Chciałem napisać w pierwszym zdaniu tego wpisu coś w stylu,
że proszę państwa, oto pozycja, której nikomu nie trzeba przedstawiać, znana i
lubiana, klasyka, która się nie starzeje etc. – tymczasem dowiedziałem się
niedawno od badaczy literatury dziecięcej i bibliotekarzy, że i owszem trzeba
przedstawiać, bo po „Klechdy sezamowe” Bolesława Leśmiana sięgają dzisiaj
nieliczni młodzi czytelnicy (jak również nieliczni czytelników tych rodzice). A
zatem mówiąc wprost: społeczeństwo „Klechd” czytać nie chce.
Dlatego jako (ekhm, ekhm) opiniotwórczy bloger niniejszym postanowiłem zrobić tej wspaniałej książce reklamę. Żeby jednak dotrzeć do dzisiejszego czytelnika chciałem również właściwie zbudować ten wpis. Zajrzałem do poradników dla blogerów i dowiedziałem się stamtąd, że odbiorcy najchętniej czytają posty opracowane w postaci punktów zawierających pytania i odpowiedzi oraz bardzo krótkie zdania. Nigdy tak nie pisałem, ale gra jest warta świeczki, więc specjalnie na potrzeby wpisu sięgnąłem po tę metodę tworzenia kontentu i przedstawiam sprawę maksymalnie prosto, w sposób przyswajalny dla większości użytkowników blogosfery.
1. O czym jest ta
książka? „Klechdy sezamowe” to leśmianowskie wersje sześciu baśni ze zbioru
„Księga z tysiąca i jednej nocy”. Po raz pierwszy zbiór ten ukazał się w roku
1913, ale proszę nie zasłaniajcie oczu, nie wzdychajcie łkając, że takich
staroci nie da się czytać, nie wyznawajcie, że jeszcze odchorowujecie lekturę
„Potopu”. Spokojnie. Język został uwspółcześniony. Jeżeli tylko będzie się wam
chciało przeczytać tę książkę, to ją przeczytacie – zapewniam. Ilustracje w
książce są autorstwa Jana Lenicy. Po raz pierwszy baśnie Leśmiana i ilustracje
znanego plakacisty i autora eksperymentalnych filmów spotkały się w 1959 roku.
Przy okazji: marzę o posiadaniu plakatu autorstwa Jana Lenicy do „Noża w
wodzie” Polańskiego – jakby ktoś miał w rozsądnej cenie to chętnie kupię:)
2. Dlaczego nie mogę po
prostu przeczytać oryginalnej „Księgi tysiąca i jednej nocy” zamiast sięgać do
przeróbek? Możesz. Najlepiej przeczytaj i to, i to. Ale najpierw Leśmiana,
bo klasyczne opowieści odświeżył, nierzadko skrócił i nadał swój indywidualny
autorski rys. Pewnie niektórzy z was znają poezje BL z tomów „Sad rozstajny”
albo „Dziejba leśna” i myślą sobie, że jak Leśmian wziął się za pisanie po
swojemu baśni to z pewnością nie są one proste w lekturze. Nic bardziej
mylnego! Pisałem wyżej, że gramatycznie język uwspółcześniono, ale
stylistycznie także nie jest hermetyczny! Autor naprawdę robi wiele abyśmy się
nie nudzili. Pisze pięknie, ale też różnorodnie np. często rymuje narrację i
wypowiedzi postaci, dodaje swoje krótkie wiersze, wprawnie posługuje się
powtórzeniami (zwróćcie uwagę na opis klejnotów znajdujących się w Sezamie!), a
nierzadko mruga okiem do czytelnika (kiedy np. chce się on dowiedzieć ile to
dukatów naliczyła Zobeida). Stosuje też kompozycję szkatułkową („Opowiadanie
króla Wysp Hebanowych”). Jego język skrzy się kolorami, dźwiękami, niemal
pachnie Orientem. Poza tym dostępne na rynku polskim wydania „Księgi tysiąca i
jednej nocy” są rzecz jasna tłumaczeniami (pełne wydanie ma kilkanaście tomów)
– Leśmian napisał swoje wersje od nowa, cyzelując każde słowo, a Leśmian był
mistrzem słowa – naprawdę. Z pewnością jego zbiór lepiej nadaje się na początek
przygody z opowieściami Szecherezady. Jak nie wsiąkniecie w to dzięki
Leśmianowi, to w ogóle nie będzie was to kręcić.
3. Czy dam radę
przeczytać ten zbiór w całości przez jeden wieczór? Jeżeli czytasz dzieciom
do poduszki to raczej nie odbębnisz lektury „Klechd sezamowych” przy jednym
podejściu. Nie ma takiej możliwości. Ale dobra wiadomość jest taka, że przez
kilkanaście dni nie będziesz musiał zastanawiać się co czytać. Przy tym
zapewniam, że lektura zainteresuje nie tylko dzieci, ale też ciebie. Aż dziwne,
że w dobie seriali telewizyjnych nikt nie wpadł na pomysł, aby zrobić dla
Netflixa serial na motywach historii Ali-Baby, zbójców i Sezamu...
