piątek, 7 września 2018

, , , , ,

Koniowate znów punktują ("Ariol. P jak Petula", tekst: Emmanuel Guibert, ilustracje: Marc Boutavant)



Dla fanów Ariola, ale też czytelników nie znających jeszcze przypadków sympatycznego osiołka mam w związku z tomem czwartym wydanym przez wydawnictwo Adamada i zatytułowanym „P jak Petula” dwie wiadomości: dobrą i złą. 



Zacznę może od tej złej, chociaż taka zła to ona wcale do końca nie jest. A zatem jeżeli spodziewacie się (patrząc na tytuł i kolor okładki), że znajdziecie w komiksie przede wszystkim historie dotyczące nieszczęśliwej miłości Ariola do krówki Petuli to donoszę, że temat ten nie zdominował tomu. Petula w roli epizodycznej pojawia się dopiero w historyjce siódmej pt. „Graffiti”, gdzie Ariol próbuje zaimponować swojej miłości malując napis na murze. A do końca pojawia się (także na drugim planie) jeszcze tylko w „Uśmiech, proszę!” i „Ariol, ale pech!”. W sumie czy eksploatowanie wątku szkolnej miłości we wszystkich historyjkach to byłby dobry pomysł? Napiszę lekko asekuracyjnie: chyba nie.

Skoro zła wiadomość okazała się tak naprawdę dobrą to pora na tę dobrą od samego początku (w której być może wyczujemy łyżkę dziegciu). W komisie Emmanuela Guiberta (tekst) i Marca Boutavanta (ilustracje) tradycyjnie znajdziemy dużą różnorodność znanych z życia postaci i sytuacji. Ja oczywiście marzę o albumie z jedną arielową historią, ale chyba siła tego komiksu tkwi właśnie w odcinkowości.


Nie podobały mi się w części numer 4 tytuły – są w tym tomie jakieś takie mało kreatywne i niezbyt zaciekawiające, że tak powiem. Choćby tytuł całego tomu czyli „P jak Petula” – o wiele lepiej ten tytuł pasuje do historyjki zatytułowanej „Graffiti”... Nie wiem czy lektura spisu treści zachęciłaby mnie, aby przeczytać całość? A szczególnie do dygotania rąk doprowadziły mnie te wersale, które wydają się być wstawione zupełnie przypadkowo... Dotychczas chwaliłem przekłady Tomasza Swobody, ale tutaj chwilami coś zgrzyta. Za przykład niech posłuży dwukrotne użycie w komiksie słowa „kurna”(zauważyła to Mała Czcionka) – nie jest to dla mnie mocne przekleństwo, ale jednak przekleństwem pozostaje i to bliskim takiego już bardzo mocnego. Może warto byłoby na przyszłość oddać je w bardziej wysublimowany sposób? Skoro o tym wspomniałem to szybko wrócę jeszcze do jednego z poprzednich tomów, w których Ariol opowiada jak przygniotły go cycki siostry Ramona, Prośki. Wiem, że takie słowa i tematy pojawiają się w rozmowach dzieci, nie zabraniam Kostkowi czytać tego komiksu (sam „Ariola” uwielbiam), a jednak musieliśmy odbyć na ten temat długą rozmowę... Piszę o tym, bo nie chciałbym, aby ktoś się zraził do tych świetnych historii otwierając na przypadkowej stronie. Zawsze lepiej wiedzieć.


Przechodząc jednak do przeglądu treści. Są dwie historyjki z wakacji Ariola i Ramona u dziadków tego pierwszego („Noc u dziadka Anatola i babci Antosi” i „Dzyń!”). „Ciężka grypa” (znowu słaby tytuł) to historia o wyimaginowanej panice związanej z wyimaginowaną epidemią „ptasiej grypy” (sceny na wuefie z nauczycielem-kogutem panem Riberą są przednie). „Na stacji Toto” traktuje o postoju na stacji benzynowej w celu zatankowania – oj jak dobrze znam ten scenariusz z własnego doświadczenia, a przy dyskusji o koniowatych i psowatych setnie się bawiłem. „Wizyta wujka Pietro” jest o odwiedzinach uwielbianego wujka przez Ariola, brata mamy, niebieskiego ptaka i lekkoducha, za którym nie przepada tato tytułowego osiołka. Jest rzecz jasna kilka historyjek z życia szkoły – „Maszyna do bycia najlepszym w klasie” (o problematycznym sposobie ściągania), „Pchły” (o wstydliwych tajemnicach), „Uśmiech, proszę!” (o wizycie w szkole fotografa), „Ariol, ale pech!” (o wypadku w czasie gry w piłkę) i „Gdzie są klucze?” (o gubieniu, zostawianiu i znajdowaniu). Jest jeszcze „Diskokuin” o muzycznym powrocie rodziców do lat młodości i spontanicznej domowej imprezce.

Pewnie się powtarzam, ale dużo jest w tych scenariuszach życiowej prawdy, doświadczeń dzieci w pierwszych klasach podstawówki, doświadczeń rodziców i w ogóle - ludzi. Autorzy są doskonałymi obserwatorami rzeczywistości i chociaż tworzą we Francji to większość przedstawianych przez nich sytuacji pasuje jak ulał do Polski. Są też mistrzami komiksowej puenty. W ostatnim zdaniu recenzji „P jak Petula” mogę napisać tylko, że czekam na kolejny tom Ariola.

/BW/

P jak Petula
Ariol tom 4
tekst: Emmanuel Guibert
ilustracje: Marc Boutavant
przekład: Tomasz Swoboda
Adamada 2018
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Chcesz coś dodać? Śmiało!