środa, 24 sierpnia 2016

Jak po latach smakuje owoc pampilio? („Pampilio” tekst: Irena Tuwim, ilustracje: Ignacy Witz)

„Pampilio” to klasyk polskiej literatury dziecięcej napisany przez Irenę Tuwim w roku 1962. A właściwie nie napisany, tylko, jak chce strona tytułowa, opracowany. Na podstawie czego? Jakiejś baśni z jakiegoś kręgu kulturowego, których (baśni i kręgów) na tym świecie przecież nie brakuje? Przyznaję nie udało mi się tego ustalić. Przyjmijmy więc, że jest to propozycja autorska.



Pamiętacie o czym to jest? Dla tych, którzy jakimś cudem, nie pamiętają – krótkie przypomnienie.

Głodne zwierzęta odnajdują w dżungli drzewo obwieszone owocami wyglądającymi bardzo smakowicie czyli "trochę jak banan, trochę jak gruszka, trochę jak jabłko i trochę jak pomarańcza". Owoce wyglądają smacznie, ale czy naprawdę takie są? A może są śmiertelnie trujące? Żadne stworzenie nie chce wystąpić w roli królika doświadczalnego, dlatego wspólnie podejmują decyzję, żeby zwrócić się o radę do wyższej instancji – króla Lwa Złotogrzywego. Król jak wiadomo powinien wiedzieć wszystko. I rzeczywiście wie. Nie wiem czy wszystko, ale owoc zna. Nazywa się pampilio, jest jadalny i tak smaczny jak wygląda. Kolejne zwierzęta wyruszają w górę rzeki, gdzie mieszka władca po odpowiedź i kolejne w czasie drogi powrotnej ją zapominają. Tymczasem cierpliwość miłościwie im panującego zdaje się wyczerpywać. Poradzi sobie dopiero żółw Alojzy, dzięki inteligentnej poradzie swojej mamy. Ta porada to ułożenie mnemotechnicznego wierszyka.

Moje dzieci lubią tę historię. Jednak po którymś tam czytaniu zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno przekazuje im wartościowe treści? I doszedłem do wniosku, że nie do końca. No bo czego może nauczyć dzieci „Pampilio” Ireny Tuwim?

Może nauczyć, że nie wolno pytać o to samo po wielokroć. Trzeba od razu zapamiętać i nie można zapomnieć. Łaskawy przy pierwszej wizycie król lew, przy kolejnych robi się coraz bardziej wściekły. Dlaczego? Nie wiemy. Może miał zły dzień, tylko dlaczego jak dyrektor z Mordoru wyżywa się na swoich poddanych? I to ma nauczyć dzieci ciekawości świata? Chyba raczej nauczy ich tego, że ten kto ma władzę może wyładować na nich swoją złość, a one nie mają prawa zareagować.



Nie można zapomnieć – właśnie. To jest chyba najgorsze. System edukacji w Polsce od dawien dawna oparty jest na tym, że nie można zapomnieć. Trzeba wykuć, wbić sobie do głowy (do łba – bywali tacy nauczyciele) i potem odpowiadać śpiewająco, klepać „Litwo Ojczyzno Moja”, klepać „Jedzą piją, lulki palą”. Wzory – na pamięć, prawa – na pamięć, regułki – na pamięć, słówka – na pamięć. A jak zapomnisz, powiesz swoimi słowami, przekręcisz to dwója, pała, usiądź, bo źle się przygotowałeś. Nie cierpiałem tego. Wiem, że z pewnością są przykłady, osoby, szkoły, które zadają temu kłam. Wiem też, że na pewno i tak zbyt często to ja mam rację.



I teraz sam, własnym dzieciom, czytam, że za niezapamiętanie nazwy jakiegoś tam owocu – przewraca się łódkę i wrzuca kogoś do wody, piętnuje się go, sprawia, że jak niepyszny odchodzi do domu i nie pokazuje innym na oczy. Tłum otacza kogoś takiego i patrzy na niego karcąco, patrzy nieruchomo, patrzy znacząco. Potępia go. Karze.

Wtedy wszystkie zwierzęta weszły do wody i ze złości przewróciły łódkę Nosorożca Pałęty dnem do góry. Woda trysnęła w górę jak fontanna, rozprysnęła się na wszystkie strony i okropnie ochlapała Nosorożca Pałętę, który prędko uciekł i nikt tego dnia ani go widział, ani słyszał.
Wtedy wszystkie zwierzęta wskoczyły do wody i ze złości rozwaliły czółenko Prosiaczka Łatki razem z wiosłami. I chlup! - wepchnęły go do wody.
- Kwik-kwik-kwik-kwik!
Prosiaczek Łatka wygramolił się na brzeg i pobiegł do domu, a woda ściekała z niego jak z rynny. W domu schował się w najciemniejszy kącik i z nikim, z nikim nie chciał rozmawiać.

Takie sytuacje ze szkoły, z podwórka, z kolonii pamięta się po latach, mają na niektóre osoby wpływ, który rzutuje na całe życie. Na kontakty z innymi ludźmi, z żoną, z dziećmi. Nie każdy potrafi się postawić, pokonać swoje obawy jak w amerykańskim filmie i stanąć na najwyższym stopniu podium z pucharem wzniesionym ku słońcu. Powiedzcie, czy ja przesadzam?

„Nic się nie stało. Miałeś ciężką podróż. Idź do domu, wyśpij się i może wtedy sobie przypomnisz. A jak nie to trudno” – tak powinny powiedzieć te cholerne zwierzęta. Ten tłum futrzanych i łysych terrorystów. Ale one tego nie mówią, wszyscy począwszy od króla a skończywszy na jego poddanych są wściekli. Pewnie z głodu albo zniecierpliwienia, tylko co mnie to obchodzi? Chciałem przeczytać dzieciom mądrą historię. A teraz przeczytałem własny wpis i się przestraszyłem.

Wiem, że wielu czytelników wspomina fabułę „Pampilio” z rozrzewnieniem, podobnie jak ilustracje Ignacego Witza. Niekiedy jednak dobrze jest oprzeć się o pomnik, bo możliwe, że się chwieje. Ten dla mnie się przewrócił, ale dla was wcale nie musi.

Jednak w tym właśnie wpisie chciałbym powiedzieć coś zwierzętom z dżungli: a jedzcie wy sobie dalej korzonki, na pampilio nie zasłużyliście.

/BW/


Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Chcesz coś dodać? Śmiało!