Trudno byłoby mi wyobrazić sobie świat bez rysunków Bohdana
Butenki. Już chociażby za zilustrowanie „Cyryl, gdzie jesteś?” Woroszylskiego i
„Stacji Nigdy w Życiu” Kulmowej powinno się zaproponować mu gwiazdę w naszoksięgarnianej
alei sław. Butenko jest ilustratorem lubiącym eksperymentować – za PRL-u umieszczał
w książkach dziurki od klucza, czarne strony, puste miejsca do uzupełnienia
przez czytelników, co w czasach materiałowych braków musiało być (i było)
poczytywane jako szaleństwo (o przygodach pana BB z drukarniami i wydawnictwami
można dużo dowiedzieć się czytając ten wywiad: http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127291,9230908,Butenko__uczen_Matejki.html?as=2).
Debiutował właściwie w czasach Odwilży i jego rysunki po latach przymusowego, doktrynalnego
realizmu były czymś nowym i ożywczym. Były, ale też są takie nadal!
Kostek pokazuje "Nocną wyprawę" napisaną i zilustrowaną przez Bohdana Butenkę |
Będąc kiedyś w Tesco, w pudle z książkami opisanym jako
„wyprzedaż” trafiłem na wydaną w 2006 roku przez ŚK książeczkę „Nocna wyprawa”,
nie tylko zilustrowaną, ale także napisaną przez BB. Przewertowałem ją i z
radością stwierdziłem, że wszystkie jej strony są czarne! (No dobra z wyjątkiem
dwóch pod koniec...) Rzecz dzieje się w nocy, więc uzasadnienie jest, ale
wydaje mi się, że nie bez znaczenia była też pokusa stworzenia czarnej
książeczki dla dzieci. Inna sprawa, że być może dlatego wylądowała w rzeczonym
wyżej pudle, wszak żyjemy w czasach dominacji dosłowności i czarny to może być
garnitur albo okładka kryminału... Książeczkę oczywiście nabyłem. Trochę leżała
na półce, dojrzewała, ale Kostek polubił ją od pierwszego czytania.
Chłopiec szuka tajemniczych rozmówców i dociera m.in. do łazienki ze staromodną armaturą... |
To historia oniryczna, prezentująca w formie wędrówki sen
chłopca. Chłopiec nie ma imienia, mieszka razem z babcią w niewielkim
mieszkaniu, chodzi do szkoły, bawi się w Indian, ale też w wojny gwiezdne. Można
określić go mianem every-chłopca, który równie dobrze może żyć dzisiaj lub 40
lat temu.
Pomysł tej opowieści zaczerpnął Butenko z wierszyka Edwarda
Leara, angielskiego poety, rysownika, twórcy limeryków.
Raz powiedział Stół do Krzesła:
To byłaby całkiem niezła,
Nawet całkiem dobra myśl,
Żeby pójść na spacer dziś!
Niebieska lokomotywa zmyłkowa narysowana przez bohatera opowieści na lekcji rysunków |
Pewnej nocy, po dniu pełnym emocji chłopiec kręci się w
łóżku, nie mogąc zasnąć i nagle słyszy głosy. Okazuje się, że wydają je stojące
w kuchni stół i krzesło. Naszemu bohaterowi zabiera trochę czasu odkrycie
drewnianych interlokutorów, potem mitręży go jeszcze trochę na uwierzenie, że
meble mogą rozmawiać. Stół i krzesło stwierdzają, że jest im po prostu nudno.
Znak to, że nie zakupiono ich w Ikei, bo trudno sobie wyobrazić, że w takim
fajnym, otwartym na ludzi, kolorowym sklepie meble mogą się nudzić... Ponieważ
chłopiec nie potrafi zapewnić rozrywki swoim nowym znajomym to one wychodzą z
interesującą propozycją - odwiedźmy rodzinę w lesie! Znaczy się drzewa, które rosną
obok miejsca, w którym rosło drzewo, z którego powstały (uff!). Jest to tak
zwany powrót do korzeni. Pomimo początkowej niepewności chłopiec zgadza się
dołączyć do wyprawy. We trójkę wsiadają do narysowanego pociągu (ale nie przez
bohatera, tylko jego kolegę Bolka) i docierają do lasu, gdzie spotykają
człowieczka w ruropodobnym kapeluszu, a przede wszystkim fanatycznego służbistę
Najgłówniejszego Strażnika, który stara się wydobyć od nich dokumenty, ale
ostatecznie ucieka przerażony własnym trzęsieniem (a trząsł się z wściekłości)...
Najgłówniejszy Strażnik czyli pozornie najstraszniejsza postać snu |
Pokrętna logika snu została przez Butenkę udatnie pokazana. Czarne
strony także sprzyjają podkreślaniu onirycznej atmosfery, właśnie usypiają czytającego,
aby na koniec dać mu po oczach bielą ostatniej sceny, w której babcia budzi
chłopca.
Mój zarzut, o ile można to nazwać zarzutem, dotyczy
fabularnego wymyku dokonanego przez autora. Po przygodzie z Najgłówniejszym
Strażnikiem chłopcu odechciewa się kontynuować wyprawę i wraca z powrotem do
łóżka kierowany przez kota a potem sowy. Żałuję, że Butenko trochę jeszcze tego
nie pociągnął i nie zobaczyliśmy kilku krótkich przygód w lesie zakończonych
„rodzinną wizytą”. Teraz ta historia wydaje mi się niepełna, czytając miałem
wrażenie, że ktoś obiecał mi przygodę, wędrówkę w głąb snu z parką mebli w roli
Vergiliego i potem z tej obietnicy się nie wywiązał. Niemniej Kostek jest
zachwycony a sny przecież często urywają się nam w połowie, choćbyśmy nie wiem
jak bardzo pragnęli poznać ich zakończenie. Tego będę się trzymał.
/BW/
/BW/
Jeżeli
kupisz opisywaną książkę (lub inną) za pośrednictwem poniższych linków
afiliacyjnych to ja otrzymam z tego niewielki procent. Pieniądze pomagają mi
utrzymywać tę domenę. Dziękuję!
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Chcesz coś dodać? Śmiało!