Popatrzcie co wpadło na skrzynkę! W prawym górnym rogu
zaświeciła się kopertka. I miga, wibruje. Tak, tak – oto „Mejle do Klemensa”, czwarty
tom z przygodami Florki. Sympatyczna ryjówka prowadziła już pamiętnik i pisała
„analogowe” listy, tym razem postawiła na formę wypowiedzi ze świata
wirtualnego i wybrała e-mail. Oczywiście nie dzieje się tak bez powodu - przyjaciel
Florki z przedszkola, chomik Klemens, trafia początkiem czerwca do szpitala, a
posiadanie tabletu umożliwia mu odpowiadanie na internetowe wiadomości. Przyjaciółka
opisuje mu zatem nowinki z przedszkola i domu, pisze o swoich obawach,
radościach i smutkach. I tradycyjnie dochodzi do wartościowych wniosków,
popełnia błędy, osiąga sukcesy.
Z racji tego, że Florka mejluje z kolegą przedszkolnym nowy
tom autorstwa Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel (i oczywiście Jony Jung za sterami ilustracyjnymi)
wydaje się szczególnie przydatny dla przedszkolaków i ich rodziców. U nas
przyjął się szybko. Naprawdę nie wiem jak autorka to robi, jakie tam ukrywa w
treści hipnotyczne słowa, że dzieci tak te historyjki chłoną i zapamiętują. A
przecież nie są to wcale krótkie i banalnie napisane kawałki. Spod florkowej
łapki wychodzą czasem mejle wcale sążniste. Czytaliśmy książkę może trzy razy,
a Kostek od razu powiedział: przeczytaj mi o kamieniu w brzuchu, przeczytaj o
żelce. A najbardziej śmiał się z kozy na nartach.
W książce nie ma odpowiedzi Klemensa, są tylko listy Florki,
więc dodatkową kreatywną zabawą może być domyślanie się, co napisał
rekonwalescent. Florka do jego wypowiedzi często się odnosi i je komentuje.
Okazuje się, że e-mail to forma literacko całkiem atrakcyjna. Nie przeszkadzają
nawet Re: w tytułach.
Problematyka poruszana na kolejnych stronach jest wcale
rozległa i ważna. Oczywiście i o takich sprawach można pisać w sposób, który
zaciekawi dzieci. Pobyt w szpitalu, operacja, problem nierówności społecznych w
przedszkolu, manipulacja i satysfakcja, wypadnięcie pierwszego zęba o tym
wszystkim jest ta książka i jeszcze o wielu innych sprawach. Są trudne słowa,
które zostają wytłumaczone. Kilka razy pojawiają się momenty, w których autorka
musi dobitnie dopowiedzieć, gdzie jest co jest podmiotem poprzedzającego zdania.
Ale to są teksty bardzo skondensowane i sporo w nich bohaterów, słów i wydarzeń.
Dlatego ma to cel edukacyjny.
Jakimś tam małym minusem jest w przypadku tej książki, że
niekiedy trudno ją czytać na wyrywki a Kostek na przykład lubi sobie wybrać
konkretne opowiadanie. Tutaj często pojawiają się nawiązania do poprzednich
historii, ale przyznaję że są nieduże i wiem, że nie zawsze może być wilk syty
i owca cała. Nie da się wszystkich zadowolić, więc wspominam tylko o tym na
zasadzie obserwacji z „czytelniczego pola walki”.
Przyznaję, że gdy usłyszałem tytuł tej książki to miałem
pewne obawy. Wszyscy wiemy jak się dzisiaj pisze e-maile. Dobrze, że autorka
nie poszła w internetową nowomowę, jakieś skróty czy inne uwiarygadniające
zabiegi. Dostaliśmy kolejny dobry tom o przygodach Florki. Jego
lektura sprawiła, że postanowiłem nadrobić korespondencyjne zaległości i
przypomnieć się mejlowo dawno niewidzianym znajomym. Buziaki-recenzaki.
/BW/
Dziękuję za ten wpis- bardzo mnie zainteresowałeś tą książeczką. Pędzę szukać dla moich Czytelników :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCześć Magda! Cieszę się, że zainteresowałaś się Florką. Z pewnością Twoim Czytelnikom spodobają się jej przygody. Również pozdrawiam!
UsuńMoja córka podobnie zapamiętuje opowiadania z Piaskowego wilka - potrafi nawet po kilku miesiącach poprosić o przeczytanie jakiegoś rozdziału, który jej utkwił w pamięci. Florki jeszcze nie znamy, nie wiem, jak to się stało, że nam umknęła.
OdpowiedzUsuń"Piaskowego wilka" z kolei my nie znamy:( Będziemy musieli uzupełnić ten brak jak najszybciej. Pozdrawiamy!
UsuńTeż czytamy Florkę, to jedna z naszych ulubionych serii:)
OdpowiedzUsuńMiłośnicy Florki łączcie się:) Pozdrawiamy!
Usuń