Chcąc jednym zdaniem opisać nową powieść Katarzyny Majgier (Wydawnictwo Nasza Księgarnia) napisałbym o niej: udana zabawa konwencjami z wartościowym przesłaniem i kilkoma trafnymi obserwacjami dzisiejszego świata. Konwencji najróżniejszych jest w tej historii sporo i większość została zgrabnie w fabule wykorzystana. Przesłanie rzeczywiście jawi się jako wartościowe i budujące. A jednak to właśnie obserwacje są dla mnie po lekturze najważniejsze.
Jest to więc historia o mieszkańcach pewnego starego domu.
Mieszkańcy ci – chłopiec Artur, jego kuzynka Serafina, mama Artura Leokadia,
jej mąż Gerard i jego brat bliźniak Edgar (a dodatkowo jeszcze kot, mysz i
kilka much) w różnych okolicznościach i z różnych przyczyn wypijają niewielką
ilość ukrytego pod posadzką eliksiru, który daje im nieśmiertelność, ale
jednocześnie sprawia, że stają się przezroczyści. Inni ludzie biorą ich więc za
duchy, a oni sami uważają się za osoby posiadające jedynie niezwykłe
umiejętności – przenikanie przez ściany, brak chorób itd.
Najważniejsi są w tej historii bohaterowie. To na ich działaniach oraz
relacjach ze sobą i światem skupia się uwaga narratora. Natomiast bardzo
uniwersalnie czy wręcz szkicowo przedstawione zostało tło. Wiemy,
że wydarzenia rozgrywają się na przestrzeni wieków, a jednak nie znajdziemy żadnych
bliższych szczegółów dotyczących topograficznego miejsca akcji (w
drugiej części powieści można się domyślić, że jest to raczej Polska, choć de facto nazwa kraju nad Wisłą nie pada nigdy). Wszystko
to wzięte zostało w cudzysłów i stało się dla pisarki okazją do sprawnej gry wspomnianymi
konwencjami – nawiedzony dom, nieśmiertelność, poetka lubiący gotyckie klimaty
mroku, butelka z tajemną miksturą czy rodzice nie interesujący się własnym
dzieckiem. Są to motywy spotykane w literaturze dla dzieci i dorosłych bardzo
często, jednak autorka sprawnie i z humorem nimi żongluje. Choćby motyw złych
rodziców i dobrej niani/nauczycielki cały czas kojarzył mi się z „Matyldą”
Roalda Dahla. Z kolei dom (szczególnie na rysunku Anity Graboś) przypominał mi
siedzibę rodu Muminków. Podobnych skojarzeń miałem zresztą więcej.
Przyznaję, że po ekspozycji czyli przemianie bohaterów i
pozostaniu ich w domu, byłem ciekawy, w jaką stronę Katarzyna Majgier
poprowadzi tę historię. I muszę przyznać, że zostałem zaskoczony. Bowiem po
pojawieniu się na horyzoncie państwa $, którzy symbolizują tutaj najgorsze
nowobogackie cechy i są przejaskrawionym obrazem współczesnych ludzi sukcesu (no
jednak w Polsce), których obchodzi co powiedzą inni i w co się ubiorą, po ich
pojawieniu powieść nagle zaczęła zmierzać ku rysowanej nieco grubą krechą
społecznej satyrze, w której znajdziemy i krytykę konsumpcjonizmu, i
strzeżonych osiedli, i traktowania pracujących nielegalnie imigrantów, i przeczytamy
kilka gorzkich słów o mediach społecznościowych zastępujących ludziom prawdziwe
życie.
To jednak nie koniec zmian kierunku w książce. Oto na horyzoncie pojawia się dziecko, kolejna ważna postać tej
opowieści, dziewczynka Ścieżka (warto przeczytać, żeby dowiedzieć się skąd
takie imię…), córka państwa $, która zżywa się z przezroczystymi mieszkańcami,
a której rodzice w ogóle nie znają, ba – nie wiedzą jak wygląda. Majgier
przedstawia metaforycznie dysfunkcyjną rodzinę, w której rodzice zwracają uwagę
tylko na siebie, a reszty po prostu nie dostrzegają, nieważne czy są to
pół-duchy, czy ich własna córka. Chwilami nieco przeszkadzały mi uproszczenia
(państwo $ to bohaterowie okropnie kartonowi i po prostu trudno w nich
uwierzyć), a jednak wielokrotnie można się nad tym zamyślić. Szczególnie, gdy
jest się rodzicem.
I wreszcie część finalna, poprzedzona pojawieniem się Aliny,
imigrantki z dwoma fakultetami, znającej 4 języki i grającej na fortepianie,
która ze sprzątaczki awansuje na nianię i zaczyna prowadzić sielskie życie w
domu wraz ze Ścieżką i stopniowo wracającymi do normalnej postaci pierwotnymi
mieszkańcami. Wtedy książka ton satyryczny zmienia w metaforyczno-happyendowy,
kiedy to odmienieni dawno ludzie wracają do życia i na nowo dostrzegają jego
wartość i smak. Nigdy nie jest za późno na zmiany – taki oto wniosek/myśl można
wyczytać z ostatnich rozdziałów powieści. Dla mnie jednak „Niedokończony
eliksir nieśmiertelności” jest przede wszystkim próbą ubrania w kostium
bajkowo-fantastycznej powieści młodzieżowej diagnozy współczesnej relacji rodzice-dziecko w Polsce.
Nie twierdzę, że to się w 100% udało, ale warto dać tej książce szansę. Z
zainteresowaniem będę śledził dalsze literackie kroki Katarzyny Majgier.
/BW/
Magiczna książka ;)
OdpowiedzUsuńMagia niejedno ma imię...
Usuń