„Pampilio” to klasyk polskiej
literatury dziecięcej napisany przez Irenę Tuwim w roku 1962. A właściwie
nie napisany, tylko, jak chce strona tytułowa, opracowany. Na
podstawie czego? Jakiejś baśni z jakiegoś kręgu kulturowego,
których (baśni i kręgów) na tym świecie przecież nie brakuje?
Przyznaję nie udało mi się tego ustalić. Przyjmijmy więc, że
jest to propozycja autorska.
Pamiętacie o czym to jest? Dla tych,
którzy jakimś cudem, nie pamiętają – krótkie przypomnienie.
Głodne zwierzęta odnajdują w dżungli
drzewo obwieszone owocami wyglądającymi bardzo smakowicie czyli
"trochę jak banan, trochę jak gruszka, trochę jak jabłko i
trochę jak pomarańcza". Owoce wyglądają smacznie, ale czy
naprawdę takie są? A może są śmiertelnie trujące? Żadne
stworzenie nie chce wystąpić w roli królika doświadczalnego,
dlatego wspólnie podejmują decyzję, żeby zwrócić się o radę
do wyższej instancji – króla Lwa Złotogrzywego. Król jak
wiadomo powinien wiedzieć wszystko. I rzeczywiście wie. Nie wiem
czy wszystko, ale owoc zna. Nazywa się pampilio, jest jadalny i tak
smaczny jak wygląda. Kolejne zwierzęta wyruszają w górę rzeki,
gdzie mieszka władca po odpowiedź i kolejne w czasie drogi
powrotnej ją zapominają. Tymczasem cierpliwość miłościwie im
panującego zdaje się wyczerpywać. Poradzi sobie dopiero żółw
Alojzy, dzięki inteligentnej poradzie swojej mamy. Ta porada to
ułożenie mnemotechnicznego wierszyka.
Moje dzieci lubią tę historię.
Jednak po którymś tam czytaniu zacząłem się zastanawiać czy aby
na pewno przekazuje im wartościowe treści? I doszedłem do wniosku,
że nie do końca. No bo czego może nauczyć dzieci „Pampilio”
Ireny Tuwim?
Może nauczyć, że nie wolno pytać o
to samo po wielokroć. Trzeba od razu zapamiętać i nie można
zapomnieć. Łaskawy przy pierwszej wizycie król lew, przy kolejnych
robi się coraz bardziej wściekły. Dlaczego? Nie wiemy. Może miał
zły dzień, tylko dlaczego jak dyrektor z Mordoru wyżywa się na
swoich poddanych? I to ma nauczyć dzieci ciekawości świata? Chyba
raczej nauczy ich tego, że ten kto ma władzę może wyładować na
nich swoją złość, a one nie mają prawa zareagować.
Nie można zapomnieć – właśnie. To
jest chyba najgorsze. System edukacji w Polsce od dawien dawna oparty
jest na tym, że nie można zapomnieć. Trzeba wykuć, wbić sobie do
głowy (do łba – bywali tacy nauczyciele) i potem odpowiadać
śpiewająco, klepać „Litwo Ojczyzno Moja”, klepać „Jedzą
piją, lulki palą”. Wzory – na pamięć, prawa – na pamięć,
regułki – na pamięć, słówka – na pamięć. A jak zapomnisz,
powiesz swoimi słowami, przekręcisz to dwója, pała, usiądź, bo
źle się przygotowałeś. Nie cierpiałem tego. Wiem, że z
pewnością są przykłady, osoby, szkoły, które zadają temu kłam.
Wiem też, że na pewno i tak zbyt często to ja mam rację.
I teraz sam, własnym dzieciom, czytam,
że za niezapamiętanie nazwy jakiegoś tam owocu – przewraca się
łódkę i wrzuca kogoś do wody, piętnuje się go, sprawia, że jak
niepyszny odchodzi do domu i nie pokazuje innym na oczy. Tłum otacza
kogoś takiego i patrzy na niego karcąco, patrzy nieruchomo, patrzy
znacząco. Potępia go. Karze.
Wtedy wszystkie zwierzęta weszły do wody i ze złości przewróciły łódkę Nosorożca Pałęty dnem do góry. Woda trysnęła w górę jak fontanna, rozprysnęła się na wszystkie strony i okropnie ochlapała Nosorożca Pałętę, który prędko uciekł i nikt tego dnia ani go widział, ani słyszał.
Wtedy wszystkie zwierzęta wskoczyły do wody i ze złości rozwaliły czółenko Prosiaczka Łatki razem z wiosłami. I chlup! - wepchnęły go do wody.- Kwik-kwik-kwik-kwik!Prosiaczek Łatka wygramolił się na brzeg i pobiegł do domu, a woda ściekała z niego jak z rynny. W domu schował się w najciemniejszy kącik i z nikim, z nikim nie chciał rozmawiać.
Takie sytuacje ze szkoły, z podwórka,
z kolonii pamięta się po latach, mają na niektóre osoby wpływ,
który rzutuje na całe życie. Na kontakty z innymi ludźmi, z żoną,
z dziećmi. Nie każdy potrafi się postawić, pokonać swoje obawy
jak w amerykańskim filmie i stanąć na najwyższym stopniu podium z
pucharem wzniesionym ku słońcu. Powiedzcie, czy ja przesadzam?
„Nic się nie stało. Miałeś ciężką
podróż. Idź do domu, wyśpij się i może wtedy sobie przypomnisz.
A jak nie to trudno” – tak powinny powiedzieć te cholerne
zwierzęta. Ten tłum futrzanych i łysych terrorystów. Ale one tego
nie mówią, wszyscy począwszy od króla a skończywszy na jego
poddanych są wściekli. Pewnie z głodu albo zniecierpliwienia,
tylko co mnie to obchodzi? Chciałem przeczytać dzieciom mądrą
historię. A teraz przeczytałem własny wpis i się przestraszyłem.
Wiem, że wielu czytelników wspomina
fabułę „Pampilio” z rozrzewnieniem, podobnie jak ilustracje
Ignacego Witza. Niekiedy jednak dobrze jest oprzeć się o pomnik, bo
możliwe, że się chwieje. Ten dla mnie się przewrócił, ale dla
was wcale nie musi.
Jednak w tym właśnie wpisie chciałbym
powiedzieć coś zwierzętom z dżungli: a jedzcie wy sobie dalej
korzonki, na pampilio nie zasłużyliście.
/BW/
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Chcesz coś dodać? Śmiało!