czwartek, 14 kwietnia 2016

Wyższy poziom kartonowości („Myszka” Dorota Gellner, „Koala nie pozwala” Rafał Witek)


Wydarzeniem ostatniego tygodnia w blogosferze dotyczącej literatury dziecięcej okazała się synteza kartonów dokonana przez panią Zorro. Dowodzi to jak bardzo wszyscy lubimy podsumowania i zestawienia. Oczywiście przeczytałem z przyjemnością i zaciekawieniem. A po lekturze dotarło do mnie, że kartonowymi książeczkami wydawanymi w Polsce rządzi przede wszystkim różnorodność (żeby nie powiedzieć przypadek). Wydawnictwa na wiele sposobów zrozumiały ideę książki kartonowej przedrukowując zagraniczne pewniaki (no właśnie czy pewniaki?) lub wymyślając własne koncepcje (niekiedy z ogromnym sukcesem). Zauważyłem też, że stosunkowo niewiele w tym zbiorze kartonowej poezji skierowanej do dzieci. Dlaczego? Być może taki sposób wydania wciąż jeszcze targetuje się na czytelnika najmłodszego, któremu karton rzeczywiście służy tyleż do pierwszych inicjacji literackich, co doświadczeń organoleptycznych. Widać jednak wyraźnie, że sytuacja się zmienia – wiele pozycji trudno już nazwać kartonówkami w znaczeniu podstawowym. Tak, wydawanie na kartonie to dzisiaj nie tylko trudnozniszczalny sposób prezentacji treści dla najmłodszych, ale coraz częściej atrakcyjne, piękne wydawnictwa zawierające dojrzałe treści.


Piszę o tym, bo Wydawnictwo Bajka zainicjowało właśnie wydawanie ambitnych kartonówek. Napisałem „ambitnych”, ponieważ obok spisu pani Zorro jest jeszcze inny, większy, którego pewnie nikomu nigdy nie będzie się chciało sporządzać. Zawiera on wszystkie kartonówki, których istnienie godzi w poczucie dobrego smaku. Takie właśnie wydawnictwa opanowały wyprzedaże nad morzem, w górach i wielkich miastach, pełno ich w bibliotekach, na pocztach (!), w centrach taniej książki, w supermarketach.  Zdarza się, że zawierają wiersze znanych poetów jak Tuwim, Konopnicka czy Brzechwa, ale przeważnie przeczytać w nich można twory wierszopodobne, narracjopodobne bądź skróty klasyki dokonane przez pozbawionych skrupułów psychopatów (tak!). Kolejną sprawą pozostaje ich oprawa graficzna – często tworzona przez te same osoby, które na zdjęcia z urodzin dzieci wklejają w photoshopie serduszka i wiązanki kwiatków. Ojojoj. I dlatego fajnie jak pojawia się coś nowego i jeszcze od razu wysoko zawieszającego poprzeczkę. Nie są to może wydawnictwa przecierające szlaki, ale życzyłbym sobie, żeby właśnie takie powszechnie leżały w sklepach, a ludzie powszechnie je kupowali i czytali dzieciom. 



Mowa o dwóch tytułach: „Myszce” Doroty Gellner (z ilustracjami Dobrosławy Rurańskiej) i „Koala nie pozwala” Rafała Witka (z ilustracjami Emilii Dziubak).
Dorota Gellner, wiadomo, pisze dużo, ale z pewnością jest pisarką, która potrafi stworzyć solidny, dobrze zrymowany tekst z pomysłem. Taki też jest wierszyk o myszce i jej emocjach, które posiadają kolory. Wspaniałą robotę wykonała Dobrosława Rurańska, która pomysł poetki oddała na swoich barokowych ilustracjach. A zatem dobrze, bez zgrzytania zębów, się czyta, jest na co popatrzeć a jeszcze dochodzi wcale nie drugoplanowy walor edukacyjny – wszak tłumaczenie emocji dzieciom to dla rodziców prawdziwe wyzwanie. „Myszka” jest gotowa trochę w tym pomóc.



„Koala nie pozwala” Rafała Witka to zbiór zabawnych wierszyków o australijskim torbaczu. Ostatnio popularnym wśród pisarzy dziecięcych (patrz: „Koala disco” Oli Cieślak). U Witka czytamy swego rodzaju aforyzmy, które na sposób humorystyczny przybliżają zwyczaje życia koali. Moje dzieci złapały je w mig i wydaje mi się, że taki właśnie rodzaj humoru najlepiej trafia do małych słuchaczo-czytelników. Blisko tym rymowankom do wyliczanek, podobnie łatwo się przyswajają.  A na deser do tekstów ilustracje popularnej ostatnio Emilii Dziubak – zabawne, z popkulturowymi mrugnięciami (Koala jako Liberace).

Jednym zdaniem: bardzo udany początek kartonowej serii w Bajce. Kropka.

/BW/
Share:

8 komentarzy:

  1. Wyglądają smakowicie, Koalę mam na liście najbliższych zakupów, Myszę wpiszę chyba na kolejną :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, te listy - tylko się wydłużają i wydłużają...

    OdpowiedzUsuń
  3. obie książki znamy i są rzeczywiście doskonałe! Zgadzam się co do twórców psychopatów, ale co najgorsze... ktoś to jednak kupuje!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety kupuje i kupować będzie, stąd konieczność naszej i waszej pracy u podstaw:) Pozdrawiamy!

      Usuń
  4. Koala nie pozwala jest świetna, ale moja Iza już woli ciut więcej tekstu, tylko to mnie blokuje prze zakupem :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Koale Alexa ma na liscie juz od jakiegoś czasu i chyba czas już nabyc ta ksiazke! Mamy już w domu ROK W LESIE zilustrowany przez Emilie Dziubak, ktory jest rewelacyjny i w jego ilustracje można wpatrywac się bez konca!

    OdpowiedzUsuń

Chcesz coś dodać? Śmiało!