piątek, 12 września 2014

Czarne strony pewnej nocy ("Nocna wyprawa" Bohdan Butenko)

Trudno byłoby mi wyobrazić sobie świat bez rysunków Bohdana Butenki. Już chociażby za zilustrowanie „Cyryl, gdzie jesteś?” Woroszylskiego i „Stacji Nigdy w Życiu” Kulmowej powinno się zaproponować mu gwiazdę w naszoksięgarnianej alei sław. Butenko jest ilustratorem lubiącym eksperymentować – za PRL-u umieszczał w książkach dziurki od klucza, czarne strony, puste miejsca do uzupełnienia przez czytelników, co w czasach materiałowych braków musiało być (i było) poczytywane jako szaleństwo (o przygodach pana BB z drukarniami i wydawnictwami można dużo dowiedzieć się czytając ten wywiad: http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127291,9230908,Butenko__uczen_Matejki.html?as=2). Debiutował właściwie w czasach Odwilży i jego rysunki po latach przymusowego, doktrynalnego realizmu były czymś nowym i ożywczym. Były, ale też są takie nadal!


Kostek pokazuje "Nocną wyprawę" napisaną i zilustrowaną przez Bohdana Butenkę

Będąc kiedyś w Tesco, w pudle z książkami opisanym jako „wyprzedaż” trafiłem na wydaną w 2006 roku przez ŚK książeczkę „Nocna wyprawa”, nie tylko zilustrowaną, ale także napisaną przez BB. Przewertowałem ją i z radością stwierdziłem, że wszystkie jej strony są czarne! (No dobra z wyjątkiem dwóch pod koniec...) Rzecz dzieje się w nocy, więc uzasadnienie jest, ale wydaje mi się, że nie bez znaczenia była też pokusa stworzenia czarnej książeczki dla dzieci. Inna sprawa, że być może dlatego wylądowała w rzeczonym wyżej pudle, wszak żyjemy w czasach dominacji dosłowności i czarny to może być garnitur albo okładka kryminału... Książeczkę oczywiście nabyłem. Trochę leżała na półce, dojrzewała, ale Kostek polubił ją od pierwszego czytania.

Chłopiec szuka tajemniczych rozmówców i dociera m.in. do łazienki ze staromodną armaturą...
                    

To historia oniryczna, prezentująca w formie wędrówki sen chłopca. Chłopiec nie ma imienia, mieszka razem z babcią w niewielkim mieszkaniu, chodzi do szkoły, bawi się w Indian, ale też w wojny gwiezdne. Można określić go mianem every-chłopca, który równie dobrze może żyć dzisiaj lub 40 lat temu.
Pomysł tej opowieści zaczerpnął Butenko z wierszyka Edwarda Leara, angielskiego poety, rysownika, twórcy limeryków.

Raz powiedział Stół do Krzesła:
To byłaby całkiem niezła,
Nawet całkiem dobra myśl,
Żeby pójść na spacer dziś!

Niebieska lokomotywa zmyłkowa narysowana przez bohatera opowieści na lekcji rysunków
                   
Pewnej nocy, po dniu pełnym emocji chłopiec kręci się w łóżku, nie mogąc zasnąć i nagle słyszy głosy. Okazuje się, że wydają je stojące w kuchni stół i krzesło. Naszemu bohaterowi zabiera trochę czasu odkrycie drewnianych interlokutorów, potem mitręży go jeszcze trochę na uwierzenie, że meble mogą rozmawiać. Stół i krzesło stwierdzają, że jest im po prostu nudno. Znak to, że nie zakupiono ich w Ikei, bo trudno sobie wyobrazić, że w takim fajnym, otwartym na ludzi, kolorowym sklepie meble mogą się nudzić... Ponieważ chłopiec nie potrafi zapewnić rozrywki swoim nowym znajomym to one wychodzą z interesującą propozycją - odwiedźmy rodzinę w lesie! Znaczy się drzewa, które rosną obok miejsca, w którym rosło drzewo, z którego powstały (uff!). Jest to tak zwany powrót do korzeni. Pomimo początkowej niepewności chłopiec zgadza się dołączyć do wyprawy. We trójkę wsiadają do narysowanego pociągu (ale nie przez bohatera, tylko jego kolegę Bolka) i docierają do lasu, gdzie spotykają człowieczka w ruropodobnym kapeluszu, a przede wszystkim fanatycznego służbistę Najgłówniejszego Strażnika, który stara się wydobyć od nich dokumenty, ale ostatecznie ucieka przerażony własnym trzęsieniem (a trząsł się z wściekłości)...

Najgłówniejszy Strażnik czyli pozornie najstraszniejsza postać snu
                                      
Pokrętna logika snu została przez Butenkę udatnie pokazana. Czarne strony także sprzyjają podkreślaniu onirycznej atmosfery, właśnie usypiają czytającego, aby na koniec dać mu po oczach bielą ostatniej sceny, w której babcia budzi chłopca.
Mój zarzut, o ile można to nazwać zarzutem, dotyczy fabularnego wymyku dokonanego przez autora. Po przygodzie z Najgłówniejszym Strażnikiem chłopcu odechciewa się kontynuować wyprawę i wraca z powrotem do łóżka kierowany przez kota a potem sowy. Żałuję, że Butenko trochę jeszcze tego nie pociągnął i nie zobaczyliśmy kilku krótkich przygód w lesie zakończonych „rodzinną wizytą”. Teraz ta historia wydaje mi się niepełna, czytając miałem wrażenie, że ktoś obiecał mi przygodę, wędrówkę w głąb snu z parką mebli w roli Vergiliego i potem z tej obietnicy się nie wywiązał. Niemniej Kostek jest zachwycony a sny przecież często urywają się nam w połowie, choćbyśmy nie wiem jak bardzo pragnęli poznać ich zakończenie. Tego będę się trzymał.

/BW/



Jeżeli kupisz opisywaną książkę (lub inną) za pośrednictwem poniższych linków afiliacyjnych to ja otrzymam z tego niewielki procent. Pieniądze pomagają mi utrzymywać tę domenę. Dziękuję!




Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Chcesz coś dodać? Śmiało!