piątek, 12 stycznia 2018

, , , ,

Być jak osiołek


Wziąłem kilka dni temu dwa komiksy o przygodach Ariola (kolejno drugi i trzeci z wydanych w Polsce, czwarty ma ukazać się w połowie roku 2018) zatytułowane „Być jak Superkoń” i „Jak ostatnie prosię”, żeby wynotować sobie jakieś fajniejsze epizody, o których mógłbym wspomnieć w tej recenzji i okazało się, że nie jestem w stanie tego zrobić. Bo tak: ten fajny, tamten fajny, ten trzeba dać, „to jest śmieszne tato” – Kostek spogląda mi przez ramię pokazując jak Ramono i Ariol sikają na samochód. No a ten o sadzeniu drzew, gdzie pojawia się pan Tykwa? Genialny. Ten o naklejkach. Też. Tego z targów komiksowych też nie można opuścić, podobnie jak tego, w którym Ariol pisze wiersz do Petuli z wersem „twoje oczy są jak dwa telewizory, w których wciąż lecą kreskówki”, czy ma przygodę z babcią w metrze. I tak, od strony do strony, wyszło na to, że wszystko tutaj dobre, śmieszne, choć nieraz po szczenięcemu głupie, a bywa że refleksyjne i zaskakująco trafnie przedstawiające dobrze znane z życia sytuacje. 

Nie wiem jak Marcowi Boutavantowi (rysunki) i Emmanuelowi Gilbertowi (scenariusz) się to udaje, ale ja po prostu nie znajduję w tym komiksie słabych punktów. Po raz kolejny ukłony dla Tomasza Swobody za tłumaczenie.

Jak ostatnie prosię, Być jak Superkoń

Zostawmy jednak te peany i może słów parę o wspomnianych wyżej tomach drugim i trzecim. Nie wiem czy Adamada wydaje to w kolejności w jakiej ukazuje się we Francji, jednak następuje konsekwentne poszerzanie uniwersum. Objawia się to, oprócz odwiedzania nowych  miejsc, także dokładniejszym przedstawianiem postaci, które do tej pory nie miały okazji szerzej się zaprezentować. Oczywiście prym wciąż wiedzie tytułowy osiołek, zakochany w krowie Petuli, który ma nieco drętwego, ale sympatycznego tatę i decyzyjną, nie pozbawioną poczucia humoru mamę. Dużo jest tutaj historii, w których protagonistami są Ariol i Ramono, dzięki temu upewniamy się w tym co wiedzieliśmy już wcześniej, że prosiak stanowi w tym duecie głównego prowodyra. Pewnie każdy miał kiedyś takiego kumpla czy kumpelę, których interesowało tylko łamanie reguł do czego przychylaliśmy się raczej niechętnie. Oni ciągle się przechwalali czego to nie mają w domu (tutaj jednym z przykładów jest słynny omlet z truflami), ale to wy pożyczaliście im gry albo komiksy. Taki jest właśnie Ramono i w epizodzie „U Ramona” wreszcie zaglądamy do jego domu i poznajemy siostrę Prośkę. Nie chcę wam zdradzać fabuły, ale ta historyjka dużo mówi o tym kim jest najlepszy kolega Ariola.



Dla mnie postacią, na którą zwróciłem szczególną uwagę w tych albumach jest też głuchawy dziadek Ariola mieszkający nad morzem – scenki z jego udziałem są naprawdę zabawne, i nie polegają tylko na śmianiu się z przykrej przypadłości (np. „Dziadzionurek”). W ogóle babcie i dziadkowie to w tych komiksach ważne postacie, które autorzy traktują z szacunkiem, ale nie przeszkadza im to robić sobie z nich (mówiąc wprost) jaj (np. „Babcia w metrze”). 



Na swoją listę ulubionych bohaterów dopisuję też właściciela saloniku prasowego-księgarni pana Begossiana, który pojawia się w dwóch genialnych epizodach – w jednym spotyka go wprawdzie przykry wypadek („Dobra książka”), ale za to w drugim przywraca wiarę w świat u niejakiego Pipoliniego („Naklejki”). Trochę szkoda natomiast nieszczęśliwie zakochanej w Ariolu muchy Scysji, która jest bardzo inteligentna, ale nasz bohater wciąż przedkłada nad nią słodką krówkę Petulę („Poezja”).

Bardzo cenię także autorów za to, że nigdy nie próbują być na siłę zabawni. Dzięki temu nawet historie będące zapisami zwykłych życiowych sytuacji jak kąpiel („Prysznic”), przechwalanie się („Karate”) czy wizyta na targach komiksu („Dedykacja”) potrafią zaskoczyć i spowodować, że co najmniej (podkreślam: co najmniej) uśmiechniemy się pod nosem.

A życzenie na przyszłość mam takie, żeby poznać bliżej także innych kolegów Ariola, których w pełnym składzie Marc Boutavant wyrysował na skrzydełku okładki. Pewnie będzie ku temu okazja w kolejnych albumach. A w oczekiwaniu na czerwcową premierę wypada zanucić tylko: Supeeerkoń, nas wszystkich broń!

/BW/

Ariol 
„Być jak Superkoń”, „Jak ostatnie prosię”, 
rysunki: Marc Boutavant, 
scenariusz: Emmanuel Gilbert,
tłumaczenie: Tomasz Swoboda, 
Wydawnictwo Adamada

Być jak Superkoń

Jak ostatnie prosię
Share:

4 komentarze:

  1. Nie wszyscy lubią takie komentarze, ale uważam, że skoro tekst zachęcił, to trzeba dać temu wyraz :) Zatem daję - Osiołki w koszyku :D Tak na próbę, gdyby jednak Ariol nie chwycił :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpisałem, ale coś mi tę odpowiedź wcięło:( W każdym razie mam nadzieję, że się spodoba i powiadomisz mnie o swoich wrażeniach:)

      Usuń
  2. Bez dwóch zdań topowa seria komiksowa dla młodocianych. Aż żal, że zeszyty nie ukazują się w lepszym tempie. Wydawca ma jeszcze sporo do nadrobienia. Czekamy na czwarty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie spojrzałem na te francuskie strony i jak zobaczyłem ile oni tam już mają części to mi się w głowie zakręciło. Nawet serial animowany robią - tylko akurat nie wiem czy to dobry pomysł... Czy nie zabijają świeżości oryginału...

      Usuń

Chcesz coś dodać? Śmiało!