piątek, 12 czerwca 2015

Ciężki sen Jasia („O Jasiu śpiochu i zagubionym czasie” Wojciech Próchniewicz)


Istnieją takie książeczki, w których ilustracje „ustawiają” odbiór fabuły. Ba, jest wiele, bardzo wiele takich książeczek, że wspomnę chociażby o baśniach Andersena z ilustracjami Szancera (bo ilustracji Stannego z wydania 3-tomowego w dzieciństwie nie znałem). Tak między nami mówiąc: ja za Szancerem nie przepadam, oczywiście doceniam, szanuję itd., ale jakoś nigdy nie był to bliski mi styl rysowania. 
Jednak kiedy czytam, albo myślę o tych historiach klasycznych, które wyszły spod pióra genialnego Duńczyka to zawsze mi się jawią te światy szancerowskie, te krynoliny i bibeloty, te twarzyczki lalczane i w ogóle cała ta Szancera jaskrawość, albo raczej mroczność, niegdysiejszy, przedwojenny bałagan tych wnętrz i przestrzeni.

Wspominam o tym, bo jak ulał pasuje do recenzji wiersza Wojciecha Próchniewicza zatytułowanego „O Jasiu śpiochu i zagubionym czasie” (1985) a zilustrowanego przez Statysa Eidrigevičiusa. Dzięki tym ilustracjom, wiersz ten rymowany jawi mi się jako historia z pogranicza horroru i science fiction. I mam wrażenie, że to zasługa ilustracji właśnie. Gdyby przykładowo Wydawnictwo Lubelskie zleciło tę robotę Butence, a przecież spokojnie mogłoby zlecić – jakże inaczej odczytywałbym tę historię. Pewnie lżej, jako zabawną drobnostkę. Normalnie wyobrażam już sobie tego alternatywnego Butenkę, szkoda że nikt nie podjął inicjatywy typu „Jak inni ilustratorzy zilustrowaliby baśnie Andersena”. To byłaby trudna inicjatywa wiem.


Hmmm... trochę brzydko potraktowałem wiersz Próchniewicza. Tymczasem jest to dobrze zrymowany kawał liryki dla trochę starszych dzieci, dziesięciozgłoskowiec ze średniówką. Autor nadając swojemu utworowi taką formę i tytuł nawiązywał z pewnością do klasyki uosabianej choćby utworem (będącym oryginalnie fragmentem „Kordiana”) Juliusza Słowackiego „O Janku, co psom szył buty” (posiadamy wydanie z ilustracjami nomen omen Szancera). Czytaliście kiedyś dzieciom Słowackiego? Od pierwszej połowy XIX wieku język trochę się zmienił i na pewno nie jest to łatwe do czytania mniejszym dzieciom (jak Kostek). I niestety ten brak lekkości (z innych rzecz jasna powodów) czuję także u Próchniewicza. Tej lekkości, która jest darem danym nielicznym pisarzom i pozwala pisać zabawnie o rzeczach niekoniecznie zabawnych, tak jak np. pisał Jan Brzechwa w wierszu „Kuma duma”. 

Fabuła: Oto pewien Jaś bardzo lubił spać i ciężko było dobudzić go rano, więc wymyślił sobie, że gdyby nie było czasu to mógłby się wreszcie porządnie wyspać. I nagle dnia pewnego jego życzenie zostaje spełnione, co niesie za sobą wiele przykrych konsekwencji znanych nam właśnie z horrorów i filmów science fiction (matka to staruszka, anomalie pogodowe itd.) Rzecz jasna całość kończy się (jakby powiedział recenzent seriali), twistem, o którym pisałem w ostatnim wpisie po lekturze książeczki „Pilot i ja” Adama Bahdaja – okazuje się, że Jasiu miał tylko straszny sen-nauczkę, po której wskakuje na właściwe tory i będzie odtąd co rano ochoczo wstawał dla dobra swojego społeczeństwa i wielkich korporacji. Sami więc widzicie, że fabuła tego utworu nie jest specjalnie oryginalna, a wręcz dosyć przewidywalna, żeby nie powiedzieć nudna. 

No i teraz dochodzimy do ilustracji Statysa. Zaprezentuję je poniżej wszystkie żebyście mogli naocznie przekonać się o tym, co pewnie wiecie, ale często może o tym zapominacie, że ilustracje i tekst w literaturze dziecięcej to są jak Bonnie i Clyde. I ten napad na naszą świadomość wtedy uda się najlepiej, kiedy bohaterowie będą współpracować.

/BW/


Share:

2 komentarze:

  1. Ilustracje są super! Szukam zresztą jakiejś fajnej lektury o śpiochach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uprzedzam jednak, że jest to książka nieco traumatyczna, chociaż miałem wrażenie (także z powodu ilustracji), że traumatyczna przede wszystkim dla czytelnika dorosłego...

      Usuń

Chcesz coś dodać? Śmiało!