Kto pamięta rok 2004 i wydawane wtedy książki dla dzieci? Były to z dzisiejszej perspektywy czasy pionierskie i prehistoryczne. Kto wie może kiedyś powstanie film o tych romantycznych początkach... Mam nadzieję, że zostanie w tym filmie umieszczona scena, w której kamera zawieszona na kranie robi jazdę i z ujęcia morza przeskakuje na pochyloną nad biurkiem Roksanę Jędrzejewską-Wróbel, która właśnie obroniła doktorat, ale zrozumiała, że to nie dla niej, bo przecież zawsze chciała pisać książki dla dzieci. I przy tym biurku nad morzem pisze m.in. „Gęboluda” (wydanego początkowo przez GWP, oficynę z rodzinnego miasta pisarki). Mamy rok 2017 i Wydawnictwo Bajka postanowiło (po raz kolejny zresztą) zafundować nam powrót do przeszłości i przypomnieć tę klasyczną już historię (znów z ilustracjami Agnieszki Żelewskiej). Przez 13 lat polski rynek książki dla dzieci przeorało jednak (w pozytywnym znaczeniu) kilka lodowców i znajdujemy się w zupełnie innej epoce. Czytając historię czarodzieja, który marzył o kąpieli i różanym ogrodzie warto mieć w pamięci, że obcujemy z swego rodzaju klasykiem, tu i ówdzie włączanym nawet do kanonu lektur szkolnych. Wszyscy wiemy z jakimi się to wiąże plusami, i z jakimi minusami.
Sęk tkwi w czytelności, dla młodego odbiorcy, przemian obu bohaterów .
Czarodziej Gębolud mimo iż niedomyty, nie jest czarnym charakterem. To zagubiony człowiek, abnegat a do tego czarownik, nie przepadający za dziećmi, pochodzący z rodziny, która od pokoleń przyrządzała w niecnych celach tajemne mikstury. W żadnym przypadku nie jest to postać negatywna! Jednak atrybuty, którymi został obdarzony takie jak brud, mikstury czy zapuszczony, demoniczny dom od razu kojarzą się ze światem baśni i dają możliwość szybkiego fabularnego przemienienia. Co to bowiem za problem wykąpać się i zrobić remont?
A zatem „Praktyczny Pan” dla mnie jako dorosłego Pana Czytacza;) jest pozycją bardziej atrakcyjną, jednak dzieci bez wątpienia lepiej rozumieją świat „Gęboluda”. Może wniosek z tego taki, że Praktyczny Pan to Gębolud naszych czasów? A może taki, że bywają książki dla dzieci, które lepiej rozumieją dorośli? A może po prostu lubimy historie, które kończą się naprawdę, ostatecznie i zdecydowanie dobrze?
/BW/
Gębolud
tekst: Roksana Jędrzejewska-Wróbel
ilustracje: Agnieszka Żelewska
Bajka
Gęboludowi dobrze by zrobiło gdyby uszczknął nieco perfekcjonizmu od Praktycznego pana, a ten z kolei mógłby podpatrzeć u Gęboluda, jak się robi bałagan :) Obaj panowie mają zresztą wiele wspólnego: są niezadowoleni z własnego życia i tego, jak ono wygląda. Aby to zmienić, jednemu potrzebne jest dziecko, drugiemu kot.
OdpowiedzUsuńCo do Praktycznego pana - nie ma nic złego w życiu bez dzieci, w minimalistycznej, wysmakowanej przestrzeni itd., wybór jak każdy inny. Ale kłopot w tym, że Praktyczny pan nie był zadowolony z tego życia - nie lubił swojej pracy, łykał ciągle tabletki na uspokojenie.Ta postawa życiowa jednak mu nie służyła. Dlatego potrzebował zmiany. Która nadeszła w osobie kota :)
Przecież kupił kota, bo usłyszał o tym w radiu i pomyślał, że mógłby przyoszczędzić na tabletkach... Swojej postawy życiowej i pracy zresztą nie zmienił - chyba że czegoś nie doczytałem;)
UsuńTak, to fakt, że pobudki do kupna kota miał wyłącznie praktyczno-oszczędnościowe :) Ale to, co zaczęło się dziać, gdy już kota kupił i nauczył się bliskości (głaskanie), zaskoczyło go i - ja tak podejrzewam - zmieniło. Było jak katharsis: "Chciał też spojrzeć z dezaprobatą, ale nie zdążył, bo nagle poczuł, jak przy każdym ruchu ogarnia go fala ciepła i czułości. I wielkiej, wielkiej ulgi". Nie wiemy oczywiście, czy Praktyczny pan zmienił pracę, ale wiemy, że "uśmiechnął się błogo i głupio i... też zamruczał. Chociaż to było zupełnie, całkowicie i okropnie niepoważne". I według mnie to był początek zmian w jego postawie życiowej. Taka moja interpretacja :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ale to już interpretacja:) Ja natomiast jestem bardziej sceptyczny w kwestii jego możliwej przemiany - rzeczywiście coś tam poczuł, zamruczał i uśmiechnął się, ale czy to były wystarczające bodźce do zmiany życia? Z tekstu się tego nie dowiadujemy. A tekst to dla mnie główny punkt odniesienia. Po przeczytaniu "Lalki" też nie zastanawiałem się czy Wokulski naprawdę zginął;) Oczywiście ja nie neguję twojego punkt widzenia, bo masz do niego niezaprzeczalne prawo - raczej tłumaczę dlaczego uznałem "Gęboluda" dla książkę, która jest przez dzieci lepiej rozumiana.
Usuń