Jeżeli chcecie zaszczepić w dziecku proekologiczne
zachowania, zainteresować je kartografią ewentualnie zniechęcić (tak –
zniechęcić, nie – zachęcić) do malarstwa abstrakcyjnego powinniście czytać mu
„Podróż po mapie” Sławomira Grabowskiego i Marka Nejmana.
Chociaż mówienie o proekologicznych zachowaniach to gruba
przesada, wszak chodzi o zgrabienie liści z klombu, którą to czynność nazywa
się tutaj usuwaniem śmieci w celu osiągnięcia efektu czystego kraju. Nie wiem
czy ktokolwiek o zdrowych zmysłach w drugiej dekadzie XXI wieku zgrabianie
liści z klombu mógłby nazwać zbieraniem śmieci...
A zatem chyba zręczniej byłoby zacząć tak: Jeżeli chcecie
zaszczepić w dziecku zamiłowanie do prac porządkowych w ogrodzie, zainteresować
je kartografią, ewentualnie zniechęcić do malarstwa abstrakcyjnego powinniście
czytać mu „Podróż po mapie”. (Chociaż tego ostatniego wcale nie chcę o czym na
końcu).
Podróż po mapie, Sławomir Grabowski i Marek Nejman, il. Marian Stachurski, NK 1980 |
My czytamy. Kostek ją polubił, bo fascynują go przywoływane
tutaj oznaczenia z map – tory, drogi, granice. Co ciekawe nie są pokazane na
ilustracjach Mariana Stachurskiego, które są dosyć dalekie od topograficznej
jednoznaczności i raczej zmierzają w stronę łagodnej psychodeli. Więc na
wyobraźnię Kostka zadziałał tekst – a ten tekst to głównie dialog chłopca z
mapą. Fabularnie jest to takie sobie, cała rozmowa trochę na siłę ciągnięta,
trochę toporna. Ale Kostusiowi się podoba.
Chłopiec klei latawiec. W gabinecie taty (ach te wspaniałe „kabinetu
wczasy” jak pisał Morsztyn) odkrywa rulon, który mógłby mu posłużyć jako pokrycie
latawca. Rulon okazuje się jednak mapą, którą chłopiec nazywa obrazem
abstrakcyjnym „Dwa konie i trzy słonie” (w znaczeniu, że dużo kolorowych plam).
Rulon jednak przemawia ludzkim głosem i tłumaczy chłopcu czym tak naprawdę
jest. Sprowadza się to do długiego dialogu w stylu: a te linie to co? To są
granice itd. Wreszcie po trącącym trochę szkolną lekcją geografii dialogu
następuje podróż nie placem, ale latawcem a potem samochodem po mapie. Chłopak
poznaje swój kraj – co ciekawe nie pada tutaj jednak ani nazwa Polski, ani
żadna inna nazwa topograficzna. Jest to więc raczej przeznaczone dla zupełnych
żółtodziobów, którzy po raz pierwszy ujrzeli na oczy mapę.
Pamiętam z dzieciństwa tę książeczkę – ale przede wszystkim ilustracje Stachurskiego, bo treść zupełnie się z mojej pamięci ulotniła, więc czytając w zasadzie poznawałem ją od nowa. Kostek reaguje na nią wręcz entuzjastycznie, śmieje się w niektórych miejscach, po zakończeniu czytania jeszcze raz ogląda obrazki. A zatem w celu rozbudzenia zainteresowania geografią książeczka się sprawdza i chyba jedynie w tym celu warto ją wykorzystywać. Chociaż, jak wiadomo, mamy już dzisiaj wiele pozycji bardziej atrakcyjnych – choćby „Mapy” Mizielińskich, które nawet trudno z tą ramotką porównywać.
Natomiast cała ta gadka o „czystym kraju”, „sprzątaniu”
liści i niechęci do pomagania mamie (oczywiście w sprzątaniu pomaga się mamie,
tata ma swój gabinet) sprawia wrażenie dodanej trochę na siłę, dla podkręcenia
efektu dydaktycznego.
Trudno mi za to zrozumieć deprecjonowanie malarstwa
abstrakcyjnego, które ma miejsce w tej książeczce. Stąd pierwszy krok do
usprawiedliwiania się, że współczesnej sztuki nie sposób zrozumieć dlatego też
można zamknąć ją w przegródce „niezrozumiały bełkot” czy ewentualnie „jakbym miał
czas to też bym coś takiego zrobił”. Potem ludzie patrzą na Hasiora,
Abakanowicz czy Jaremę, śmieją się albo pukają w czoło. Nie tak chyba powinna
wyglądać edukacja plastyczna? Może i jestem przeczulony, ale także takiego
podejścia doświadczyłem.
Zapewne znacie takie powiedzenie „podróżować placem po
mapie”? Znaczy ono tyle, co wyobrażać sobie jakąś podróż, ale nie odbywać jej w
rzeczywistości. Na potrzeby tej recenzji ukułem nowe powiedzenie: „podróżować
palcem po obrazie” czyli próbować dociec jego istoty posługując się podejściem
zdroworozsądkowym, nie wykraczającym poza nasze codzienne doświadczenie, bez
najmniejszej próby zrozumienia artysty. Reasumując: po mapie można podróżować
placem, a po malarstwie abstrakcyjnym na pewno nie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Chcesz coś dodać? Śmiało!