środa, 19 października 2016

Opowieści od Bałtyku do Tatr („Baśnie i legendy polskie” tekst: różni autorzy, ilustracje: Mirosław Tokarczyk)


Pełno tego w sklepach. Tak, sklepach. Nie tylko – w księgarniach. W Biedrze leży, w Lidlu leży, w Tesco bywa, że całe kosze, nawet w Społem i Media Markcie. Piękne formaty, piękne ilustracje, piękne inaczej i piękne nie-inaczej, bo czasem komuś coś się uda narysować czy złożyć. Mam z tym duży problem i robię się bardzo podejrzliwy, kiedy widzę „Księgę baśni polskich” czy inne wydawnictwo w tym stylu. Bo o ile rynek autorskiej książki dla dzieci został już w znacznym stopniu naprawiony, tak w kategorii „zbiór jakichś utworów dla dzieci” nadal jesteśmy trochę w latach 90. Dalej rządzi barokowa przesada, kapiący od złota przepych i jarmarczny skład, dalej nowe wersje klasycznych baśni i legend pisują ludzie nie za bardzo potrafiący posługiwać się językiem polskim. A nawet jak potrafiący to nie mający świadomości, że tworzą literaturę piękną. Oni tworzą produkt użytkowy. Być może ktoś gdzieś przebadał, że jeżeli już statystyczny Polak kupuje na prezent książkę dla dziecka (niekoniecznie swojego) to wybiera przede wszystkim oczami - coś co wygląda „tłusto” i „na wypas”. A potem i tak nikt tego nie czyta. Mam w domu kilka takich książek. Moje dzieci dostały właśnie na prezent od dalszej rodziny (bo bliższa wie, że prowadzimy bloga), albo ktoś znajomy przyniósł „po kimś” – dobre, pięknie wydane, niezniszczone, po co będziecie wydawać pieniądze? No jest to dyskusja z gatunku tych, których nie chce się już toczyć. Więc leżą.



Jak zatem nawigować wśród tych bajkopodobnych raf, skał i rekinów? Najlepiej zdać się na sprawdzone metody. Taką metodą sprawdzoną jest Wydawnictwo Nasza Księgarnia, które właśnie puściło w świat nowe wydanie „Baśni i legend polskich”. Myślicie, że to agitka? Poniżej konkretne uzasadnienia.

Po pierwsze:
Fakt, że baśnie i legendy pierwotnie istniały w formie mówionej nie uprawnia jeszcze do tego, żeby zapisywać je byle jak. Istnieją przecież wersje, które wyszły spod piór autorów znanych i umiejących pisać, wersje wolne od ułatwień czy wygładzeń. W zbiorze znajdziemy m.in. teksty Mariana Orłonia, Marii Krüger, Artura Oppmana i Wandy Chotomskiej. Wiem, sporo w nich archaizmów i w ogóle nieznanych słów, nierzadko przestawny szyk. Warto jednak przekonać się, że starannym i pięknym językiem nie trzeba „machać jak cepem”, a tym samym nie trzeba wielu zdań, żeby trafić w sedno. Być może zdziwicie się jak krótki (a jednocześnie bogaty w treści) jest np. „Bazyliszek” Orłonia. 



Po drugie:
Ilustracje Tokarczyka nie „przyduszają” zebranych historii. Są skromne, ale charakterystyczne, o mocnych kolorach. Nie jest to żadne formalne szaleństwo (jak np. w przypadku książki „Legendy warszawskie. Antologia” wydanej przez Muzeum Warszawy (http://muzeumwarszawy.pl/project/legendy-warszawskie-antologia/), ale też nie standardowy banał. Styl znamy z tylnej okładki serii „Poczytaj mi mamo” – ilustracje tworzą piękne tło, nie wpychają się na pierwszy plan, ale z drugiej strony nie sposób ich pominąć wzrokiem.





Po trzecie:
Dostajemy tutaj naprawdę udany i szeroki przekrój polskich baśni i legend od Bałtyku do Tatr. Historie najważniejsze. Pomnikowe obdarte z pomnikowości. Jest Wars i Sawa, Janosik, poznańskie koziołki, krakowski hejnał i toruńskie pierniki. Niby znane, w dzieciństwie czytane, kształtowały naszą wyobraźnię i okazuje się, że nic ze swojej wartości nie straciły. I pozwalają przekonać się w jak barwnym kulturowo kraju mieszkamy, chociaż już zdążyliśmy o tym zapomnieć.

Po czwarte:
Książka została wydana zgodnie z zasadą umiaru. Nie jest więc jakąś przypadkową broszurą, ale też trudno określić ją barokową cegłą. Na pewno nie wstyd jej komuś dać.

Nie wiem czy „Baśnie i legendy polskie” z NK to pozycja najlepsza z najlepszych w tym gatunku, jeżeli jednak macie dość olesiejukowych erzaców to warto po nią sięgnąć.
Share:

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że FKO nie wyśle na mnie swoich agentów w pstrokatych mundurach...

      Usuń

Chcesz coś dodać? Śmiało!