niedziela, 30 sierpnia 2015

Las dobrze zrymowany ("Dziupla" Witali Bianki, „Kotek Szarutek” Pranas Mašiotas))


Pisarze rosyjscy zawsze potrafili pięknie opisywać przyrodę. Kto wątpi niech poczyta Tołstoja czy Turgieniewa (przede wszystkim „Zapiski myśliwego” – jak tego nie znacie to proponuję dopisać na listę „must read”, o ile oczywiście lubicie listy, bo ja w zasadzie nie lubię). Ta piękna tradycja była też przenoszona na grunt literatury dla dzieci, a jednym z pisarzy, którym to przenoszenie wychodziło dobrze był Witali Bianki. Jego ojciec był ornitologiem, który badał ptaki w Azji, co z pewnością trochę wyjaśnia dlaczego jego syn wybrał taką, a nie inną tematykę dla swoich książek. W zasadzie pisał tylko o zwierzętach i przyrodzie (sztandarowe dzieło to „Leśna gazeta” , zbiór opowiadań, gawęd, esejów dotyczących lasu i jego mieszkańców, po raz pierwszy wydana łącznie w 1927 roku). Dodatkowo było to o tyle szczęśliwym zrządzeniem losu, że przyszło mu tworzyć w naprawdę ciężkich czasach porewolucyjnych i potem stalinowskich (zmarł w 1959 roku). Wtedy tematy współczesne były bardzo ryzykowne i niejeden przypłacił je życiem. Sam Bianki był zresztą kilkakrotnie aresztowany, ale zawsze udawało mu się z więzień i zesłań wracać do rodzinnego Sankt Petersburga (wtedy Leningradu).



Witali Bianki jest też autorem zbioru opowiadań „Gdzie raki zimują” – i kto wie może to on jest autorem tego powiedzenia, którego potem w roku 1959 roku użył Nikita Chruszczow w rozmowie z ówczesnym wiceprezydentem USA Richardem Nixonem: „My wam jeszcze pokażem kuźkinu mat’”…
Skoro poleciała już jedna dygresja to pójdę za ciosem i dodam kolejną: U nas także mieliśmy sporo pisarzy piszących o zwierzętach, żeby wspomnieć choćby Adolfa Dygasińskiego, Kornela Filipowicza (wielki pisarz od małych form!) czy zapomnianego dziś Teodora Goździkiewicza, który zasługuje na sążnisty wpis blogowy, ale moje dzieci jeszcze nie za bardzo są w stanie docenić uroki jego prozy.



W Polsce po 1945 roku jak wiadomo dużo tłumaczono pisarzy radzieckich, bo ich publikowanie było obowiązkiem naszego kraju jako "sojusznika i sąsiada". W przypadku „Dziupli” Blankiego opublikowanej w serii „Poczytaj mi mamo” (z ilustracjami Hanny Krajnik) szczęśliwie za tłumaczenie zabrała się Maria Kownacka, która także sporo pisała o zwierzętach. Nie widziałem oryginalnego tekstu rosyjskiego, ale Kownacka „spolszczyła” (tak zostało to nazwane na stronie tytułowej) „Dziuplę” naprawdę wspaniale. Zaproponowała prozo-wiersz, który doskonale się czyta. Pierwsze wydanie ukazało się w 1950 roku i potem książeczka miała tych wydań jeszcze osiem. Kownacka przełożyła Biankiego bardzo nowocześnie. To się dobrze czyta!

Jak ważny jest tłumacz niech zaświadczy książeczka „Kotek Szarutek”, zbiór opowiadań o zwierzętach wydany na Litwie (wtedy była to republika ZSRR) w roku 1983. Książeczka ma przyciągające wzrok ilustracje autorstwa Nijolė Kryževičiūtė-Jurgelionienė, ale polskie przekłady czyta się ciężko. Wiem, że pisał te opowiadania XIX-wieczny polityk litewski Pranas Masiotas, ale wydanie książki w latach 80. aż prosiło się o jakiś nowocześniejszy przekład. Tymczasem Jadwiga Bębnowska (mieszkająca na Litwie Polka) przełożyła „Kotka Szarutka” ładną polszczyzną, ale wziętą z cenionej pewnie wśród litewskich  Polaków klasyki. W rezultacie opowiastki zostały podane dosyć archaicznie.

 
Wróćmy jednak do Biankiego, który opisał historię powstania, świetności i upadku pewnej dziupli w dębie. Tekst ten ma kilka niezaprzeczalnych zalet (oprócz wspomnianego wyżej tłumaczenia). Po pierwsze czytelnicy/słuchacze mogą się z niego dowiedzieć podstawowych informacji na temat życia i usposobienia takich zwierząt jak dzięcioł, sowa, wiewiórka czy kuna. Ich cechy zostały opisane za pomocą kilku słów. Po drugie nie dość, że tekścik ma walor edukacyjny, to jeszcze został tak napisany, aby dzieci nie zapomniały o zdobytych wiadomościach, ale jeszcze te wiadomości utrwalały poprzez kilkukrotne powtarzanie – dlatego każdy kolejny nowy mieszkaniec dziupli pyta kto mieszkał w niej wcześniej i słyszy tę samą rymowankę (stopniowo uzupełnianą).

Powinienem w zasadzie opisać „Dziuplę” wcześniej, ponieważ idealnie nadaje się do czytania przed pójściem na wędrówkę do lasu, w knieje i w bory, a tymczasem nadszedł ostatni dzień wakacji…  Nie martwcie się jednak – do lasu można zajrzeć o każdej porze roku i zawsze będzie miał nam wiele do zaoferowania. Las to jedna z piękniejszych rzeczy jaka przydarzyła się ludzkości. Witali Bianki z pewnością o tym wiedział.

/BW/

Share:

2 komentarze:

  1. Piekny wpis! Swietne zdjecie dziupli na drzewie i prawdziwe to o lesie - ja tez na nowo odkrywam z dziecmi jego uroki. A las jesienia jest chyba jeszcze lepszy niz latem? Co do ksiazki, byla to jedna z pierwszych, ktora zainteresowala mojego synka. Dziuple sa dosc czestym motywem w ksiazkach dla dzieci, a tu mamy cala historie jej powstania i roznych mieszkancow. I potwierdzam - swietnie sie czyta - moj niecierpliwy wowczas trzylatek naprawde sluchal z zainteresowaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa uznania! Może warto zatem napisać osobny wpis poświęcony tylko dziuplom w książkach dla dzieci? A wracając do "Dziupli" Biankiego - ten tekst o prostu działa na dzieci. Pozdrawiam!

      Usuń

Chcesz coś dodać? Śmiało!