piątek, 2 lutego 2018

, , ,

Prosta historia baśniowa ("Czarnoksiężnik z Szmaragdowego Grodu", tekst: L.F.Baum, ilustracje: Zbigniew Rychlicki)

Tę opowieść znają chyba wszyscy. A jeśli nawet jej nie znają to na pewno coś o niej słyszeli.



Dorastający w latach 80. pewnie pamiętają animowany serial japoński emitowany w telewizji. A wielbiciele kina widzieli film Victora Fleminga „The Wizard of Oz”, który premierę miał w sierpniu 1939. W Polsce w kinach można go było zobaczyć dopiero w roku 2015 (wcześniej oczywiście emitowany był w telewizji). Swoją drogą wspomnienia po obejrzeniu tego filmu w polskim kinie latem 1939 roku weszłyby zapewne do tego samego katalogu wspomnień, w którym opiewa się ostatnie beztroskie lato przed wybuchem II wojny światowej... Chociaż na dobrą sprawę to nie był wcale taki beztroski film. Określiłbym go raczej mianem niepokojącego... łącznie ze śpiewaną przez Judy Garland piosenką „Over the Rainbow”.


Co jeszcze z pamiętnych ekranizacji Bauma? Na pewno musical z 1978 roku z Dianą Ross (w roli Doroty) i Michaelem Jacksonem (w roli stracha) – akcja przeniesiona została do wielkiego miasta. A z polskich doświadczeń z czarnoksiężnikiem warto wspomnieć o animowanym serialu Se-Ma-Fora z lat 1983-1989 pt. „W krainie czarnoksiężnika Oza”. 


Sporo tego, ale wszystkie te filmy nie były jeszcze znane kiedy Stefania Wortman tłumaczyła Bauma dla Naszej Księgarni. Dlatego pewnie tytuł wydanej w 1962 książki brzmi „Czarnoksiężnik ze Szmaragdowego Grodu”. Niewiele osób zapewne kojarzyło wtedy co to była kraina Oz... Tłumaczka uznała zatem, że skojarzenie ze średniowieczną osadą czyli grodem lepiej trafi do czytelników. Hmmm. Ja mam drugie wydanie tej książki z 1972 roku, które zilustrował Zbigniew Rychlicki.

Dobra, ale zakończmy już część z cyklu „dużo mało istotnych informacji na jedno zdanie kwadratowe” i przejdźmy do samej książki.


Lyman Frank Baum napisał „Czarnoksiężnika” w roku 1900. Jego książka szybko stała się bestsellerem, co spowodowało, że stworzył jeszcze kilkanaście kolejnych książek rozgrywających się w świecie Oza. Stefania Wortman przetłumaczył jeszcze 4 (m.in. „Dorota i Oz znowu razem” – wszystkie w oprawie graficznej Rychlickiego, polecam, tym bardziej że na allegro można je kupić całkiem niedrogo).

Krótko: o czym jest ta historia. Dorota mieszka w Kansas z ciotką i wujem. Pewnego dnia tornado porywa jej dom i dziewczynka (razem z psem Totem) ląduje w baśniowej krainie, gdzie rządzą 4 czarownice (dwie dobre i dwie złe) oraz tytułowy czarnoksiężnik. Spadający dom zabija jedną ze złych czarownic, dzięki czemu Dorota wchodzi w posiadanie czarodziejskich srebrnych trzewiczków. Od jednej z dobrych czarownic dowiaduje się, że pomóc w powrocie do domu może jej tylko wielki czarnoksiężnik Oz. Dziewczyna wyrusza więc na wędrówkę drogą wybrukowaną żółtą kostką. W czasie swojej peregrynacji spotka trzech towarzyszy: Stracha na Wróble, Stalowego Drwala i Lwa. Każdy z nich także ma do Oza własną prośbę, więc dołączają do dziewczynki.


