Zasłyszane i przeczytane przeze mnie opinie czyniące
z Dawida, głównego bohatera książeczki Pera Nilssona, następcę Mikołajka spowodowały,
że po premierze z Wydawnictwa Zakamarki spodziewałem się nieco odmiennych
wrażeń. Wydawało mi się, że będzie to kolejna wariacja na temat życia
„szkolnego ludu” nasycona humorem i szczyptą ironii, tymczasem dostałem rzecz
wychodzącą poza ramy wesołych opowiastek z życia uczniów.
Znalazłem w tej
krótkiej historyjce uniwersalną, ponad-metrykalną prawdę o tym jak mężczyźni
postrzegają kobiety i jakie popełniają błędy w kontaktach z nimi. Od razu mam
taką refleksję, że to błądzenie nie ogranicza się do czasów podstawówki, a wraz
z dorastaniem ubiera się tylko w trochę inne maski. Dlatego (zwykle robię to na
końcu) polecałbym przeczytanie „Zakochałem się w Milenie” nie tylko odbiorcom w
wieku Dawida i Mileny, ale także tym starszym czytelnikom, którzy
przedstawionej tutaj lekcji wciąż jeszcze nie odrobili. W tysiącach grubych
książek, które krzyczą z kolorowych okładek, że przedstawiają dzieje prawdziwego
uczucia, nie uświadczycie nawet cienia takich refleksji, jakie zawarł Nilsson w
opowiadaniu o Dawidzie. A wykorzystał do tego dużo mniejszą ilość słów, a wśród
tych, których użył niewiele znajdziecie słów „wielkich”. Więc jeśli nie chce
się wam brnąć przez wątpliwej jakości narracje, sięgnijcie po tę malutką
książeczkę, na okładce której chłopiec wisi na trzepaku, a czarnowłosa
dziewczyna głaska psa.
Przed wami rozpisany na pięć starannych rozdziałów traktacik
o mężczyznach (czy może też: o męskości). W kolejnych odsłonach tytułowanych nazwami
dni tygodnia, chłopiec Dawid, chcąc zwrócić uwagę dziewczyny Mileny, którą
kocha, przybiera inną zaobserwowaną lub narzuconą formę męskiego zachowania,
zmienia się, przepoczwarza. Najpierw chce być śmieszkiem i duszą towarzystwa,
potem kujonem i inteligentem, następnie brutalem łobuzem, dalej desperatem
materialistą próbującym kupić coś nie do kupienia (oj są na tym świecie rzeczy
jak śpiewał Stanisław Soyka), wreszcie gburem stawiającym na chamski podryw. A
i tak sukces osiągnie dopiero gdy pozostanie sobą - chłopcem z psem. Wiem, że „pozostawanie
sobą” brzmi fatalnie i kojarzy się z najbardziej rakotwórczym coachingiem,
jednak o ile rada ta bywa ogłupiająca dla głodnych sukcesu absolwentów, tak dla
dojrzewającej młodzieży wydaje się całkiem mądra i przydatna.
Podoba mi się oszczędny styl pisania Nilssona (i oczywiście tłumaczenia Marty Rey-Radlińskiej) – na
ponad 60 stronach z 1,5-wersową interlinią i jeszcze ilustracjami Pii
Lindenbaum, opowiedział ważną historię, zręcznie przedstawił bohaterów,
wprowadził jeden charakterystyczny atrybut (okrągły kamień z Danii!). Znalazł
miejsce i na fabułę, i na szczyptę poezji. Wydaje mi się, że nauka, którą mogą
wynieść z książki Nilssona dorastający chłopcy jest nie do przecenienia. I z
pewnością chętnie podsunę ją mojemu synkowi, kiedy będzie już trochę starszy.
Per Nilsson napisał o Milenie i Dawidzie jeszcze trzy książki. Tytuły dwóch z nich po
angielsku brzmią intrygująco: „Forever Milena: a little story about a boy who
knows how long love lasts” i „Never again Milena: a little story about a boy
who got tired of this with love”. Wydawnictwo Zakamarki
będzie je wydawać. Z pewnością warto czekać.
/BW/
Zakochałem się w Milenie
tekst: Per Nilsson
ilustracje: Pija Lindenbaum
Zakamarki
Zakochałem się w Milenie
tekst: Per Nilsson
ilustracje: Pija Lindenbaum
Zakamarki
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Chcesz coś dodać? Śmiało!