4. Czy tak książka w
ogóle nadaje się dla dzieci? Nie będę ukrywał – tak, chętnie obcinają tutaj
głowy, jak również przebijają się mieczami i sztyletami. To jednak naturalna
konsekwencja działań postaci. Bez drastycznych momentów wymowa tych baśni nigdy
nie będzie pełna, ale zapewniam że Leśmian nie upaja się opisywaniem przemocy.
Opisuje tyle tylko ile trzeba.
5. Ali-Babę i Aladyna
znam, ale czy są tutaj jeszcze inne ciekawe postacie? Zapytaj siebie: Jak
dobrze pamiętasz historię Ali-Baby? Czy on był jednym ze zbójów? Ich przywódcą?
Czy może został wplątany w tę historię czy jak chce Leśmian – w bajkę? To jest
wpis blogowy, nie artykuł naukowy. Nie wykonywałem analiz porównawczych baśni
oryginalnych i leśmianowskich. Nawet jednak pobieżne porównanie z oryginałami
pokazuje, że autor uwypuklił pewne elementy, podczas gdy inne osłabił. Podobnie
z postaciami – jedne postawił w pierwszym szeregu, inne zaplątał w tło. Zwraca
uwagę przede wszystkim status kobiet w tych opowieściach – bohaterki takie jak
Morgana czy Chryzeida są mądre, inteligentne, przewidujące. Napisanie, że jest
to książka o wspaniałych kobietach na pewno nie będzie na wyrost. Mężczyźni
stanowią tutaj drugi plan – nawet ci, których kojarzymy najlepiej czyli
Ali-Baba i Aladyn.
6. Czy to Aladyn
wyłowił cudowną lampę z morza? Nie – chociaż w wielu książkach możemy to
przeczytać. Zrobił to rybak. I nie była to lampa a szkatułka. Lampę
rzeczywiście miał Aladyn, który nawiasem mówiąc był leniem i zaczarowany
przedmiot zdobył, bo jak to się mówi, miał więcej szczęścia niż rozumu. A
wracając do rybaka, który uwolnił z niego geniusza – takie jedno zagadnienie.
Przyznaję, że zawsze mnie zastanawiało dlaczego geniusz chciał zabić swojego
wybawcą zamiast go nagrodzić? To oczywiście zostało w baśni wyjaśnione, ale czy
to w ogóle ma jakiekolwiek uzasadnienie, nazwijmy to, życiowe? Ma i ciekawie
pisał o tym Bruno Bettelheim.
7. Fragment na
zachętę. W czasach, kiedy za orientalne treści w dziecięcej wyobraźni
odpowiada pokolorowany przez jakiegoś psychopatę serial animowany „Shimmer i
Shine” zbiór Leśmiana proponuje coś innego – refleksję, piękno, wyzwanie
lektury.
Na zachętę wybrałem fragment wypowiedzi Ali-Baby o tym
dlaczego las lepszy jest od czterech ścian. Tekst aktualny jak nigdy! Jeżeli
zachęci jedną osobę na sto to już będzie sukces.
Żaden pałac nie jest tak piękny, jak las. W pałacu płoną świece albo lampy, a w lesie płonie samo słońce. W pałacu stoją martwe meble, piętrzą się martwe ściany, a nad nimi trwa zawsze jednaki martwy sufit. W lesie zaś szumią żywe drzewa, śpiewają żywe ptaki, brzęczą żywe owady, pachną żywe kwiaty — i ponad tym wszystkim, zamiast martwego sufitu, jaśnieje żywe niebo, które się wiecznie zmienia, napełniając się coraz to nowymi blaskami i obłokami. Żaden ptak, żaden obłok, żaden wicher nie zamieszkałby nawet w najpiękniejszym pałacu. Tylko człowiek lubi więzić siebie w czterech ścianach. I jeżeli te ściany są złote, wówczas nazywa swoje więzienie pałacem. Im więzienie jest mniejsze, tym mniej zabiera miejsca na świecie. A świat jest piękny i dla każdego dostępny. Pełno na świecie bajek — ale najpiękniejsze bajki kryją się w lesie. Bajki czają się w gęstych krzakach, szumią w rozchwianych gałęziach, dzwonią w powietrzu wtedy właśnie, kiedy i cisza dzwoni. Bo kto się ciszy długo przysłuchiwał, ten wie, że cisza w uszach dzwoni.
A zatem: czytajcie „Klechdy sezamowe”!
/BW/
Klechdy sezamowe
napisał: Bolesła Leśmian
ilustrował: Jan Lenica
Dwie Siostry 2017
Coś pięknego! Moje stare książki się "nie ostały" i teraz kupuję niektóre w antykwariatach. Z sentymentem wspominam "Klechdy domowe". I też nie rozumiem, dlaczego tyle dobrych książek nie doczekało się ekranizacji, np. kolejne tomy Narni, Ani z Zielonego Wzgórza, czy choćby Jeżycjada, seria o Czarce L. Woźnickiej.
OdpowiedzUsuń