Wydawnictwo Babaryba wydało już wcześniej budowlanego picturebooka
z twardymi stronami pt. „Na budowie” Stephana Lompa, a ostatnio dołączyła do
niego książeczka ilustrowana przez Leo Timmersa zatytułowana „Tydzień na
budowie”. Koncept jest trochę podobny jak we wcześniejszym wydawnictwie ilustrowanym
przez tego autora czyli „Kto prowadzi?”. A więc jest to przede wszystkim
prezentacja pojazdów używanych na budowie. W każdy dzień pojawiają się na placu
budowy inne maszyny, co stanowi też okazję do nauki nazw dni tygodnia. Koparka,
spychacz, walec, dźwig, ciężarówka, betoniarka, wywrotka itd. Ta książka przede
wszystkim ilustracjami stoi, fabuła jest mniej istotna, ale jednak czytelna. Przedstawia
się tutaj proces budowy placu zabaw, co stanowi pewnego rodzaju niespodziankę –
ostrzegam, żeby nie spojlerować dzieciom:) A wracając do obrazków – oprócz maszyn
dużo tutaj zwierząt i różnych szczegółów. Co by nie mówić o takim stylu
ilustratorskim – wygląda imponująco, jest na co popatrzeć.
Przedszkole i dom dla rodziny Zająców buduje się natomiast w
innym picturebooku z twardymi, odpornymi na rozdzieranie stronami. Książka „24
godziny. Coś się dzieje na budowie!” Britty Teckentrup ukazała się ostatnio w
Prószyńskim. Teckentrup to prawdziwa weteranka w tworzeniu książek obrazkowych
– ze strony wydawnictwa dowiadujemy się, że od roku 1993 stworzyła ich ponad
90! Co znajdziemy w tej?
Przede wszystkim duże plansze pokazujące dosyć wiernie jak
od środka wygląda budowa. Ale jak to w tego typu wydawnictwach także tutaj
trzeba coś odszukać, zauważyć i śledzić pewną grupę bohaterów. Wszyscy zostali
przedstawieni na tylnej stronie okładki. Są to zwierzęta a ich imiona zaczynają
się na tę samą literę, co wykonywany przez nich zawód (np. Malarz Maurycy,
Brygadzista Benek). Na każdej rozkładówce znajdziemy też zegar wskazujący
konkretną godzinę (możemy uczyć dzieci zegara) i zestaw pytań ze szczególnym uwzględnieniem wyczynów
Borsuka. Architekt nazwany został tutaj Bernard Budowniczy czyli starym
określeniem tego zawodu, które pojawiało się np. w przedwojennej książce Themersonów „Pan Tom buduje dom”.
Dzisiaj się go nie używa, bo wprowadza w błąd. Tym bardziej, że nawet na umieszczonej w książce tablicy informacyjnej stoi „Architekt: Bernard Budowniczy”. Przy okazji
chciałbym też zwrócić uwagę, że nie za bardzo wyszło nakładanie na obrazek
polskich napisów (ta czcionka trochę nie pasuje...). Generalnie jednak
kartonówka ta warta jest uwagi młodych fanów budowania – oczywiście pojawiają
się tutaj także budowlane pojazdy.
Przejdźmy teraz do książek przeznaczonych dla dzieci starszych. Wydarzeniem określiłbym ukazanie się pozycji „Kazik mieszka w mieście” Joanny Rzezak (Wydawnictwo Nasza Księgarnia). W zasadzie jest to klasyczna książka aktywnościowa, w której dziecko musi kolorować, dopisywać, odpowiadać, rozwiązywać. Znamy takie wydawnictwa, ukazuje się ich mnóstwo, sam ostatnio pisałem o trzech. Jednak „Kazik...” ze względu na tematykę, ale też koncepcję graficzną stanowi jednak w tym gronie pozycją wyjątkową.
Warto podkreślić, że ta książka nie jest pójściem po najmniejszej
linii oporu, opracowanym z perspektywy laika, dla którego zadaniem architekta
jest zaprojektowanie kolorowego domku z wieżyczkami. Zawiera ona dużo
konkretnej wiedzy i nie jest to wiedza powszechnie dostępna dla
dzieci. W szkole się tego na pewno nie uczą. A można się stąd dowiedzieć np. co
należy do zadań architekta i urbanisty, poznać architektoniczne style (i to z
naciskiem na te współczesne, jest nawet fragment o le Corbusierze!), dowiedzieć
się jak działa miasto, co to jest przestrzeń miejska, wspólna. To na pewno nie
jest wiedza mainstreamowa. Do tego trochę aluzji do popkultury (Godzilla!) i
grupa bohaterów przewijająca się po stronach: Kazik, jego tato architekt, mama
urbanistka, czarnoskóry kolega i jeszcze gołąb, szczur i pies. Bardzo mnie cieszy,
że w tak dużym wydawnictwie ukazuje się pozycja tak potrzebna i traktująca
temat architektury w sposób poważny. Kupujcie i działajcie!
Wreszcie „Monumentalne” Sarah Tavernier i Alexandre Verhille
(Dwie Siostry) to wielkoformatowy album zbierający, jak głosi podtytuł książki,
„cuda i rekordy architektury”. Zgromadzone obiekty podzielone zostały według
kontynentów, na których się znajdują. Każdy kontynent ma przypisany kolor – np.
