Kupiłem ostatnio dwa stare wydania utworów Brzechwy -
"Przygody rycerza Szaławiły" (drugie wydanie z Czytelnika z 1957
roku, pierwsze ukazało się w 1948, ilustracje: Jerzy Srokowski) i "Wyprawa
na Ariadnie" (pierwsze wydanie z Wydawnictwa Morskiego z 1960 roku,
ilustracje: Walter Napieralski). Jeśli Brzechwę kojarzy się głównie z
dziecięcych evergreenów, które dopadają nas niemal w każdym wydaniu i sklepie z
książkami to łatwo zapomnieć jaki był z niego mistrz rymu, ale też rymowanej,
barwnej opowieści, bliskiej poematowi. I
tak - wiem - w evergreenach też był mistrzem, ale hity to się zwykle podśpiewuje
pod nosem trochę z przyzwyczajenia...
A tu wziąłem do ręki dwa stare, osobne wydania (każda z tych
książek ma 60 lat!) i poczułem się trochę jak czytelnik z tamtych lat, który
zaraz przeczyta "nowego Brzechwę"... Dzisiaj wydawanie takich utworów
osobno, nikomu by się rynkowo nie kalkulowało. Może z jakąś dotacją, albo w
serii robionej dla sztuki, na poboczu, w jakimś wielkim wydawnictwie? Bo czy to
się w ogóle nadaje dla dzieci? O wojnach to jest, bijatykach. Co z tego, że
urojonych lub przerysowanych? Promocja przemocy. Do tego jakie te wiersze są
długie i dużo w nich trudnych słów... Oczywiście zarówno Szaławiłę jak i
Ariadnę można znaleźć w wydaniach zbiorowych Brzechwy, ale osobno, w oddzielnej
książce, z "dedykowanymi" ilustracjami, utwory te wybrzmiewają
pełniej, a czytanie ich okazuje się dużą przyjemnością.
"Przygody rycerza Szaławiły" napisał Brzechwa w
1948 roku. W Polsce niedawno skończyła się wojna (pierwsze zdanie brzmi zresztą
"Kiedy wojna się skończyła") i nie było jeszcze wiadomo jak się
wszystko potoczy. Oczywiście niektórzy już wiedzieli i planowali, ale Brzechwa
nie był jeszcze wtedy apologetą Stalina. Napisał więc na poły fantastyczną historię
o rycerzu, blagierze i chwalipięcie, klepiącym biedę i podróżującym z giermkiem
Rochem. Szaławiła wykorzystuje każdą okazję, aby dosiąść się do czyjegoś stołu,
a w zamian opowiada niestworzone historie. Każdy chyba zna lub poznał w życiu
kilku takich ludzi? Brzechwa nie musiał jeszcze stosować zasad realizmu
socjalistycznego. Stworzył historię polskiego Don Kichota albo barona Münchhausena,
w której nawiązał do bogatej w polskiej literaturze od renesansu tradycji polskich
poematów o wojnie. Pełno w jego wierszu archaicznego militarnego słownictwa i różnorakich
historycznych nawiązań. Można traktować tę lekturę wręcz jako powtórkę z
historii. Do tego dużo humoru, a pojawiają się też inne tony... Poeta kiedy
chce potrafi nawet zaserwować czytelnikowi opowieść z dreszczykiem (ratowanie
Joanny z wieży).
"Wyprawa na Ariadnie" to z kolei napisana w 1960
roku opowieść w duchu marynistyczno-piracka. Mnóstwo w niej morskiej i żeglarskiej nomenklatury. Opowiada o
Brandonie, dziś mnichu, a kiedyś awanturniku, który przejął (przemocą) okręt o
nazwie "Ariadna" i wyruszył na poszukiwanie ukrytego skarbu. Fabuła
tego wiersza czy raczej poematu przypomniała mi trochę tę z znaną "Rękopisu
znalezionego w Saragossie". Ci, którzy czytali książkę Jana Potockiego lub
nawet oglądali film Wojciecha Jerzego Hasa zapewne kojarzą o co mi chodzi. Nie
spojlerując - na końcu wszystko okazuje się inne niż się pierwotnie wydawało. Jest
to tak zaskakujące, że Brandon postanawia zostać zakonnikiem - obserwując jego
początkowe poczynania i usposobienie doprawdy trudno w to uwierzyć...
W ogóle w obu tych utworach Brzechwy granica między
realizmem a fantastyką jest bardzo cienka, to jest takie czystej wody
bajdurzenie, gadanie i zmyślanie z awanturnikami w roli głównej. Takie
puszczanie oka do czytelnika - zabawię was wspaniałym wierszem, obrazem,
sytuacją, ale nie przywiązujcie się tak bardzo, bo wszystko może okazać się
ułudą, cieniem na ścianie oberży, który zniknie po zdmuchnięciu świec.
Przeczytałem oba teksty Kostkowi i słuchał z
zainteresowaniem - inna sprawa ile zrozumiał. Oczywiście starałem mu się
tłumaczyć trudniejsze bądź ciekawsze słowa. Nieprzerwanie uważam, że czytanie
dzieciom dobrych rymów jest na wagę złota. Mam jednocześnie wrażenie, że
zadowolenie w lekturze tych utworów znajdzie przede wszystkim ktoś bardziej
doświadczony na czytelniczo-literackim polu.
/BW/
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Chcesz coś dodać? Śmiało!