W czym tkwi siła tej historii? Według mnie w prostocie i liniowości. Baum opisuje wszystko do bólu transparentnie – w równych odstępach czasu Dorota spotyka kolejnych towarzyszy, każdy z nich ma jasne oczekiwania, potem następuje seria przygód, w których z jednej strony mamy przeżycia przyjemne, a z drugiej nieprzyjemne. Liczba bohaterów pozytywnych zostaje równoważona liczbą bohaterów negatywnych. Przedstawione postacie, choć baśniowe i fantastyczne są tylko lekkim przetworzeniem stworzeń faktycznie istniejących – Latające Małpy, Niedźwiedziotygrysy, trujące maki.... Zresztą taki pomysł na świat tej książki zyskuje najlepszą egzemplifikację w osobie tytułowego Oza.

Nie mówię oczywiście, że to jest nudne – właśnie w tej prostocie tkwi siła całej historii. To chyba jeszcze te czasy, kiedy nie trzeba było wymyślać jakichś skomplikowanych nazw, nadawać dziwnych imion, rozciągać przed czytelnikiem Bóg wie jak rozległych i pooranych podziałami krain – w czym celują dzisiejsze powieści z gatunku fantasy – bohaterowie po prostu idą przed siebie, docierają do celu, znowu idą, docierają do celu itd. 


Jeżeli chodzi natomiast o ważne przesłania płynące tej książki to pierwsze byłoby takie, że przekonuje ona aby uwierzyć w siebie. Od początku jesteśmy świadomi, że Strach jest rozumny, Drwal ma serce, a Lew odwagę – jednak oni w to nie wierzą. Pomaga im ktoś kto w swoje możliwości uwierzył bardzo skutecznie... No a drugie przesłanie jest takie (zresztą naturalnie wynika z tego świata), że za tym, co się wydaje zaczarowane, fikcyjne i baśniowe niekiedy stoi jakieś zupełnie zdroworozsądkowe wytłumaczenie, często przeczące naszym marzeniom i wyobrażeniom. 

Jeszcze krótka refleksja: Dorota mieszka u wujostwa, nie ma rodziców i jej życie z ciotką i wujkiem trudno określić jako pełne miłości, raczej oparte jest ono na obowiązku, przekonaniu dorosłych, że dziewczynką trzeba się zająć – a jednak Dorothy po przybyciu do baśniowego świata pełnego dziwów, czarów i dla niej – sukcesów, nie myśli o niczym innym jak tylko o tym żeby wrócić, bo wujostwo będzie się martwić. Doprawdy ciężko to zrozumieć, szczególnie czytając dzisiejsze książki dziecięco-młodzieżowe, w których pragnienie ucieczki spod kurateli rodziców lub opiekunów (np. w opisywanej przeze mnie kiedyś „Agencji wynajmu rodziców”) wyrasta wręcz na główny motor wszelkich działań. Tymczasem Dorota chce wrócić do spalonego słońcem Kansas, do domu wśród łąk pokrytych suchymi trawami i nawiedzanych huraganami. Mógłby to zapewne być jakiś przyczynek do ewolucji fabuły książek dla dzieci.

Ilustracje są kolorowe jak kolorowa jest ta historia, a bohaterowie noszą się po hipisowsku. W ogóle styl Rychlickiego to dla mnie kwintesencja lat 70. Zresztą porównajcie sobie wygląd Doroty z fragmentu filmowego, który wrzuciłem i z tych ilustracji...

„Czarnoksiężnik ze Szmaragdowego Grodu” jest historią idealną do czytania dzieciom młodszym. Kostek ma 6 lat, Matylda 3,5 – chętnie słuchali, bo rozdziały mają odpowiednią długość a bohaterowie są łatwo wyobrażalni. Nic tylko czytać.

/BW/


Czarnoksiężnik z Szmaragdowego Grodu
tekst: L.F.Baum
ilustracje: Zbigniew Rychlicki
tłumaczenie: Stefania Wortman
Nasza Księgarnia 1972


Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Chcesz coś dodać? Śmiało!