Europa jest zielona, Afryka pomarańczowa a Azja czerwona. Przy czym znajdziemy
tutaj nie tylko budynki, ale też pomniki, kanały czy budowle inżynieryjne. O
wyborze prezentowanych obiektów nie będę dyskutował, bo to zawsze są autorskie
decyzje. Z pewnością jest tutaj wszystko, co najważniejsze, przy czym widać
nastawienie na dzieła architektury współczesnej co poczytuję za plus.
Warto natomiast trochę dłużej pochylić się nad szatą graficzną tej książki, która jest dosyć odważna. Autorzy prezentowane obiekty przedstawiają na stronach jeden obok drugiego, co przypomina trochę szpaltę gazety z ogłoszeniami. Przy budynkach znajdziemy podstawowe informacje, pojawiają się nazwiska architektów czy krótkie historyczne lub informacyjne komentarze. Nie ma więc natłoku danych, co przy tej liczbie obiektów mogłoby być jednak niestrawne.
Warto natomiast trochę dłużej pochylić się nad szatą graficzną tej książki, która jest dosyć odważna. Autorzy prezentowane obiekty przedstawiają na stronach jeden obok drugiego, co przypomina trochę szpaltę gazety z ogłoszeniami. Przy budynkach znajdziemy podstawowe informacje, pojawiają się nazwiska architektów czy krótkie historyczne lub informacyjne komentarze. Nie ma więc natłoku danych, co przy tej liczbie obiektów mogłoby być jednak niestrawne.
Napiszę tak – mi się ten projekt graficzny bardzo podoba,
jednolita kolorystyka i uproszczone choć realistycznie przedstawione bryły
wprowadzają porządek, o który byłoby trudno gdyby chcieć pokazać to wszystko na
100% wiernie. Wtedy oczopląs murowany. Nie da się ukryć, że pokazywanie
dzieciom (szczególnie młodszym, takim ze środkowej podstawówki) architektury w
formie wyboru the best of i bez wykorzystania fotografii to duże wyzwanie. W
tym wydawnictwie z pewnością nie znajdziecie „elementów zmiękczających”
wprowadzonych specjalnie dla dzieci – żadnych wesołych rysunków czy zwierząt
przewijających się po stronach. To poważny leksykon, według mnie przydatny
także dla dorosłych. Ze względu na format na wakacje go raczej nie weźmiecie, ale
jako wstęp do architektonicznych wędrówek sprawdzi się dobrze.
/BW/
Tydzień na budowie
tekst: Jean Reidy
ilustracje: Leo Timmers
Babaryba 2017
24 godziny. Coś się dzieje na budowie!
tekst i ilustracje: Britta Teckentrup
tł.: Joanna Maciuk
Prószyński i s-ka 2018
Kazik mieszka w mieście
tekst i ilustracje: Joanna Rzezak
Nasza księgarnia 2018
Monumentalne. Cuda i rekordy architektury
tekst i ilustracje: Sarah Tavernier, Alexandre Verhille
Dwie Siostry 2017
Jeżeli kupisz opisywaną
książkę (lub inną) za pośrednictwem poniższych linków afiliacyjnych to ja
otrzymam z tego niewielki procent. Pieniądze pomagają mi utrzymywać tę domenę.
Dziękuję!
Tydzień na budowie
24 godziny. Coś się dzieje na budowie!
Kazik mieszka w mieście
Monumentalne. Cuda i rekordy architektury
Dorzucę jeszcze jeden tytuł, wydany kilka lat temu przez Media Rodzina: "Uwaga, budowa! Jak się projektuje i buduje dom." Bardzo udana książka, między innymi dzięki temu, że pokazuje, jak przebiega cały proces powstawania domu, od wyboru placu budowy, przez projektowanie, budowę, po wybór elementów wykończenia wnętrz. Polecam z pełnym przekonaniem.
OdpowiedzUsuńA "Monumentalne" podoba mi się bardzo i zaliczyłabym ją do tej samej kategorii, co np. "Ilustrowany elementarz dizajnu" czy "Profesora Astrokota", czyli książek graficznych, skierowanych do starszych dzieci, nie infantylnych, rozszerzających wiedzę o świecie, ale nie typowo encyklopedycznych, w których równie ważna, co przekazywana wiedza, jest estetyka książki, jej projekt graficzny. Uważam je za wyjątkowo wartościowe i cieszę się, że wydaje się u nas coraz więcej takich książek.
Słyszałem o tej książce, ale jej nie przeglądałem. A propos "Monumentalne" - pełna zgoda:) Dziękuję za komentarz!
UsuńTo wszystko jest fajne i w ogóle, ale raczej czytane w kategoriach fantastyki ("Uwaga, budowa", to akurat wzorzec niemiecki) i zupełnie nieprzystające do tego, co czeka inwestora na prawdziwym placu budowy w kraju nad Wisłą. Niemniej jednak poczytać warto, żeby zobaczyć jak powinno być i porównać z jak jest :P
UsuńI żeby nie było, cieszę się, że takie tytuły wychodzą. Po prostu ulało mi się jako dość niedawno zmagającemu się z budową :D
Również mam tego świadomość, ponieważ żona moja jest architektem, a ja w magazynie dla architektów pracuję - rozumiem problemy, z którymi z pewnością się starłeś na własnej budowie... Sęk w tym, że edukacja architektoniczna na takim poziomie skierowanym do zwykłych ludzi w zasadzie w Polsce nie istnieje - trudno się zatem dziwić, że jest jak jest. Stąd z entuzjazmem przyjmuję każdą pozycję w tym temacie:)
Usuń