wtorek, 18 sierpnia 2015

Historia sezamkowa („Sezamki” Mira Michałowska)


Opowiastka w wakacyjnym klimacie, w sam raz na upalne lato. A dodatkowo zainteresowani mogą dowiedzieć się z niej paru rzeczy o tym jak konstruuje się prozę. 
Trochę żałuję, że dzisiaj już rzadko tak się dla dzieci pisze. Nie zostawia pewnych spraw w domyśle. Nie mówię, że to jest jakieś wielkie dzieło i szczyt wirtuozerii krótkiej formy, ale zostało napisane z szacunkiem dla inteligencji czytelnika. Młodego czytelnika (albo słuchacza).
 

Dwie dziewczynki z miasta – Hania i Misia – przyjeżdżają na wakacje na wieś z matką Hani. Zatrzymują się w gospodarstwie państwa Kowalskich, którzy mają syna Marcina. Między dziewczynkami a chłopcem nie ma zrozumienia, szybko pojawia się opinia, że synek gospodarzy jest dziwny (jak wszyscy chłopcy zresztą), ponieważ obserwuje zabawy koleżanek nie wypowiadając ani słowa. Punkt przełomowy tej opowieści to wyprawa wczasowiczek do sklepu w celu zrobienia zakupów i „buszowania” (odpowiednik dzisiejszego shoppingu). Oczywiście wtedy nie było jeszcze takich możliwości shoppingowych jak dzisiaj więc nasze bohaterki zastają sklep zamknięty, ale zamiast tego napotykają w pobliżu babcię-handlarkę, sprzedającą słodycze własnego wyrobu. To od niej kupują tytułowe sezamki, które odtąd zajadają co wieczór na deser. Aż do czasu kiedy pewnego wieczoru paczka sezamków znika. Podejrzenie dziewczynek pada oczywiście na Marcina...



„Sezamki” Michałowskiej to dla mnie taka mini-powieść realistyczna w pigułce. I tak oczywiście - zdaję sobie sprawę, że upraszczam. Na początku autorka serwuje nam opis sroki, który to ptak przydaje się dopiero w zakończeniu (a więc i kompozycja klamrowa jest). To częsty zabieg stosowany przez pisarzy, kiedy rodziła się powieść (a we wszelkiej dzisiejszej literaturze popularnej stosowany wręcz z uwielbieniem) – poznajemy jakiegoś bohatera, dostajemy opis jakiejś sytuacji czy wnętrza, co wydaje się oderwane od dalszego ciągu narracji, a potem taki klocek wchodzi na swoje miejsce. Czyż nie jest tak np. w „Nędznikach” Wiktora Hugo? I w setkach powieści kryminalnych? Druga sprawa to fotograficznie wierne opisy, których tyle znajdziemy u Balzaka czy Orzeszkowej – gdzie stoi szafa, co nad szafą, jakiego koloru itd. No i jest ten wszechwiedzący narrator, dla którego nic nie jest tajemnicą, łącznie z myślami bohaterów.


Historię o sezamkach napisała Mira Michałowska, która za PRL-u tłumaczyła „burżuazyjną” literaturę amerykańską (np. „Szklany klosz” Sylvii Plath, powieści Saula Bellowa i Ernesta Hemingway’a), napisała scenariusz „Wojny domowej” i była jakiś czas żoną wysoko postawionego partyjniaka epoki Gomułki Zenona Kliszki. Oj z chęcią poczytałbym jej dzienniki, gdyby takowe pisała.

Z ilustracjami w „Serii z wiewiórką” to zwykle na dwoje babka wróżyła i tutaj właśnie akurat wywróżyła gorzej, bo z wyjątkiem Stannego na okładce to mamy tutaj obrazki w stylu „dziecięcy rysunek na plastyce”.

A pomijając teoretycznoliterackie gadanie, wątki biograficzne i część ilustracyjną nauka z tej historyjki jest taka, że nie należy wyciągać pochopnych wniosków i oskarżać kogoś jeżeli nie ma się jednoznacznych dowodów. Powinni o tym wiedzieć nie tylko detektywi w prochowcach.

/BW/

Share:

2 komentarze:

  1. Ilustracja przedstawiająca umeblowane wnętrze skojarzyła mi się z "Pokojem artysty" van Gogha - obydwa obrazy mają cudownie skopaną perspektywę:)
    PS. Zaglądam tu od jakiegoś czasu z ogromną przyjemnością. Ze swojego pudła z książkami z dzieciństwa wygrzebałam już wszystko, co było do wygrzebania, to teraz chętnie pooglądam i poczytam o literackich wspominkach innych. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że miałem podobne skojarzenia z van Goghiem:) Dziękuję za miłe słowa, oczywiście zapraszam do zaglądania i pozdrawiam!:)

      Usuń

Chcesz coś dodać? Śmiało!