środa, 21 grudnia 2016

Diagnoza w kostiumie („Niedokończony eliksir nieśmiertelności” Katarzyna Majgier, ilustracje: Anita Graboś)


Chcąc jednym zdaniem opisać nową powieść Katarzyny Majgier (Wydawnictwo Nasza Księgarnia) napisałbym o niej: udana zabawa konwencjami z wartościowym przesłaniem i kilkoma trafnymi obserwacjami dzisiejszego świata. Konwencji najróżniejszych jest w tej historii sporo i większość została zgrabnie w fabule wykorzystana. Przesłanie rzeczywiście jawi się jako wartościowe i budujące. A jednak to właśnie obserwacje są dla mnie po lekturze najważniejsze.
 
Jest to więc historia o mieszkańcach pewnego starego domu. Mieszkańcy ci – chłopiec Artur, jego kuzynka Serafina, mama Artura Leokadia, jej mąż Gerard i jego brat bliźniak Edgar (a dodatkowo jeszcze kot, mysz i kilka much) w różnych okolicznościach i z różnych przyczyn wypijają niewielką ilość ukrytego pod posadzką eliksiru, który daje im nieśmiertelność, ale jednocześnie sprawia, że stają się przezroczyści. Inni ludzie biorą ich więc za duchy, a oni sami uważają się za osoby posiadające jedynie niezwykłe umiejętności – przenikanie przez ściany, brak chorób itd. 


Najważniejsi są w tej historii bohaterowie. To na ich działaniach oraz relacjach ze sobą i światem skupia się uwaga narratora. Natomiast bardzo uniwersalnie czy wręcz szkicowo przedstawione zostało tło. Wiemy, że wydarzenia rozgrywają się na przestrzeni wieków, a jednak nie znajdziemy żadnych bliższych szczegółów dotyczących topograficznego miejsca akcji (w drugiej części powieści można się domyślić, że jest to raczej Polska, choć de facto nazwa kraju nad Wisłą nie pada nigdy). Wszystko to wzięte zostało w cudzysłów i stało się dla pisarki okazją do sprawnej gry wspomnianymi konwencjami – nawiedzony dom, nieśmiertelność, poetka lubiący gotyckie klimaty mroku, butelka z tajemną miksturą czy rodzice nie interesujący się własnym dzieckiem. Są to motywy spotykane w literaturze dla dzieci i dorosłych bardzo często, jednak autorka sprawnie i z humorem nimi żongluje. Choćby motyw złych rodziców i dobrej niani/nauczycielki cały czas kojarzył mi się z „Matyldą” Roalda Dahla. Z kolei dom (szczególnie na rysunku Anity Graboś) przypominał mi siedzibę rodu Muminków. Podobnych skojarzeń miałem zresztą więcej.



Przyznaję, że po ekspozycji czyli przemianie bohaterów i pozostaniu ich w domu, byłem ciekawy, w jaką stronę Katarzyna Majgier poprowadzi tę historię. I muszę przyznać, że zostałem zaskoczony. Bowiem po pojawieniu się na horyzoncie państwa $, którzy symbolizują tutaj najgorsze nowobogackie cechy i są przejaskrawionym obrazem współczesnych ludzi sukcesu (no jednak w Polsce), których obchodzi co powiedzą inni i w co się ubiorą, po ich pojawieniu powieść nagle zaczęła zmierzać ku rysowanej nieco grubą krechą społecznej satyrze, w której znajdziemy i krytykę konsumpcjonizmu, i strzeżonych osiedli, i traktowania pracujących nielegalnie imigrantów, i przeczytamy kilka gorzkich słów o mediach społecznościowych zastępujących ludziom prawdziwe życie.
To jednak nie koniec zmian kierunku w książce. Oto na horyzoncie pojawia się dziecko, kolejna ważna postać tej opowieści, dziewczynka Ścieżka (warto przeczytać, żeby dowiedzieć się skąd takie imię…), córka państwa $, która zżywa się z przezroczystymi mieszkańcami, a której rodzice w ogóle nie znają, ba – nie wiedzą jak wygląda. Majgier przedstawia metaforycznie dysfunkcyjną rodzinę, w której rodzice zwracają uwagę tylko na siebie, a reszty po prostu nie dostrzegają, nieważne czy są to pół-duchy, czy ich własna córka. Chwilami nieco przeszkadzały mi uproszczenia (państwo $ to bohaterowie okropnie kartonowi i po prostu trudno w nich uwierzyć), a jednak wielokrotnie można się nad tym zamyślić. Szczególnie, gdy jest się rodzicem.


I wreszcie część finalna, poprzedzona pojawieniem się Aliny, imigrantki z dwoma fakultetami, znającej 4 języki i grającej na fortepianie, która ze sprzątaczki awansuje na nianię i zaczyna prowadzić sielskie życie w domu wraz ze Ścieżką i stopniowo wracającymi do normalnej postaci pierwotnymi mieszkańcami. Wtedy książka ton satyryczny zmienia w metaforyczno-happyendowy, kiedy to odmienieni dawno ludzie wracają do życia i na nowo dostrzegają jego wartość i smak. Nigdy nie jest za późno na zmiany – taki oto wniosek/myśl można wyczytać z ostatnich rozdziałów powieści. Dla mnie jednak „Niedokończony eliksir nieśmiertelności” jest przede wszystkim próbą ubrania w kostium bajkowo-fantastycznej powieści młodzieżowej diagnozy współczesnej relacji rodzice-dziecko w Polsce. Nie twierdzę, że to się w 100% udało, ale warto dać tej książce szansę. Z zainteresowaniem będę śledził dalsze literackie kroki Katarzyny Majgier.

/BW/
Share:

2 komentarze:

Chcesz coś dodać? Śmiało!