środa, 2 października 2019

, , ,

Awaria czy apokalipsa? ("Awaria elektrowni", tekst: Tina Oziewicz, ilustracje: Rita Kaczmarska, Dwie Siostry 2019)


W „Awarii elektrowni” autorki Tina Oziewicz oraz Rita Kaczmarska zapraszają czytelników na wyprawę w bezpieczną opowieść o braku prądu i pozwalają przyglądać się radości (czy raczej uldze) zwierząt, dla których brak zasilania stanowi powrót do naturalnego porządku rzeczy. Chyba nie muszę dodawać, że w gronie tych zadowolonych zwierząt nie ma ludzi? Tina Oziewicz pięknie napisała tę książkę, pięknie opisała zwierzęta, ich myśli i zachowania. Z kolei Rita Kaczmarska wspaniale "Awarię elektrowni" zilustrowała - wszak ilustracje miały pokazywać świat bez sztucznego światła, na dodatek w nocy. Nie było to łatwe zadanie, a jednak przeglądając te "wygaszone" strony możemy tylko pokiwać głową jak dobrze korespondują one z tekstem. A historię tę można odbierać wręcz jako coś w rodzaju filozoficznej przypowieści w duchu zen.


Nic jednak nie poradzę na to, że stworzenie książki o bezpiecznej wyprawie w ciemność skojarzyło mi się z eksperymentem, który też miał być bezpieczny i zwiększyć bezpieczeństwo... elektrowni atomowej w Czarnobylu. Zapewne czytaliście (albo oglądaliście ostatnio serial) i wiecie o czym mniej więcej piszę. W 1986 roku na Ukrainie celowo wyłączono wiele z normalnie działających systemów bezpieczeństwa reaktora, a co się wydarzyło potem dobrze wiemy. I właśnie historia, którą poznałem w „Awarii elektrowni” była dla mnie takim chwilowym wyłączeniem systemów bezpieczeństwa. Po lekturze fabuła ta przerwała wyznaczone tekstem ramy i kazała mi zastanawiać się jak ludzkość poradziłaby sobie z permanentnym brakiem prądu. Nie muszę was chyba przekonywać, że to już dawno nie jest tylko fikcja, o której można przeczytać choćby w „Black out” Marca Elsberga? „Awaria elektrowni” dobrze trafia w swój czas, bo przecież większość z nas zdaje sobie sprawę, że jako ludzkość mamy obecnie spore kłopoty. Jednym z efektów tych kłopotów może być brak prądu. Niestety nie jest to tylko straszenie.



W opublikowanym w okresie PRL-u (w serii „Poczytaj mi mamo”) wierszyku Tadeusza Kubiaka „Gdy zapadnie noc”, tekście kultowym dla wielu dzisiejszych 40-latków, autor opisywał potęgę Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej przez pryzmat zawodów, które są wykonywane gdy większość społeczeństwa smacznie śpi. Występowali tam m.in. lekarz na nocnym dyżurze, milicjant patrolujący ulice, hutnik wyrabiający stal, inżynier w elektrowni i piekarz wyciągający chleb z pieca. Poza wartością poznawczą ten tekst niósł pewność, że rzeczywistość socjalistycznej ojczyzny została zbudowana na niewzruszalnych fundamentach i ktoś zawsze dogląda jej właściwego funkcjonowania. Niestety, tamta gierkowska kołysanka dzisiaj nie może nas już uspokajać - obecnie dobrze wiemy jak funkcjonował tamten świat, ale nie mamy też złudzeń jak funkcjonuje dzisiejszy. Polska jest energetycznie uzależniona od paliw kopalnych, nie jest to żadną tajemnicą, podobnie jak istnienie kryzysu klimatycznego. Nawet biorąc pod uwagę, że prognozy naukowców (np. Jema Bendella) są zbyt dramatyczne, powinniśmy mieć świadomość, że coś całkiem niedługo może się stać. Oczywiście jeżeli nic z tym nie zrobimy, ale to już kwestia na inne rozważania.


Wcześniej napisałem, że ludzie pojawiający się na końcowych stronach "Awarii elektrowni" nie są szczęśliwi z powodu zaistniałej sytuacji. To jest prawda, nie są szczęśliwi, ale też nie sposób nazwać ich przesadnie zmartwionymi. Na osiedlu wychodzą przed bloki, rozmawiają z sąsiadami, świecą latarkami i smartfonami. Są przekonani, że wcześniej czy później, ktoś gdzieś naciśnie przycisk "power" i wszystko wróci do normy - ruszy pralka, w telewizorze zaświeci się dioda, a lampka na biurku oświetli otwartą książkę. A gdyby tak się nie stało? Granica między opowieścią o zwierzętach w pozbawionym prądu mieście a energetyczną dystopią zaiste jest bardzo cienka. Autorki "Awarii elektrowni" oczywiście jej nie przekraczają. Ja jednak za każdym razem zastanawiam się podczas lektury jak zasugerować moim dzieciom, że w zasadzie to nie czytamy bajki, ale możliwy scenariusz bliżej niesprecyzowanego jutra...

/BW/

Jeżeli kupisz opisywaną książkę (lub inną) za pośrednictwem poniższych linków afiliacyjnych to ja otrzymam z tego niewielki procent. Pieniądze pomagają mi utrzymywać tę domenę. Dziękuję!
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Chcesz coś dodać? Śmiało!