Komiks, a raczej powieść graficzna Fanny Britt (scenariusz)
i Isabelle Aresenault (rysunki) opowiada o uczennicy Helene z Montrealu, która
doświadcza wykluczenia w szkole. Koleżanki z bliżej niesprecyzowanych powodów obrażają
ją lub traktują jak powietrze – przyczyn tego odrzucenia autorka nam nie
zdradza. Wiemy jedynie, że kiedyś była w ich grupie akceptowana. Teraz dziewczynka
została w szkolnym świecie sama i brak bratniej duszy rekompensuje zanurzeniem w literacki świat powieści
"Dziwne losy Jane Eyre" Emily Brontë. Sytuacja zmienia się kiedy
dziewczyna wyjeżdża na letni obóz językowy i nawiązuje nić porozumienia z
dziewczynką o imieniu Geraldine... Powiedzmy sobie od razu - scenariusz tego
komiksu nie jest zbyt odkrywczy, tego typu historii w literaturze młodzieżowej znaleźć
można sporo. Ale też mój powyższy telegraficzny opis zupełnie pomija poboczne
smaczki, które decydują o tym, że ta opowieść ma swój indywidualny,
charakterystyczny styl.
I tak jest to przede wszystkim historia o kobietach - młodych i starszych. O Helene, jej małodusznych koleżankach, matce Helene, Geraldine i wreszcie o Jane Eyre, której myśli i zachowań Helene szuka w sobie, ale też w innych. Płeć męska została zmarginalizowana - bracia Helene (zawsze w strojach ninja), koledzy, wychowawcy na obozie, nieobecny ojciec - wszyscy oni tworzą jedynie tło, są ciałami, nogami, nie posiadają twarzy lub w ogóle ich nie ma. Szczególnie ciekawie przedstawiona została relacja z matką, samotnie wychowującą córkę i jeszcze dwóch synów. Nie ma jej dużo w tym komiksie, ale te kilka scen wystarcza w zupełności. Dostajemy obraz zapracowanej kobiety, nieświadomej problemów córki, a jednak kochającej i próbującej zagwarantować dzieciom wszystko, co najlepsze. Scena wizyty w centrum handlowym w celu zakupu stroju kąpielowego pokazuje jak autorki potrafią z pozoru banalną sytuację przedstawić jako doświadczenie traumatyczne. Jest tutaj i miłość, i wstyd, i kompleksy. Znamienne, że matka zostaje pokazana w całej postaci tylko kiedy występuje w roli opiekunki domowego ogniska - gdy bowiem dowiadujemy się, że zorganizowała domowe przyjęcie i zaprosiła znajomych, co mogłoby obraz zapracowanej matki zaburzyć - Isabelle Arsenault rysuje tylko jej nogi...
Pomysłem może nieco oczywistym, a jednak konstytutywnym dla całości komiksu, jest tytułowy lis. Po raz pierwszy widzimy go wypchanego na półce w domu pana Rochestera, bohatera powieści Brontë. Potem pojawia się w świecie Helene - podchodzi do dziewczynki, kiedy ta siedzi przed namiotem pogrążona w złych myślach. Bohaterka dostrzega w lisie bratnią duszę, ale trwa to kilka sekund, bo rudzielec zostaje przegoniony przez inną dziewczynę, mieszkającą z Helene w namiocie. Te kilka sekund sugeruje jednak znaczącą zmianę w przebiegu fabuły. A zatem element powieściowego świata (nie wiem czy lis pojawia się w jakimś opisie w powieści "Dziwne losy Jane Eyre"…) przenika do świata Helene i daje nadzieję, że jej historia może zakończyć się podobnie jak historia Jane, która po wielu przykrych doświadczeniach i przeżyciach znajduje przecież szczęście. Nawet tytuł komiksu nawiązuje do tej (nie)spodziewanej przemiany losu i zarazem odzwierciedla przebieg fabuły - mamy w nim kolejno: postać powieściową (Jane), postać występującą jednocześnie w powieści i historii komiksowej (lis) i postać komiksową (ja czyli Helene). Już po tytule, można zatem domyślić się, w jakim kierunku to wszystko zmierza. A zmierza do happyendu, w którym najbardziej wredna i inteligentna oprawczyni Genevieve pozdrawia Helene uniesieniem ręki. Przyznaję, że autorka daje nam trochę za mało wskazówek abyśmy w to uwierzyli.
Trzeba też wspomnieć o rysunkach Isabelle Arsenault, które chyba mają największą zasługę w tworzeniu świata tej historii. Kadry są czarno-białe i wykonano je w formie szkiców ze światłocieniami, raz delikatnych, innym razem intensywnych. Postacie i krajobrazy są niewyraźne, jakby za mgłą. Arsenault stara się by tło było rozmazane, bo takie jest pragnienie Helene, która usiłuje oderwać się od otoczenia, zerwać z nim, zniknąć. Przy tym wszystkim szczególną uwagę zwraca mimika twarzy postaci – te wszystkie uśmieszki i wykrzywienia ust mówią wszystko.
Kolory pojawiają się na stronach streszczających
"Dziwne losy Jane Eyre", ponieważ to lepszy świat z marzeń Helene. W
miarę jak podejście bohaterki zmienia się, kolor coraz częściej przedostaje się
na strony, najpierw za pośrednictwem lisa przeniesionego z innego uniwersum a
potem wraz ze zmianą nastawienia Helene, jej świat nabiera kolorów – jakkolwiek
brzmiałoby to banalnie. Bardzo podoba mi się jak Arsenault pokazuje w tym
komiksie przestrzeń, jak stosuje filmowe wręcz zmiany z planu pełnego do
zbliżenia. Narysowane to zostało wspaniale.
Tytułem podsumowania napiszę, że czytałem różne opinie o tym komiksie. To pewne, że scenariusz zawiera sporo uproszczeń i niedopowiedzeń, przez co happend jawi się jako trochę niewiarygodny. Przyznam jednak, że mnie kanadyjskie autorki swoją wizją przekonały i naprawdę życzyłbym sobie, żeby młodzież obcowała z komiksowym medium za pośrednictwem takich pozycji. Nie samym „Kajkiem i Kokoszem” człowiek żyje.
/BW/
Jane, lis i
ja
Tekst: Fanny
Britt
Rysunki:
Isabelle Arsenault
Tłumaczenie:
zespół
Kultura
Gniewu 2018
A ja nie odbieram finalnego pozytywnego gestu dreczycielki Helene jako nierealistycznego happy endu. Przyjazni z tego nie bedzie ani zaufania. Tak jak sie wczesniej zmienilo z kolezenstwa w dreczenie, tak teraz zmiana na pozytywne, ale gwarancji nie ma zadnej, ze tak zostanie, bo dreczenie sprawialo dreczycielkom wyrazna frajde. Helene odpowiada wprawdzie na ten jeden gest ale idzie dalej w swoim kierunku. Jest teraz silniejsza przyjaznia z kims innym, godnym przyjazni, tamte dziewczyny juz chyba przestaly byc wazne.
OdpowiedzUsuńMnie tez bardzo ujela ta graphic novel (-: Mama Antosi
Dziękuję za komentarz - rzeczywiście ten gest można różnie tłumaczyć.
Usuń