Komiks o
przygodach trójki dzieci w świecie wzorowanym na średniowieczu. Fantasy (smoki,
olbrzymy, władca rzeki) zaprawione humorem i baśniową konwencją (wiedźma na
jabłoni). Przyznaję, że ten koktajl dał całkiem pozytywne rezultaty.
Bohaterów
jest trzech i od razu napiszę, że tytułowa Claudette, która chce być
wojownikiem, pokonywać różnorakie kreatury i jest "twarzą" tej serii była
dla mnie najmniej interesująca. Jakże oczywista jest jej ślepa determinacja w
stawaniu do walki! To machanie drewnianym mieczykiem (posiadającym jednak pewną
moc)! Owszem - działania tej postaci stanowią siłę napędową fabuły, bo gdyby
nie ona wszyscy siedzieliby za murami Mont Petit Pierre. To Claudette wyciąga
swojego brata Gastona i szkoloną na księżniczkę Marie na straceńcze wyprawy.
Jednak to oni są postaciami o wiele ciekawszymi. Gaston, młodszy braciszek to
niesamowity talent kulinarny, a Marie balansuje między akceptacją tresury na
księżniczkę a zaprzeczaniem temu faktowi. Galerię postaci uzupełnia ojciec
Augustine (kowal, który stracił nogi w walce ze smoczycą Azrą Straszliwą),
pomocnik kowalski Zubair (dopakowany Saracen) i czarny charakter mag Grombach.
"Claudette"
to bez wątpienia historia fantasy i to wcale nie taka okrojona na potrzeby
młodszego czytelnika, ale chętnie korzystająca z wszystkich dobrodziejstw
gatunku. Przy tym, chociaż dużo tutaj starć z istotami fantastycznymi i
prawdziwymi, to komiks nie ocieka krwią i bez obaw można go dać dziecku do
czytania. Trochę mi ta kreska i historia przypomniała dawną komiksową miłość czyli
przygody Hugo i Biskota, aczkolwiek fabuły Bedu skierowane były jednak do
trochę starszych czytelników. Przyznaję, że nie miałem w stosunku do tego
komiksu jakichś specjalnych oczekiwań i zostałem pozytywnie zaskoczony. Sporo
akcji i pomysłowych wątków. Polecam na długie jesienne wieczory. Tłumaczyła,
całkiem udanie, Małgorzata Kaczarowska.
/BW/
Dla mnie dużym minusem tego komiksu jest jego główna bohaterka czyli Claudette. Wiem, że to że tak śmiało wymachuje mieczem to zasługa modnej emancypacji, jednak przez to wszystko ona sama (a przez to i po części cały komiks) jest o wiele mniej wiarygodna niż np. wspomniana w recenzji księżniczka Marie. Potencjał komiksu został więc trochę spalony; z główną bohaterką z przyczyn oczywistych nie utożsami się żaden chłopiec, a wśród czytelników-dziewczynek raczej mało z nich marzy o wojennym rzemiośle.
OdpowiedzUsuń