niedziela, 24 stycznia 2016

Witajcie w pięknym lesie („Z przygód krasnala Hałabały” Lucyna Krzemieniecka)


Oldskulowa klasyka z krasnoludkiem w roli głównej. Napisane przed wojną przez Lucynę Krzemieniecką i zilustrowane po wojnie przez Zdzisława Witwickiego krótkie opowiadanka o krasnalu Hałabale. Opowiadanka wikłające się w rymy. Niektórzy z was na pewno doskonale je znają, bo drzewiej „Z przygód krasnala Hałabały” było lekturą szkolną. A jak nawet nie kojarzycie historyjek to na pewno wielokrotnie oglądaliście ilustracje (były też wydania full color). Sam się zdziwiłem jak dobrze je pamiętam. Każdą jedną zapamiętałem. Bez wyjątku.


Wypada chyba zacząć od tego, że formalny minimalizm (mam tutaj na myśli zarówno tekst, jak ilustracje) tego wydawnictwa jest w dzisiejszym (obrazkowym jednak) świecie naprawdę porażający. Z pewnością książeczka mogłaby stanąć na regale każdego wielbiciela vintage, retro i innych tych modnych obecnie trendów postrzegania świata i przeszłości. Jest po prostu piękna.

Autorka Hałabały - Lucyna Krzemieniecka (właściwie Wiera Zeidenberg), urodziła się w 1907 w Warszawie. Na pewno nie miała kłopotów z uzębieniem, bo oboje rodzice byli dentystami. Studiowała polonistykę (3 lata), a potem romanistykę. W dwudziestoleciu międzywojennym bywała w literackich kawiarniach, utrzymywała kontakty z grupą poetycką Kwadryga, przez krótki okres była nawet zamężna z poetą Andrzejem Wolicą. Zaczynała od wierszy dla dorosłych, ale dosyć szybko skupiła się tylko na pisarstwie dla dzieci. Po wojnie uwierzyła w nowe porządki, czemu dała wyraz pisząc propagandowe teksty wychwalające radzieckich dyktatorów „O wielkim Stalinie” (1951), „Lenin wśród dzieci” (1952). Niestety nie zdążyła już swojej wiary zakwestionować (jak wielu pisarzy), ponieważ umarła w 1955 roku, na chwilę przed Odwilżą.


Pierwsze wydanie „Z przygód krasnala Hałabały” ukazało się w dwóch częściach (po 32 strony każda) w częstochowskim wydawnictwie Antoniego Gmachowskiego, kolejne wydania ukazały się już po wojnie a począwszy od trzeciego (1954) Hałabała ukazywał się w Naszej Księgarni. Do 1992 było tych wydań siedemnaście. To z 2016 roku nie wiem które jest, bo takich informacji obecnie się nie podaje.



Tomik rozpoczyna wstęp uwiarygodniający –Tadeuszek prosi pisarkę przebywającą na wsi o wymyślenie opowieści o krasnalu, a ponieważ ta skarży się na niedostateczną ciszę, proponuje jej miejsce przy zasianym maku. Tam pisarka spotyka skrzata, który opowiada jej swoje przygody. O ptakach, które nie przyszły na ciasto, o spacerze z borsukiem, o zabawie z jeżami, o weselu u baby Saby. Każde opowiadanko, oprócz tego, że stanowi samo w sobie skończoną historię zawiera podane przy okazji informacje o życiu i zwyczajach zwierząt czy roślin.

Krzemieniecka napisała przygody Hałabały pięknym językiem. To jest (że tak powiem) prawdziwie koronkowa robota. Bez zbędnych słów. Tekst wpada wciąż w śpiewności i rymy, którymi się upaja, ale dla mnie najwspanialsze są tutaj organoleptyczne wręcz opisy lasu. Czytając czuje się zapach jesiennego poszycia, nagrzanego jeszcze letnim słońcem. Kiedyś nie mieszkałem w dużym mieście, byłem bliżej lasu (żeby nie powiedzieć w lesie) i opisy Krzemienieckiej przypomniały mi tamte czasy, kiedy bardziej rozumiałem naturę. Niestety – żaden park nie zastąpi doświadczenia lasu.

O rysunkach dwa słowa: Witwicki stworzył Hałabałę z prostych geometrycznych figur. Oszczędnie używa elementów na rysunku, te ważniejsze uwypukla zdecydowanymi kolorami.

„Z przygód krasnala Hałabały” to kolejny dowód na to, że literatura dla dzieci jest pełnoprawną literaturą, a ilustracja dla dzieci pełnoprawną sztuką. O ile oczywiście są jeszcze tacy, którzy nie zdają sobie z tego sprawy.

/BW/

Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Chcesz coś dodać? Śmiało!