygoda się zaczynała.

/BW/

Jeżeli kupisz opisywaną książkę (lub inną) za pośrednictwem zamieszczonych w tekście linków afiliacyjnych to ja otrzymam z tego niewielki procent. Pieniądze pomagają mi utrzymywać tę domenę. Dziękuję!

Star Wars Art. – Koncepty
Star Wars – Kolekcja plakatów
Wydawnictwo Ameet

Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Chcesz coś dodać? Śmiało!